Reklama

Amerykański sen motocyklistów z Łowicza

22/12/2015 07:17

Na przełomie września i października kilkuosobowa załoga Łowickiego Klubu Motocyklowego No.16 uczestniczyła w krajoznawczej wyprawie po Ameryce Północnej. O niezwykłej przygodzie opowiedział nam Dariusz Tadeusiak, jeden z uczestników wycieczki.

 

 

Przeszło dwutygodniowa wyprawa łowickich pasjonatów motocykli rozpoczęła się 25 września. W środku nocy załoga „szesnastki” wyruszyła na warszawskie Okęcie. Dziewięcioosobowe grono szczęśliwców w składzie: Dariusz Tadeusiak, Edward Chondzyński, Dariusz Trepto, Stanisław Górczyński, Wojciech Więcławski, Rafał Łukasik, Czesław Kłys, Ireneusz Siekierski i Witold Kosmowski oraz towarzyszący im Czesław Bastek z Warszawy i Sławomir Brzeziński ze Skierniewic spędzili w Ameryce niezapomniane chwile. Wielu z nich, jeśli nie wszyscy, nazwie później tę wycieczkę wyprawą życia.

Nieprzypadkowo przewodnikiem po amerykańskim tournée został Dariusz Tadeusiak. Dla wiceprezesa Łowickiego Klubu Motocyklowego No.16 nie był to bowiem pierwszy wypad do USA. - Chciałem pokazać chłopakom to, co wcześniej miałem okazję już zobaczyć - powiedział nam „Daro”, bo tak mawiają na Dariusza Tadeusiaka jego przyjaciele. W planie podróży znalazły się więc te miejsca, które zdaniem wiceprezesa są najciekawsze, a których pominięcie byłoby po prostu grzechem. Zachęcamy do lektury.

New York, New York...
O tym, że to miasto nigdy nie śpi śpiewał już Frank Sinatra, a kilkadziesiąt lat później rapował Jay-Z. Nic dziwnego, że Nowy Jork, jedno z najludniejszych miast na świecie, wciągnął bez reszty również łowickich motocyklistów. Polska załoga wylądowała w Stanach 27 września po południu i aby nie tracić ani jednej chwili z amerykańskiej wycieczki, prosto z lotniska podążyła w kierunku Manhattanu. Fani motocykli zameldowali się na Times Square, kultowym placu rozświetlonym dziesiątkami reklam i neonów. Znużeni długą podróżą i różnicą czasu większość atrakcji zostawili na kolejne dni.

Nazajutrz wczesnym rankiem reprezentanci No.16 z dwójką kolegów udali się do Intrepid Sea-Air-Space Museum, czyli muzeum na pokładzie lotniskowca Intrepid z czasów II wojny światowej i wojny wietnamskiej. Później grupa zobaczyła Statuę Wolności i odwiedziła nowojorską strefę zero - plac z fontannami wybudowanymi w fundamentach po wieżowcach World Trade Center. - To miejsce nostalgii i zadumy, w którym dało się odczuć historię, wywarło na nas niesamowite wrażenie - przyznaje Dariusz Tadeusiak.

Welcome to Fabulous Las Vegas
Któż z nas nie kojarzy tego znaku? Będąc w Stanach motocykliści nie mogli oczywiście ominąć światowej stolicy rozrywki, czyli Las Vegas z kasynami i imponującymi hotelami. Jednym z nich był stylizowany na włoską Wenecję The Venetian, należący do najbardziej ekskluzywnych hoteli na świecie. Odwiedzając największe kasyna trudno było nie spróbować swoich sił w grach hazardowych. Jak relacjonuje Dariusz Tadeusiak, niezapomnianą atrakcją był lot nad Wielkim Kanionem. Wkrótce motocykliści wrócili na ziemię, a helikopter zamienili na motocykle. I to nie byle jakie, bo na legendarne maszyny Harley-Davidson.

Kierunek Kalifornia
Na dwóch kółkach ekipa „szesnastki” udała się na zachodnie wybrzeże USA, a dokładniej do San Francisco w Kalifornii. Po drodze jedenastu facetom z pasją przyszło zmierzyć się z niezwykle trudnymi warunkami atmosferycznymi. Jadąc przez Death Valley, czyli przez Dolinę Śmierci będącą najgorętszym miejscem w Ameryce Północnej, zmagali się z ponad 45-stopniowym upałem. - W tej piekielnej gorączce jechaliśmy około dwóch godzin - przyznaje „Daro”.

W samym San Francisco głównymi atrakcjami były słynny most Golden Gate i niebywale strome ulice z kursującymi tramwajami. - W pewnym momencie bałem się, że jeżeli którykolwiek z nas przewróciłby się z motocyklem na tym podjeździe, to musielibyśmy go szukać dwieście metrów w dół drogi - wspomina ze śmiechem nasz rozmówca. Na szczęście oznakowani polskimi flagami motocykliści dali radę. Poza tym mogli liczyć na przychylność miejscowych kierowców, którzy na widok wyjątkowych turystów ustępowali im pierwszeństwa przejazdu.

Następnie grupa obrała kurs na Los Angeles. W mieście aniołów łowiczanie podziwiali aleję sław przy Hollywood Boulevard, upamiętniającą gwiazdy kinematografii i muzyki. Na zwiedzenie amerykańskich wytwórni filmowych nie było już czasu.

Mexico
Nadal trzymając się wybrzeża moto-fani poruszali się w kierunku południowym, docierając do Meksyku. Czyli, jak dodaje Tadeusiak, do innego świata, świata Ameryki Łacińskiej. Pojawia się więc język hiszpański, po angielsku rozmawia bardzo mało osób. Jedzenie, choć smaczne, przyrządzanie jest w warunkach, delikatnie mówiąc, niekoniecznie zachęcających do posilenia się. - Nasz sanepid by się tam ucieszył - śmieje się nasz korespondent. Do tego znowu ukrop i potężna burza piaskowa na trasie podróży harleyowców z 30-tysięcznego miasta z centralnej Polski.

W końcu niezmordowana grupa dociera do Puerto Penasco, typowo turystycznej miejscowości nad Zatoką Meksykańską. „Daro” od razu podkreśla, że Meksykanie to bardzo religijni ludzie. - Widać, że nie wstydzą się swojej wiary. A jak tylko dowiadywali się, że jesteśmy Polakami, to pierwsze ich słowa brzmiały: Padre Papa - mówi przewodnik polskich motocyklistów. Latynosi wciąż pamiętają o Janie Pawle II, dlatego przyjęli jego rodaków z wielką gościnnością i sympatią. Po znojach podróży Meksyk okazał się idealnym miejscem do odpoczynku.

Route 66, czyli marzenia się spełniają
Po trzech dniach w Meksyku motocykliści wrócili do USA. Już po przekroczeniu granicy czekały ich wzmożone kontrole. Funkcjonariusze skrupulatnie sprawdzili czy grupa podróżników nie przywozi przypadkiem do ich kraju narkotyków. W drodze do Flagstaff w Arizonie załoga podziwia piękny krajobraz Red Rock Country, czyli pasmo czerwonych gór. Stąd już blisko do Route 66. Drogi-matki, zwanej także... Drogą-zabójcą. Przez dwa dni motocyklowa ekipa pokonała ok. 450 km tej słynnej trasy łączącej Chicago z Los Angeles, cenionej przez każdego pasjonata motoryzacji. Na drodze „sixty six” łowiczanie spotkali podobnych sobie zapaleńców z Anglii.

Na zakończenie panowie z No.16 powrócili do Las Vegas, tym razem skupiając się na starej części miasta. Wcześniej ich uwagę przyciągnęła zapora Hoovera na rzece Kolorado. Ta niezwykła, betonowa konstrukcja powstała w latach 30. ubiegłego wieku.

Łowiccy motocykliści... żywą atrakcją
Na każdym kroku pełno Azjatów robiących hurtowe ilości zdjęć. - W pewnych momentach to my byliśmy dla nich większą atrakcją niż to, co przyjechali tu zobaczyć - żartuje Dariusz Tadeusiak. Jak przyznaje, motocykliści z „16” na skórzanych kurtkach i biało-czerwonych flagach przytwierdzonych do wypożyczonych maszyn wzbudzali zainteresowanie również wśród Amerykanów. - Przychodzili do nas, pytali się co znaczy numer szesnaście oraz jak długo jesteśmy w podróży.

Uczestnicy wyprawy wrócili do Polski 12 października. Zdaniem Tadeusiaka wszystko przebiegło zgodnie z planem. - Nie mieliśmy ani jednej sytuacji stresującej, takiej żeby komuś nie spodobała się nasza obecność. Wręcz przeciwnie - stwierdził.

Łowiccy motocykliści szacują, że podczas amerykańskiej eskapady pokonali na harleyach ok. 4,5 tys. kilometrów.

Zdjęcia: Łowicki Klub Motocyklowy No.16

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Motorfans - niezalogowany 2015-12-25 09:00:21

    dobrze ,że nie spotkali na swojej drodze Hell Angels bo by im boba narobili ze hej.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gosh - niezalogowany 2015-12-24 09:15:27

    [quote name="lowiczak"]To może po takim relaksie Pan doctor D.T. będzie bardziej uprzejmy dla swoich pacjentów.[/quote] Żartujesz sobie... on uprzejmy? Utopia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    lowiczak - niezalogowany 2015-12-23 05:14:46

    To może po takim relaksie Pan doctor D.T. będzie bardziej uprzejmy dla swoich pacjentów.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    górczanka - niezalogowany 2015-12-22 19:14:26

    [quote name="Kosiorek"]Jak się ma kasę to się jeździ. Bardzo merytoryczny artykuł. Podobny do tego o żyjącym z pasją. A ja byłem z kolegami na weekendzie w nieborowie i tez cały czas piliśmy i zwiedzalismy. Napiszecie o tym? Aaaa i jeszcze mural mi zróbcie na Starzyńskiego[/quote]jak ma się kasę to cię wożą

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Kosiorek - niezalogowany 2015-12-22 15:52:42

    Jak się ma kasę to się jeździ. Bardzo merytoryczny artykuł. Podobny do tego o żyjącym z pasją. A ja byłem z kolegami na weekendzie w nieborowie i tez cały czas piliśmy i zwiedzalismy. Napiszecie o tym? Aaaa i jeszcze mural mi zróbcie na Starzyńskiego

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do