
W wodociągu w Zawadach (gmina Łowicz) stwierdzono obecność bakterii grupy coli. Skażona woda nie nadaje się do picia. Mieszkańcy twierdzą, że o wszystkim dowiadywali się drogą pantoflową.
Próbki wody z wodociągu w Zawadach pod Łowiczem zostały pobrane i przekazane do laboratorium w Skierniewicach 5 września. Wyniki badania znane były dwa dni później i trafiły do łowickiego sanepidu. W zbadanych próbkach ujawniono obecność bakterii grupy coli.
Tego samego dnia państwowy powiatowy inspektor sanitarny Sławomir Mucha wydał decyzję stwierdzającą brak przydatności wody do spożycia. Stosowny komunikat został opublikowany również na stronie internetowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łowiczu.
Jednocześnie sanepid nakazał producentowi wody, czyli gminie Łowicz, podjąć działania naprawcze (w tym dezynfekcję sieci), a także powiadomić odbiorców o braku przydatności wody do spożycia i zapewnić im zastępcze źródło wody pitnej.
Problem dotyczy mieszkańców Zawad oraz sąsiedniej Wygody i Urbańszczyzny. Część z nich dowiedziała się o rzekomo skażonej wodzie dopiero 8 września około południa, tak jak jedna z mieszkanek Zawad, do której zadzwoniła koleżanka.
- Nie bardzo chciałam w to uwierzyć, dlatego zadzwoniłam do sołtysa. Był w pracy i powiedział, że nic nie wie, ale zadzwoni do gminy - opowiada kobieta, która prosi o anonimowość. Sołtys po kilkunastu minutach oddzwonił, i potwierdził, że „jest jakaś bakteria”. Nasza rozmówczyni dodaje, że po tej rozmowie strażacy szybko dostarczyli mieszkańcom wodę, po trzy 5-litrowe butelki na gospodarstwo.
- Po wsi Zawady ponoć „chodziła kartka”, że woda jest skażona. Do mnie nie dotarła, jak również do wielu osób z Wygody i Zawad, z którymi rozmawiałam - potwierdza Monika Śmiałek z Zawad. Mieszkaniec Wygody (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) o zanieczyszczonej wodzie dowiedział się od młodego kierowcy rozwożącego wodę. Żadnych informacji chociażby na tablicy ogłoszeń przy domu ludowym.
Woda skażona bakteriami grupy coli nie nadaje się do spożycia i może być wykorzystana jedynie do celów sanitarnych. - Po jej wypiciu możemy być narażeni na różnego rodzaju dolegliwości przewodu pokarmowego - informuje Sławomir Mucha, szef łowickiego sanepidu. - Póki co nie zarejestrowaliśmy zwiększonej liczby zatruć.
Wójt Andrzej Barylski nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Odesłał nas do swojego podwładnego, Roberta Żyto z referatu inwestycji i spraw komunalnych.
- Przekazaliśmy informację mieszkańcom w sposób przyjęty procedurą, czyli przekazując ją do sołtysów wsi oraz puszczając kartki informujące o braku przydatności wody do spożycia - twierdzi urzędnik. Do powiadomienia o sytuacji i rozwożenia kartek zobowiązano też konserwatora stacji uzdatniania wody.
Kilkukrotnie pytaliśmy, kiedy do urzędu dotarła decyzja sanepidu. Robert Żyto najpierw przyznał, że było to 8 września rano, by w końcu sprawdzić, że faktycznie miało to miejsce dzień wcześniej. 7 września miała też rozpocząć się procedura naprawcza.
Zdaniem pracownika urzędu gminy, nie sposób określić kiedy mogło dojść do zanieczyszczenia wody. - Obecnie trwają tam prace inwestycyjne przy budowie kanalizacji. Być może podczas prac coś się stało - zastanawia się Robert Żyto. Ostatnie badanie jakości wody przeprowadzone przez gminę miało miejsce pół roku temu, zgodnie z przyjętym harmonogramem.
- Jestem przerażona i zaniepokojona jak można tak traktować ludzi w dobie XXI wieku. „Chodząca kartka” - śmiech i rozpacz zarazem - przyznaje Monika Śmiałek, uskarżająca się na dolegliwości żołądkowe. Kobieta nie wyklucza skierowania sprawy do prokuratury. Jej zdaniem wójt Andrzej Barylski i sołtysi nie dopełnili obowiązków funkcjonariusza publicznego.
Znamienne, że informacja o wodzie nie nadającej się do picia została opublikowana na stronie internetowej urzędu gminy 9 września. Czy trafiła na pierwszą stronę, do aktualności? Nie. Aby do niej dotrzeć musimy wejść w zakładkę „prezentacja gminy”, wybrać „ochrona środowiska”, a następnie „uzdatnianie i badanie wody”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czyli ta bakteria już mogła być od marca fajnie..... Cena wody najwyższa w okolicy a badania się wykonuje co pół roku. Brawo dla wójta ......
To, że kartki nie docierają do wielu domów to nie wina wójta czy sołtysa tylko samych mieszkańców! Kartki giną za każdym razem! A informacje w Internecie o skażeniu wody pojawiły się dopiero po prawie tygodniu....
Jakim tempem musiałaby "iść" ta kartka, by dotrzeć do wszystkich na czas? ale z drugiej strony, jak inaczej (szybciej, lepiej) można by poinformowac mieszkańców?jakie są metody rozprzestrzeniania takich informacji? czy sołtys ma esemesy pisać do każdego, czy jak? i tak niejeden zadowolony nie będzie, bo zawsze sie znajdzie taki, kóry powie np., że esemesa nie odczytał, albo coś innego wymyśli... ludzie sami powinni dzielić sie takimi informacjami i być świadomi, że tutaj czas gra rolę. ale niestety, nie wszystkim chce sie otrzymaną kartkę przeczytac i przekazać sąsiadowi od razu po przeczytaniu, jak nalezy. a potem pretensje, bo nie wiedziałem. piliśmy tę wodę za długo tak czy siak i kto to moze wiedziec o ile za długo. ale winy szuka się wszedzie, byleby nie u siebie też dowiedziałam się 8-go od strażaków ochotników, grubo za nimi dopiero doszła kartka.wodę pilismy wiec conajmniej od wtroku kiedy próbki pobrano. dzięki bogu nikomu nie zaszkodziło
Zostawionych kartek przed domami mógł ktoś nie zauważyć, mógł je zabrać wiatr itp.. Dostarczonych do domów butli z wodą teoretycznie też można było nie dostrzec. Jak ktoś nie chciał to i beczkowozu przy drodze też nie zauważył. Czy taka osoba w internecie coś by znalazła - to chyba pytanie retoryczne. Kiedyś jak ktoś obcy pojawił się we wsi to zaraz wszyscy wiedzieli. Może niech się wypowiedzą o działaniach gminy rzeczywiści mieszkańcy, a nie osoby znające to z drugiej ręki,
Sołtysi też pracują zawodowo, w takiej sytuacji są ograniczeni, żeby szybko poinformować swoich mieszkańców. Tutaj również wychodzi niedbalstwo oraz lekceważenie ze strony mieszkańców, którzy mają wielki problem z podaniem kartki z informacją dalej, jakakolwiek by nie była to informacja i Ci sami zawsze mają największe pretensje. Informujmy się nawzajem.
Informacja na stronie PSSE w Łowiczu była już 07.09. więc zawiodła komunikacja na wsi :-(
No skoro zawsze giną kartki to mógłby sołtys iść do każdego i powiedzieć ewentualnie wyznaczyć do tego osoby, żeby było wiadomo szybciej o zaistniałej sytuacji. Jakby się wszyscy potruli to by dopiero się narobiło. Ale łatwiej jest olać sprawę. Powinny być jakieś procedury w kryzysowych sytuacjach jak ta.
A może po prostu zrobic smsy?
Samochód z tubą niech przejedzie po wsi kilka razy o różnych porach, a oprócz tego ogłoszenie. Jak przyjeżdża do Łowicza cyrk to całe miasto dowiaduje się z tuby. No ale może niektórzy nie chcą siać paniki...