Reklama

List otwarty do burmistrza Łowicza

16/12/2014 12:30

Szanowny Panie Burmistrzu!

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a tydzień po nich, jak zawsze, powitamy Nowy Rok. I jak zawsze będzie to rok pełen nowych nadziei na lepsze jutro. Czy mających ku temu podstawy? Każdy z nas chce wierzyć, że tak.


Czas na złożenie świątecznych i noworocznych życzeń w tym miejscu będzie na początku przyszłego tygodnia, a teraz chciałbym do Pana i do miejskich radnych zwrócić się z jedną prośbą. Choć wiadomo, że teraz czas wypełniają Panu głównie rozmaite „opłatki” tu i ówdzie. Zajmijcie się na poważnie i jak najszybciej miejskim (!) targowiskiem. Bywam na nim, jak wielu z nas, przynajmniej raz w tygodniu, by zrobić zakupy owoców i warzyw wyhodowanych przez łowickich rolników. Także jajek, sera, czasem mięsa. Dla wielu osób, szczególnie gorzej sytuowanych, to rodzaj domu towarowego pod chmurką (dobrze, jeśli z tej chmurki nie leci woda).

Warunki, w jakich ludzie muszą na targowisku handlować bardziej przypominają wiek XIX niż XXI (niby małe przestawienie rzymskich cyferek, a jaka różnica!). Wedle mojej oceny to po prostu kompromitacja, bo zysk, jaki generuje to targowisko wcale nie jest mały. Plotki mówią, że sporo kasy wycieka też bokiem, ale to może tylko plotki. I ten zysk w jakiejś mierze powinien być przeznaczony na urządzenie placu targowego z prawdziwego zdarzenia.

Do tej pory dochody z targowiska przeznaczane były na utrzymanie klubu sportowego Pelikan. Swoje zdanie na temat Pelikana wyrażałem publicznie już kilka razy. Zawsze uważałem, że klub powinien być pewnego rodzaju wizytówką miasta i powiatu, a jego pierwsza drużyna piłkarską reprezentacją Łowicza i Ziemi Łowickiej. Ale bez różnego autoramentu Jasiów Wędrowniczków, także trenerskich. Bo niemal każdy trener z zewnątrz ma pomysły na „wzmocnienia”, które nie dość, że sporo kosztują, to czasem okazywały się obarczone, delikatnie rzecz ujmując, mało sportowym trybem życia. Wielkomocarstwowe zapędy niektórych działaczy należy schować głęboko do kieszeni, a najlepiej zakopać dwa metry pod ziemią. I większym stopniu dbać o szkolenie dzieci i młodzieży. I proszę panie burmistrzu, o co już kiedyś apelowałem, nie myśleć o tym, że kibice (a jest ich na rozbudowanych ponad miarę i niezwykle kosztownych trybunach coraz mniej) to pański elektorat. Jeśli zaś zostać w tej poetyce, to czy korzystający z targowiska to nie jest elektorat?

Dwadzieścia pięć lat wolności, którymi tak bardzo się chlubimy i szczycimy, to nie tylko okres sukcesów, ale i bezprzykładnego wyprzedawania Polski. Wiele gałęzi przemysłu, znakomita większość banków, telekomunikacja, wreszcie niemal cały wielkopowierzchniowy handel czyli tak zwane z angielska markety, supermarkety i jeszcze (w dużych miastach) hipermarkety to własność obcego kapitału. Ich właściciele, a raczej ich reprezentanci rodzimego chowu, na wszelkie zarzuty odpowiadają, że płacą podatki i generują nowe miejsca pracy, a część zysku przeznaczają na nowe inwestycje. Tyle, że owe podatki to niemal wyłącznie VAT, czyli istotna część ceny, którą płacą klienci, a nie właściciel (ten jest tylko pośrednikiem), miejsca pracy w supermarketach powodują jeszcze większą likwidację miejsc pracy w drobnym handlu, a inwestycje to głównie kolejne portugalskie „Biedronki”, niemieckie „Kauflandy” i „Lidle”, brytyjskie „Tesco”, francuskie „Auchany”, „Intermarche” czy „Carrefoury”. Lista jest znacznie dłuższa, bo dochodzą do tego zachodnie markety budowlane czy z wyposażeniem wnętrz. Jako tako bronią się nieliczne sklepiki i supermarkety pod chmurką czyli bazary. I o ten właśnie łowicki bazar, przez lud księżacki nazywany nie wiedzieć czemu targowicą (ten termin powoduje wyłącznie negatywne historycznie konotacje), dziś chcę się upomnieć.

Szanowny Panie Burmistrzu!

Pan jest, panie burmistrzu, człowiekiem wielce rozumnym. Na dodatek historykiem. Ratujmy to, co polskie. Na tyle, na ile możemy. Na naszym maleńkim, miejskim i powiatowym podwórku. Wspierajmy to, co polskie, bo za dwa-trzy pokolenia naszym wnukom i prawnukom przyjdzie żyć już w kraju całkowicie opanowanym przez obcych. Ten proces, za przyzwoleniem polskich władz, trwa w najlepsze przekształcając powoli coraz bardziej zadłużoną Polskę w kraj neokolonialny.

Cieszmy się, że akurat w Łowiczu, jak w mało którym polskim miasteczku, mamy tak wielu operatywnych ludzi. Urbanków, Krajewskich, Kaźmierskich, Mostowskich i innych, których należy wpierać, a nie rzucać kłody pod nogi. I nie zazdrościć majątków, do których dochodzili ciężką pracą. Że mamy świetnie prosperującą i mądrze prowadzoną spółdzielnię mleczarską, choć nasza „dobrodziejka” Unia Europejska ogranicza produkcję mleka, jak może, niszcząc hodowlę, która mogłaby zdecydowanie bardziej się rozwinąć. Tym bardziej, że polskie dzieci piją znacznie mniej mleka i jedzą mniej mlecznych przetworów niż ich rówieśnicy na Zachodzie. Za to otumania się je „MacDonaldsami” i innymi wynalazkami sprytnie nastawionymi wyłącznie na zysk, ale koszmarnie rujnującymi zdrowie. Już zniszczono polskie rybołówstwo, przemysł stoczniowy, znaczną część kopalni, wiele fabryk. W Łowiczu Belgowie próbowali zniszczyć „Syntex”, który dzięki Bogu i rodzinie Krajewskich jakoś się w miarę obronił. I produkuje coraz więcej generując kolejne miejsca pracy.

Może o tyle przynajmniej mniej ludzi wyjedzie za chlebem na Zachód, bo Polska, nie dość, że ma ujemny „przyrost naturalny” (co za paradoks w samym terminie), to jeszcze wyludnia się coraz bardziej ze względu na emigrację. Nieporównywalnie większą niż w kryzysowych latach osiemdziesiątych. Już wyjechało około trzech milionów młodych, wykształconych (co sporo kosztuje), operatywnych. Podobno w najbliższych latach mogą wyjechać kolejne trzy miliony. I większość tych ludzi do Polski nie wróci, a ich wnuki, a nawet dzieci, będą już Niemcami, Anglikami, Irlandczykami, Holendrami.

Widać to też w Łowiczu, z którego emigracja kiedyś była minimalna. Na biednym wschodzie Polski wyludniają się całe miejscowości. Zostają, jak po wojennej apokalipsie, starcy oraz część kobiet i dzieci. Rządzący i sterowane przez nich media jakoś się tym nie przejmują, bo przecież oni mają pracę. I to dobrze płatną. Bezrobocia nie widać w szeregach PSL-u, a ci, którzy wyjechali przynajmniej nie zagłosują na PiS albo na SLD. Po prostu dlatego, że ich w kraju nie ma. I szafa gra. Za to jakie sukcesy obwieszczane przez TVN czy TVP! Zakupione u Włochów pendolino (na które jakoś ludzie nie chcą kupować bardzo drogich biletów), choć można było zamówić dużo tańsze pociągi o zbliżonych parametrach w Polsce i dać pracę polskim inżynierom i robotnikom. Albo zniesienie przez Turcję wiz dla Polaków, co pani premier uznała za sukces, nie zastanawiając się, że za chwilę Turcy będą chcieli na zasadzie wzajemności zniesienia wiz do Polski i wtedy dopiero może być koklusz! A kogo stać na wakacje na tureckiej Riwierze, to i te 15 dolarów za wizę nie stanowiło dla niego wielkiego obciążenia. Większości Polaków nie stać nawet na wakacje w kraju. Ani na kolonie dla dzieci. Wielkim sukcesem ogłoszono też negocjacje pani premier w Brukseli w sprawie tzw. uprawnień do emisji CO2, co opozycja zdecydowanie neguje i wylicza, że niebawem będziemy płacić o wiele wyższe rachunki za prąd. Itd., itp.

PS. Podobnego listu do starosty nie będzie, bo byłby to rodzaj rozmowy z kiczowatym obrazem. Na razie, po zwycięskich wyborach, w Starostwie czystek ciąg dalszy, bo między bajki można włożyć opowieści, że pani skarbnik z własnej a nie przymuszonej woli zrezygnowała z pracy, choć na dotychczasowym urzędzie było jej tak dobrze, a pan starosta za wszelką cenę chciał ją zatrzymać.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do