
Borys Tynka, znawca Ukrainy, przewodnik i autor książek, w tym bestsellerowej publikacji „Sekrety Czarnobyla”, był dziś (15 października) gościem spotkania z cyklu „Przystanek Podrzeczna” w Pracowni Łowickiego Ośrodka Kultury.
Było to już trzynaste spotkanie w ramach podróżniczej serii organizowanej przez Łowicki Ośrodek Kultury. Tym razem gościem „Przystanku Podrzeczna” był Borys Tynka, który zabrał zebranych w wyprawę do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia.
To przymusowo opuszczone przez mieszkańców miejsce w pobliżu ukraińskiego miasta Prypeć, w którym w 1986 roku doszło do katastrofy w elektrowni jądrowej. W wyniku awarii przy przegrzaniu się rdzenia reaktora doszło do wybuchu wodoru, pożaru oraz rozprzestrzenienia się substancji promieniotwórczych.
Borys Tynka należy do Stowarzyszenia Przewodników Ukraińskich i jest jedynym Polakiem, który ukończył specjalistyczny kurs przewodnicki po zamkniętej strefie wokół terenów najbardziej dotkniętych skutkami katastrofy w Czarnobylu.
Autor bestsellerowej książki „Sekrety Czarnobyla” opowiadał o przyczynach i skutkach awarii elektrowni jądrowej, pracy likwidatorów czy ewakuacji Prypeci. Na samym początku odniósł się jednak do płynu Lugola, który podawany był głównie dzieciom i miał chronić tarczycę przed wchłanianiem radioaktywnego jodu.
- W chwili awarii miałem trzynaście lat. Kompletnie nie pamiętam smaku płynu Lugola. Pamiętam tylko kolejki w przychodni i nic więcej. Ponoć to był brązowy płyn – wspominał Borys Tynka.
Jak zauważył, płyn w pierwszej kolejności podawano mieszkańcom północno-wschodniej Polski, a później innych części kraju. - Akcja była zorganizowana świetnie logistycznie. Można teraz zastanawiać się, czy to było potrzebne czy nie, ale wtedy trzeba było podejmować decyzje bardzo szybko – mówił pochodzący z Krakowa przewodnik.
Po wybuchu reaktora podczas nocnych testów strażacy przyjechali na miejsce tak, jakby mieli gasić zwykły pożar.
- Nie wiedzieli kompletnie z czym będą mieć do czynienia, a mieli do czynienia z promieniowaniem, którego nie widać, nie słychać i nie czuć. Woda nawet nie docierała do reaktora, z tego względu, że przy tak wysokiej temperaturze od razu zamieniała się w parę – stwierdził Borys Tynka.
Większość strażaków zmarła w przeciągu dwóch tygodni od katastrofy. - Praktycznie wszyscy strażacy i operatorzy czwartego bloku energetycznego zostali pochowani na Cmentarzu Mitińskim w Moskwie – dodał.
Oficjalna liczba ofiar awarii elektrowni jądrowej to 31 osób. - Ile osób później zmarło w wyniku choroby nowotworowej tego nie wiemy – przyznał Borys Tynka.
Podczas spotkania wyświetlono prezespotntację z unikalnymi zdjęciami z miejsca katastrofy. Na koniec można było zakupić książkę z autografem i dedykacją autora.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie