Reklama

Pelikan przegrywa po raz trzeci

24/08/2013 15:27

Początku obecnego sezonu Pelikan Łowicza na pewno nie może zaliczyć do udanych. Pięć meczy. Trzy porażki. Walka o zapowiadany awans przeradza się w walkę o utrzymanie.

 

 

 

 

Przeszło 8 lat minęło od ostatniego ligowego pojedynku Pelikana z Legionovią. Na dwie kolejki przed końcem sezonu 2004/2005 łowiczanie grali w Legionowie z pewną już spadku do IV ligi miejscową drużyną. Wtedy to goście zwyciężyli 2:1, a na listę strzelców w drużynie biało-zielonych wpisali się Tomasz Rembowski i Robert Wilk. Autorzy obu bramek to wychowankowie Pelikana, przez lata związani z miejscowym klubem. Dziś Rembowski jest zawodnikiem Orła Nieborów, beniaminka IV ligi, zaś Wilk pełni funkcję trenera Mazovii Rawa Mazowiecka, występującej w tej samej klasie rozgrywek. Przypomnijmy, że na stanowisku szkoleniowca Pelikana Roberta Wilka zastąpił w maju 2012 roku nie kto inny jak… Grzegorz Wesołowski.

 

Piłkarze obu drużyn zmotywowani wyszli na plac gry, by powalczyć o 3 punkty. Gospodarze chcieli potwierdzić zwyżkę formy i udowodnić, że pierwsze zwycięstwo w sezonie odniesione w poprzedniej kolejce w Pruszkowie nie było dziełem przypadku. Łowiczanie zaś chcieli przerwać serię dwóch porażek z rzędu, by nie tracić dystansu do czołówki. Przed sobotnim starciem Pelikan tracił do liderującej Stali już 6 punktów, tym samym celem wyjazdu do podwarszawskiego Legionowa mógł być tylko komplet 3 „oczek”.

 

Nim publiczność na dobre rozsiadła się na trybunach obiektu przy ul. Parkowej, Legionovia prowadziła 1:0. Po głębokim wyrzucie z autu w okolice 8. metra piłkę źle przyjmował Mykoła Dremluk, co w zamieszaniu wykorzystał Patryk Łukasik umieszczając piłkę obok bramkarza przyjezdnych. W 16. minucie było już 2:0. Szymon Lewicki podawał do pozbawionego opieki Sebastiana Janusińskiego, który bez większych problemów pokonał Adriana Olszewskiego. W tej fazie spotkania Pelikan nie rozegrał właściwie żadnej składnej akcji, która mogłaby zagrozić bramce strzeżonej przez Marcina Marcinkowskiego. Łowiczanie byli wyraźnie zaskoczeni łatwą i szybką stratą dwóch bramek, a sami nie potrafili pokusić się o dłuższą serię celnych podań do przodu. Z biegiem czasu sytuacja na boisku ulegała zmianie, „Ptaki” co raz częściej operowali piłką osiągając przewagę w grze. W 37. minucie sędzia odgwizdał przewinienie na Adrianie Świątku, a do piłki ustawionej w odległości 18. metrów od bramki podszedł Michał Adamczyk. Posłaną piłkę, zmierzającą w lewe „okienko” Marcinkowski sparował jednak na rzut rożny. Po egzekwowanym stałym fragmencie gry wbita w pole karne futbolówka po główce Brodeckiego znalazła swoje miejsce w siatce i straty zostały częściowo zniwelowane. W 41. minucie Pelikan mógł doprowadzić do wyrównania, ale z dobrze zagranej prostopadłej piłki Pascal Ekwueme nie zdołał zagrozić bramkarzowi rywali. Tuż przed przerwą miejscowi mieli szansę na podwyższenie prowadzenia po niepewnej interwencji Olszewskiego, ale niebezpieczeństwo udało się ostatecznie zażegnać.

 

Po zmianie stron na boisku w drużynie gości zameldowali się Daniel Gołuch i Mariusz Solecki, w miejsce Dremluka i Ekwueme. Niewiele godnych uwagi akcji miało miejsce w pierwszych minutach II części gry. Biało-zieloni nie ruszyli do szturmowych ataków, choć trzeba przyznać, że ich gra wyglądała lepiej niż w pierwszej odsłonie meczu. Zyskali optyczną przewagę, która mimo wszystko nie została przełożona na ilość sytuacji podbramkowych. Tymczasem dobrą okazję w 71. minucie zmarnowała Legionovia. Michał Złotkowski łatwo minął Gołucha i oddał piłkę rezerwowemu Mateuszowi Sołtysowi, który strzelił obok bramki. Chwilę później dobrze na lewej flance poradził sobie Damian Kosiorek, wbił piłkę w pole karne, ale zabrakło zawodnika do skutecznego wykończenia akcji. Kiedy wydawało się, że to Pelikan jest coraz bliższy zdobycia wyrównującej bramki, gospodarze zadali kolejny cios. Drugi raz w meczu Janusiński znalazł sposób na pokonanie Olszewskiego, tym razem strzelając w długi róg. Łowiczanie byli w stanie odpowiedzieć jeszcze jednym trafieniem, którego autorem w 89. minucie meczu był Patryk Bojańczyk wykorzystujący dobre podanie Soleckiego. Chwilę później sędzia zakończył mecz.

 

Ekipa trenera Marka Papszuna drugi raz z rzędu wywalczyła komplet punktów, a Pelikan znów wracał do domu z zerowym dorobkiem. Kolejne już spotkanie wyraźnie pokazuje, jak bardzo Pelikanowi brakuje piłkarza klasy Roberta Łakomego. Do tej pory trenerowi Wesołowskiemu nie udało się załatać dziury po „Łakim”, a kibice nadal wspominają jak wiele tej drużynie dawał 30-letni zawodnik. Brakuje w Pelikanie piłkarza z takim doświadczeniem i czysto piłkarskimi umiejętnościami. Wydaje się, że brak też motywatora, „dobrego ducha”, który pociągnąłby zespół do walki. Zaniepokojonych – uspokajamy, gdyż do końca sezonu pozostało jeszcze 29 spotkań – w tym świetle strata 7 punktów do lidera nie jest końcem świata. Spokojnych – wybudzamy z pewności i przestrzegamy przed nadmierną zachowawczością –od 3 spotkań dorobek punktowy łowiczan nie zwiększył się, a dość wyraźnie przybyło straconych goli – jest ich już 9. Potrzeba zmian!

 

Martyna Czekalska

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do