
Dziś, 9 stycznia, strażacy zostali zadysponowani do zgłoszenia o możliwym pożarze samochodu osobowego na autostradzie A2.
Zgłoszenie dotyczyło dymu unoszącego się spod maski pojazdu na 386 km i 800 m trasy, w kierunku Warszawy, w miejscowości Wrzeczko (gmina Łyszkowice).
Zgłoszenie wpłynęło o godzinie 11:00.
Dyżurny skierował na miejsce jednostki z Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, Ochotniczej Straży Pożarnej w Czatolinie i w Łyszkowicach.
Po przybyciu strażaków okazało się, że źródłem problemu była awaria turbiny, która spowodowała intensywne zadymienie, mylnie uznane za pożar.
Chociaż ognia nie było, zadaniem strażaków było zabezpieczenie miejsca zdarzenia oraz neutralizacja plamy oleju, który wyciekł z uszkodzonego pojazdu.
Rozlana substancja zanieczyściła jezdnię na powierzchni około 20 m².
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zgubione przez wojsko miny jeździły bez kontroli po Polsce! Gdzie były SKW i Żandarmeria Wojskowa? "Kierownictwo MON całkowicie straciło kontrolę nad tym co dzieje się wojsku. W wyniku niechlujstwa i braku nadzoru mogło dojść do olbrzymiej tragedii". ●W połowie lipca okazało się, że brakuje pięciu palet z minami. Mimo intensywnych poszukiwań, nie znaleziono ich. A wagony, w których przewieziono miny, oddano z powrotem do PKP. Jak się okazało, wagon zdołał przejechać już daleką drogę. Poznań, Warszawa, Białystok, aż w końcu dotarł na magazyn sklepów meblowych niedaleko miejscowości Orla. W wagonie przybyli na miejsce żołnierze znaleźli 200 zagubionych min, czyli ponad 2,2 tony materiału wybuchowego. Ładunek jeździł przez 11 dni cywilnym wagonem. ●Po fakcie rozpoczęły się kontrole, które doprowadziły do stawiania zarzutów szeregowym żołnierzom, którym kazano wykonywać działania przy transporcie i rozładunku, mimo, że wcześniej ich nie przeszkolono. ■Onet informuje, że jeden z żołnierzy popełnił samobójstwo, inny - przeżył próbę samobójczą. Żołnierze twierdzą, że to efekt szukania kozła ofiarnego całej sytuacji.