
Pięciu motocyklistów z Łowickiego Klubu Motocyklowego No.16 uczestniczy w wyprawie na Kubę. Przez ponad dwa tygodnie łowiczanie przejadą na swoich maszynach około 2,5 tys. kilometrów.
Kubańska przygoda dla miłośników motocykli z Łowicza rozpoczęła się dwa dni temu (21 marca). W wyprawie biorą udział przedstawiciele „Szesnastki”: Dariusz Tadeusiak, Edward Chondzyński, Krzysztof Bury, Marcin Cieślak i Wojciech Więcławski oraz Czesław Bastek, zaprzyjaźniony motocyklista z Warszawy.
Grupa znajomych wyleciała do Hawany we wtorek nad ranem. Po przesiadkach we Frankfurcie i Toronto, motocykliści wczoraj w nocy mieli dotrzeć do stolicy Kuby. Dla całej szóstki jest to pierwsza wizyta w ojczyźnie Fidela Castro. - Jedziemy całkowicie w nieznane - nie ukrywa Dariusz Tadeusiak, z którym udało nam się porozmawiać dzień przed wylotem.
Na miejscu na polskich turystów czekały ich własne motocykle, wysłane z kraju. Dzięki pomocy znajomego pojazdy udało się wcześniej zarejestrować. Można więc od razu ruszać w drogę. - Mamy w planach przejechać około 2,5 tys. km - mówi prezes łowickiego stowarzyszenia. - Nie chodzi nam zresztą o to, żeby pochłonąć jak najwięcej kilometrów, ale żeby poznać Kubę od podszewki.
Prosto z Hawany motocykliści mieli udać się na południowy zachód do miejscowości Pinar del Rio. W trakcie pobytu na Kubie goście z Polski planują zatrzymywać się na kwaterach u osób prywatnych, zwanych „casas particulares”. - To mniej więcej coś na zasadzie naszej agroturystyki - wyjaśnia Dariusz Tadeusiak. Noclegi w hotelach nie wchodziły w grę, ponieważ są szalenie drogie. - Za jedną noc w dwuosobowym pokoju w Hawanie musielibyśmy zapłacić 2,2 tys. złotych - zdradza szef „Szesnastki”.
Co ciekawe, na Kubie są dwie waluty: peso kubańskie (CUC) i peso wymienialne, tzw. turystyczne (CUP). Peso kubańskie (warte około 1 dolara amerykańskiego) jest 25-krotnie cenniejsze od tego wymienialnego. Jak opowiada nasz rozmówca, turyści podobno często padają ofiarami oszustw, np. wtedy gdy zapłacą w CUC, a otrzymają resztę w CUP.
Podczas wyprawy łowiczanie chcą przede wszystkim poznać życie zwykłych mieszkańców socjalistycznego państwa. Poza tym planują odwiedzić farmę krokodyli, wybrać się łódką na połowy langusty czy zobaczyć z punktu widokowego słynne więzienie w Guantanamo. Na wszelki wypadek mają ze sobą zapas żywności, która wystarczy na tydzień.
Dariusz Tadeusiak zwraca też uwagę na możliwe problemy z dostępem do internetu. Wirtualna sieć jest reglamentowana przez komunistyczne władze. Internet w kubańskich domach to rzadkość, dlatego łowiczanie będą chcieli połączyć się ze światem w kafejkach internetowych.
Inną barierą może być język. - To również będzie wyzwanie, żeby się dogadać. Kubańczycy zweryfikują moją znajomość języka hiszpańskiego turystycznego - śmieje się popularny „Daro”.
Motocykliści wrócą do kraju 9 kwietnia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
[quote name="Eggs"]No to moja ekipa też chetnie się załapie na dofinansowanie. My również mamy pasję a jesteśmy dużo bardziej biedni niż ci panowie.[/quote]Eggs wez się do roboty,bo ci panowie pojechali za swoje
EggsZa mało kukacie. Oj, za mało kukacie.
No to moja ekipa też chetnie się załapie na dofinansowanie. My również mamy pasję a jesteśmy dużo bardziej biedni niż ci panowie.
No właśnie.Jak to jest, że dofinansowanie to zawsze dostają Ci, których mimo wszystko stać na swoje zabawy?
wojtek dla ciebie szerokosci i powrotu szczesliwego pozdrawiam 54 letnia mz jaskolka
Super sprawa! Warto żyć z pasją. Ps. Mamy nadzieję, że burmistrz Kaliński dofinansuje tą wyprawę tak jak wsparł Sobola 7500 zł za wyprawę na Bałtyk z jego świtą (szczegóły - lista umów zleceń na stronie urzędu)
I keep my fingers crossed
Jaro posluguj się językiem który znasz to raz. A dwa rób tak dalej to reszta kumpli też cie oleje. Najpierw człowiek później kasa coś się złego stało z kolejnością.
Dofinansowanie na turystyke dla ludzi obnoszacych się kasą? To brzmi gorzej niż 500+dla rodziny patologicznej