
Ula Ziober i Rafał Flieger, a także Marcin Korzonek i Wojtek Ganczarek podzielili się wczoraj, 1 czerwca z publicznością, która odwiedziła salę kina Fenix, wrażeniami ze swoich rowerowych wojaży.
Po rocznej przerwie do Łowickiego Ośrodka Kultury wrócili podróżnicy, którzy w ramach imprezy „Cały świat w jednej sakwie” podzielili się wspomnieniami ze swoich rowerowych wojaży. Słowo to w pełni odzwierciedla zmagania cyklistów, czasami nawet w kilkumiesięcznej podróży.
Wczoraj, 1 czerwca w sali kinowej oprócz publiczności pojawiło się czworo globtroterów – Wojtek Ganczarek próbował streścić swoje ostatnie pięć lat życia spędzone oczywiście na dwóch kółkach, Marcin Korzonek opowiadał o blisko 800 km, które przebył w linii prostej, z południa na północ Polski (Polska Prosto Rowerem 2016), zaś Ula Ziober i Rafał Flieger zrelacjonowali jeden z etapów sztafety dookoła ziemi Bike Jamboree.
- Jak już zapomnieliście jak jest zimą, to my wam dziś przypomnimy – mówiła zadziornie dwójka ostatnich podróżników, która chwilę później opowiadała o zdjęciach wyświetlanych na kinowym ekranie.
Ziober i Flieger obok Megi Sobczak, Iśki Marchwicy i Matiego Trzeciaka postanowili pokonać jeden z najtrudniejszych etapów projektu Bike Jamboree. Pomysł, który zapoczątkowany został w ubiegłym roku w Gdańsku zakładał pokonanie 35 tys. km dookoła ziemi w formie 34 sztafet. Droga wiedzie przez 21 krajów, zaś sam projekt zakończy się w połowie przyszłego roku.
Grupa swoją podróż rozpoczęła w Biysku w Rosji, skąd po pokonaniu około 1200 km, na dwóch kółkach dotarła do Kobdo w Mongolii. Droga wiodła przez góry Ałtaj. Jak mówiła Ula Ziober, w Rosji przez blisko 300 km piątce cyklistów towarzyszył pies, którą nazwali Luśka.
- To co należy do rosyjskiej ziemi nie może jej opuścić i tak Luśka nie mogła przekroczyć granicy i kontynuować z nami podróży – przyznała Ula.
Przedstawiciele teamu mówili, że prawdziwym wyzwaniem był klimat, do którego oni nie byli przyzwyczajeni. Opowiadali, jak radzili sobie z codziennością, wspominając, że najbardziej problematyczne były awarie rowerów, które występowały po drodze. W takich chwilach musieli liczyć tylko na swoje umiejętności i wzajemną pomoc.
- Przeszkodą okazywały się rzeczy bardzo prozaiczna, nad którymi nie myśli się w normalnych warunkach, jak np. zapięcie suwaka od kurtki czy odpięcie sakw. (…) Każdy nasz ruch musiał być przemyślany, ponieważ zdjęcie rękawic na dłuższą chwilę groziło przemarznięciem dłoni – wspominali.
Oboje zgodnie przyznali, że podstawą było jednak schronienie w nocy, aby rozgrzać ciało po całodniowej podróży. Nie zawsze udawało nocować w zaciszu domów czy hoteli. Niekiedy grupa rozkładała namioty i spała w śpiworach.
- Ubranie się w śpiworze zajmuje więcej czasu, bo nie chce się wychodzić z ciepła – żartowała Ula, dodając, że ona nie lubi zim, zaś do wzięcia udziału w tak ekstremalnej podróży popchnęła ją jej ambicja.
Podróżnicy z sympatią wspominali ludzi, których spotkali na swojej drodze – od skromnego Mongoła, który odstąpił swoje łóżka, a sam z rodziną spał na podłodze, po Rosjanina – właściciela spa, który ugościł ich w swoim hotelu i pozwolił korzystać z jego dobrodziejstw.
Dziś, 2 czerwca kolejna odsłona wydarzenia „Cały świat w jednej sakwie”. Już o godz. 11 zaplanowano warsztaty Kamishibai, czyli sztuki opowiadania bajek. Równolegle w Hop Kulturze Andrzej Grzymała-Kazłowski opowie o Cyganach.
Sobotnie prelekcje rozpoczną się o godz. 17, niemalże tuż po koncercie Kamila Pivota promującego płytę "Tato Hemingway". Na pierwszy tego dnia ogień pójdą Klaudia Jadwiszczyk, Krzysztof Lewicki i ogromny pies Kadlook. Następnie relacją ze swoich podróży podzielą się Kasia Gądek i Andrzej Brandt. Ostatnim dzisiejszym (1.06) pokazem będzie wykład Piotra Strzeżysza, niemal stałego gościa łowickich spotkań.
Koniecznie zawitajcie do ŁOK i Hop Kultury!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Super przedsięwzięcie, prelekcje i pokazy na bardzo wysokim poziomie. Można było usłyszeć i zobaczyć dużo ciekawych rzeczy o odwiedzanych przez podróżników miejscach. Trzeba tylko dopracować konkursy z nagrodami, żeby nie zmieniać zasad w trakcie ich trwania.
Fascynujące, Ja zamiast pracować go pół roku gram w warcaby w parki z kolegami, ale nie mam parcia na szkło
Koleś dla mnie to ty możesz nawet spać na rowerze, ale żeby robić z tego mega sensację to już chyba nie te czasy. Lepiej by było jakbyś za robotę się wziął, założył rodzinę, do kościoła poszedł a nie cały czas miał kontakt z pedałami ....
Niektórzy pokonują rowerem większe odległości dojeżdżając codziennie do pracy i się nie chwalą