
W 14. kolejce II ligi łowiczanie podejmowani na swoim boisku Wisłę Puławy, sąsiadującą z Pelikanem w tabeli z takim samym dorobkiem punktów na koncie. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Ostatnia niedziela października zapowiadała się słonecznie i taka też była, stworzyła tym samym zawodnikom obu drużyn idealne warunki do gry. Przyjemna aura miała także wpływ na frekwencję na trybunach, która dziś (27.10) była nieco lepsza od tych notowanych w poprzednich meczach u siebie.
W porównaniu do ostatniej wyjazdowej potyczki z Wigrami, do bramki łowiczan powrócił Adrian Olszewski, którego zastąpił w Suwałkach Przemysław Perzyna. Zabrakło natomiast Paschala Ekwueme, który nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Napastnik „Ptaków” doznał ostatnio urazu i dopiero w przyszłym tygodniu powinniśmy dowiedzieć się na ile poważna jest ta kontuzja. Ponadto na ławce rezerwowych zasiadł rekonwalescent Krzysztof Brodecki, powracający dopiero do trenowania na pełnych obrotach. W kolejnych spotkaniach możemy spodziewać się, że trener Grzegorz Wesołowski będzie stopniowo wprowadzał go do gry.
W początkowych minutach spotkania działo się niewiele. Łowiczanie częściej byli przy piłce, nie stwarzając zagrożenia pod bramką rywali. Pierwszą dogodną sytuację Pelikan stworzył przeszło kwadrans po pierwszym gwizdku sędziego. Po faulu na Patryku Pomianowskim, do piłki ustawionej w odległości 22 metrów od bramki podszedł Michał Adamczyk i futbolówkę zmierzającą w okienko bramki z trudem wybił Penkovets. Kilka chwil potem nieco ciekawiej zrobiło się pod bramką Olszewskiego. Wojciech Jakubiec dobrze zgrywał piłkę głową w kierunku Konrada Nowaka, który kończył akcję strzałem, zablokowanym jednak przez Wyszogrodzkiego. 30 minuta przyniosła pierwszą sporną sytuację w tym meczu. Wydaje się, że piłka uderzona głową przez Soleckiego trafiła w rękę jednego z obrońców Wisły. Jednocześnie ani arbiter główny, ani liniowy, nie dopatrzyli się złamania reguł gry. Tymczasem chwilę później dwie dogodne sytuacje wypracowali goście. Najpierw Dawid Pożak wygrał pojedynek z Domińczakiem, ale przy wykończeniu akcji Nowakowi zabrakło centymetrów by wbić piłkę do siatki. Ten sam zawodnik minutę później wykorzystał fatalny błąd dobrze spisującego się Konrada Kowalczyka, który źle zastawiał się z piłką. Strzał zawodnika z Puław był jednak zbyt lekki i niedokładny. Jeszcze przed przerwą główkował Wyszogrodzki i uderzał Świątek, ale wynik 0:0 nie uległ zmianie.
W drugiej części gry mając nieco wolnej przestrzeni na strzał zza pola karnego zdecydował się Solecki. Pomysł był dobry, ale wykonanie już gorsze i piłka poszybował nad poprzeczką. Chwilę później pod bramką wiślaków było jeszcze groźniej. Dobrze bitej przez Ceglarza piłki nie zdołał wpakować do bramki Wyszogrodzki, a czujność zachował bramkarz drużyny przyjezdnej. Nastąpił okres gry głównie w środkowej strefie boiska i dopiero w 61 minucie w akcji ofensywnej pokazali się podopieczni Jacka Magnuszewskiego. Szymon Martuś podał do boku do Piotra Charzewskiego, lecz po jego zagraniu piłka wylądowała w rękawicach Olszewskiego. Ponadto zza linii 16 metrów uderzał Lytwynyuk, ale nie trafił nawet w światło bramki. Po stronie Pelikana o kolejne uderzenie z dystansu pokusił się „Soleś”, tym razem także chybił. W 76 minucie grę wznowioną z autu prowadzili gospodarze, niestety w polu karnym Bojańczyk nie opanował piłki, a z braku komunikacji ani Solecki ani Koman nie ruszyli do futbolówki. W ostatnim kwadransie spotkania publiczność zgromadzona przy ul. Starzyńskiego była świadkiem trzech bardziej lub mniej kontrowersyjnych sytuacji. Najpierw w polu karnym gości powstrzymywany przez stopera Wisły był Solecki. Pewnie znaleźliby się sędziowie, którzy w tej sytuacji podyktowaliby rzut karny, ale pan Piotr Łęgosz uznał, że żadnego przewinienia nie było. Później dobrze ustawionego na lewej stronie Świątka dostrzegł Pomianowski, kierując do niego podanie. Tym razem sędzia liniowy wyraźnie się zamyślił i w sobie znany sposób dopatrzył się spalonego. W 86 minucie ponownie odgwizdano pozycję spaloną Świątka. Sytuacja ta w mojej ocenie pozostaje sporna i trudna do jednoznacznej oceny. Większych emocji w tym spotkaniu już nie doświadczyliśmy. Żadna z drużyn nie potrafiła przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę i obie ekipy podzieliły się punktami. Z tego wyniku bardziej cieszył się szkoleniowiec Wisły, Jacek Magnuszewski, który w Łowiczu nie mógł wystawić swojej najsilniejszej jedenastki.
Kolejne ligowe spotkanie Pelikan rozegra za tydzień, w niedzielę 3 listopada o godzinie 13:30. Łowiczanie zagrają w Tarnobrzegu z Siarką, która wyprzedza w tabeli naszą drużynę, jednak Pelikan traci do najbliższego rywala tylko 2 punkty. Zapowiada się niezwykle ciekawe widowisko!
Martyna Czekalska
Pelikan Łowicz – Wisła Puławy 0:0
Pelikan: Olszewski, Domińczak, Dremliuk, Kowalczyk, Ceglarz, Wyszogrodzki (63 Bojańczyk), Koman, Pomianowski (89 Gołuch), Adamczyk (63 Kosiorek), Solecki, Świątek
Wisła: Penkovets, Gawrysiak, Gorskie, Kwiatkowski, Jakubiec, Pożak (46 Charzewski), Lytvynyuk, Maksymiuk, Szczotka, Martuś, Nowak
{youtube}MFoTybPo0Dg{/youtube}
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie