
W restauracji "U Pana Tadeusza Kuchnia Polska" w Domaniewicach zgromadziła się grupa osób, którzy kibicowali Zbyszkowi Bródce i Arturowi Janickiemu. Gorący doping niestety nie pomógł naszym panczenistom w awansie do finału.
Polscy panczeniści niestety nie zaliczą startu na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie do udanych.
Zbigniew Bródka z powodu urazu uda nie wystartował na swoim koronnym dystansie jakim jest bieg indywidualny na 1500 metrów, a w półfinale biegu masowego ze startu wspólnego na 1500 m nie zdołał włączyć się do walki o awans do finału. Polak co prawda początkowo znajdował się w czołówce, próbował atakować, ale z każdym kolejnym okrążeniem jego tempo wyraźnie spadało. 37-latek ostatecznie na mecie zameldował się daleko za rywalami i zajął ostatnie, 15. miejsce.
W drugim półfinale zobaczyliśmy drugiego z naszych reprezentantów Artura Janickiego. Pomimo udanego finiszu i przesunięcia się na 7. miejsce, podzielił los Bródki, a to przez zerowy dorobek punktowy za premiowane okrążenia. Janicki ostatecznie został sklasyfikowany na 11. pozycji i także nie zdołał wywalczyć przepustki do startu w finale.
W grupie, która zebrała się w restauracji "Kuchnia Polska" w Domaniewicach, byli zarówno przyjaciele sportowców, rodzina, jak i wójt gminy Domaniewice Paweł Kwiatkowski. Transmisje z półfinałowych startów wszyscy razem oglądali na ekranie telewizora, trzymając w rękach biało-czerwone flagi oraz szaliku klubu UKS Błyskawica Domaniewice. Atmosfera była bardzo sympatyczna, a doping głośny.
Po zakończeniu sobotnich finałów, mama Artura Janickiego przyznała, że "już sam start na IO w Pekinie był dla Artura ogromnym sukcesem". Podobnego zdania był również wójt gminy - Paweł Kwiatkowski, który dodał, że "to ogromne wyróżnienie dla naszego miasta, a także całej Ziemi Łowickiej, że na ZIO miała aż dwóch swoich reprezentantów".
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie