
- Naprawdę w tym biegu dał z siebie wszystko. To było widać - mówi Mieczysław Szymajda o występie Zbigniewa Bródki w olimpijskim wyścigu na 1500 metrów. Jak się okazało, występ naszego panczenisty w Pjongczangu stał pod znakiem zapytania.
O fatalnym upadku podczas zgrupowania w Inzell, tuż przed ślubowaniem i wylotem do Korei, mówił na początku wtorkowego wyścigu komentator TVP 1 Piotr Dębowski. Złoty i brązowy medalista z Soczi mocno rozbił głowę, a jedna z łyżew rozcięła mu kostkę.
- To było dosyć porządnie rozcięte, i tak szczęśliwie, że żadne ścięgno nie zostało przecięte. Gdyby tak się stało, Zbyszek chyba zrezygnowałby z wyjazdu do Pjongczangu - opowiada Mieczysław Szymajda, pierwszy trener Bródki. - Po szyciu i zabiegach zaczęło się to wszystko ładnie goić - dodaje szkoleniowiec Błyskawicy Domaniewice.
Pechowy upadek miał miejsce tuż przed końcem ostatniego treningu. - Zbyszek miał już kończyć. Na ostatnim odcinku jazdy, gdy do końca miał może sto metrów, przytrafił się ten nieszczęśliwy upadek - relacjonuje Szymajda, który jest w stałym kontakcie ze swoim najbardziej utytułowanym wychowankiem. - Takie rzeczy dzieją się w sporcie, nigdy nie można niczego przewidzieć do końca.
Tym bardziej naszemu panczeniście należą się słowa uznania za charakter i ogromną wolę walki. - Biorąc pod uwagę wszystkie przejazdy, które widziałem, uważam, że to był dobry występ. To najlepszy czas Zbyszka w sezonie (1:46,31 - przyp. red.) i nic nie można mu zarzucić. Wykonał dzisiaj to, co mógł i na co było go stać - uważa nasz rozmówca.
Tuż przed startem pan Mieczysław stwierdził, że miejsce w pierwszej ósemce będzie bardzo dobrym wynikiem. Nie udało się, Zbyszek został sklasyfikowany na dwunastym miejscu. A i tak był najlepszy z trójki Polaków.
- Gdyby może na ostatnich stu metrach jeszcze trochę mocniej popracował i próbował odjechać od Hansena, to byłby te 2-3 pozycje wyżej, ale nie więcej - ocenia Szymajda. - Widać jednak, że ile miał sił, tyle „wypalił”.
Fot. Zbigniew Bródka Facebook
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Już zaczynają się głupie tłumaczenia. Bródka jest dobry, ale nie na tyle, by rywalizować z najlepszymi na świecie. Medal był fartowny, ale spójrzmy obiektywnie: Które miejsce zajmował przez ostatnie lata w Pucharze Świata? Które miejsca w zawodach? Kiedy ostatnio stał na podium? Oczywiście nie licząc fartownej olimpiady
http://lowicz.naszemiasto.pl/artykul/nepotyzm-w-osrodku-sportu-i-rekreacji-w-lowiczu,4408408,art,t,id,tm.html
Za mało sie poli w łowickiem to i nie mo krzepy!
Po co to jechać , jak z góry było wiadomo że będzie daleko. Niech napiszą ile kosztuje taki wyjazd i przygotowania zawodnika , żeby ten sobie pojechał i wziął udział.Oczywiście były tłumaczenia , kostka bolała, mięśnie czworogłowe. Porażka wszystkich panczenistów. Teraz do roboty i zejść na ziemie.
Najlepiej to napisał p. szymajda. - dał z siebie wszystko, to było widać. A co miał nie dać. Panie tam wszyscy jechali po to , żeby dać z siebie wszystko. Co miał dojechać do mety , a póżniej powiedzieć z uśmiechem , miałem jeszcze rezerwy??
Fortuna,Małysz,Stoch,i inni też mieli FARTA?!W takim razie każdy wygrywający ma farta.