
Dwadzieścia pięć lat temu rozpoczął się w Polsce czas demokratycznych przemian, od dziesięciu lat należymy do Unii Europejskiej, od ponad sześciu jesteśmy w tzw. strefie Schengen, co daje nam już całkowitą swobodę w podróżowaniu, praktycznie bez kontroli granicznej, do znakomitej większości krajów europejskich tylko z dowodem osobistym w kieszeni. Swoboda, także w wypowiedziach, to z pewnością jedno z osiągnięć demokracji, która czasem myli się niestety z anarchią, co często widać (szczególnie w anonimowym internecie), słychać, a nawet czuć.
Dwadzieścia pięć lat temu rozpoczął się w Polsce czas demokratycznych przemian, od dziesięciu lat należymy do Unii Europejskiej, od ponad sześciu jesteśmy w tzw. strefie Schengen, co daje nam już całkowitą swobodę w podróżowaniu, praktycznie bez kontroli granicznej, do znakomitej większości krajów europejskich tylko z dowodem osobistym w kieszeni. Swoboda, także w wypowiedziach, to z pewnością jedno z osiągnięć demokracji, która czasem myli się niestety z anarchią, co często widać (szczególnie w anonimowym internecie), słychać, a nawet czuć. Szczególnie od tych, którzy są po co najmniej dwóch piwkach. I wtedy zbiera im się na odwagę, mają sporo do powiedzenia, a potrafią nawet rozłączyć kable doprowadzające prąd do nagłośnienia Bogu ducha winnej kapeli, co miało miejsce w ostatnią sobotę na Górkach. Chamstwo w czystej postaci.
Obiegowe opinie w zachodniej Europie, będącej dla wielu Polaków Ziemią Obiecaną, ciągle są dla nas mało ciekawe. Postrzega się nas jako skłonnych do nadużywania alkoholu, prymitywnych, nieokrzesanych, którym na dodatek prowadzenie samochodu często odbiera rozum. Szczególnie jeśli jest to audi albo bmw (niezależnie od wieku auta), a za kierownicą pewny siebie młody człowiek. Często z ptasim rozumkiem. I w tym postrzeganiu jest wiele racji, bo w zachodniej Europie z takim drogowym piractwem, jak u nas, trudno się spotkać. Nic dziwnego, że w tragicznych statystykach ofiar drogowych wypadków gorsi od nas są w Europie tylko Rumuni.
Oczywiście nie ma samych sukcesów, bo choćby klęska demograficzna czy duże bezrobocie, nasilające się szczególnie w ostatnich latach, to także cena wolnego rynku. Czasem w moim przekonaniu aż nazbyt wolnego, bo ciągle trwający zalew rozmaitych „Biedronek”, którym na dodatek Państwo niezwykle ułatwiało robienie biznesu w Polsce, już niemal zniszczył rodzimy handel nie tylko artykułami spożywczymi. I olbrzymia emigracja do bogatszych krajów w poszukiwaniu dobrej pracy i lepszego życia. To wielka porażka rządów ostatnich lat, choć władza bardzo lubi podkreślać i wyolbrzymiać swoje osiągnięcia. Często iluzoryczne. Bo spraw, rzeczy, zjawisk, a nawet kalekich przepisów prawa do poprawienia jest naprawdę wiele. Najtrudniej z pewnością poprawiać samych ludzi, bo przemądrzałych jest dookoła pod dostatkiem. W wielu przypadkach takich, którzy po zakończeniu skromnej często edukacji ani razu nie wzięli książki do ręki. Choć w szkole też książki jakby ich brzydziły.
Za niespełna dwa tygodnie odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Ciekaw jestem przede wszystkim frekwencji. Podczas pierwszych euro-wyborów było tragicznie. Swój głos oddał ledwie co piąty dorosły Polak. Drugie były pod tym względem nieco lepsze. Głosował już co czwarty. Może teraz przynajmniej co trzeci, bo na wiele więcej pewnie nie ma co liczyć, choć w mediach i nie tylko przedwyborcza agitacja trwa na całego. Wśród kandydatów jest także czwórka łowiczan, ale w tej wyborczej kampanii widać tylko jednego. Przy drogach, a także w samym Łowiczu, pełno jest billboardów, z których uśmiecha się do nas były łowicki wiceburmistrz, a obecnie wicewojewoda, którego wyborcza lista Polskiego Stronnictwa Ludowego (figuruje na niej jako numer cztery) przedstawia skromnie jako pracownika administracji rządowej. Usytuowanie jednej z takich „billboardowych” tablic z panem wicewojewodą ma dla mnie charakter szczególnie symboliczny. Chodzi mi mianowicie o tablicę, z której łowicki amator do wypłynięcia na szerokie, europejskie wody, spogląda na przejazd kolejowy na krajowej „siedemdziesiątce” w Arkadii. Jeśli dobrze pamiętam jakieś półtora roku temu pan wicewojewoda obiecał wiadukt nad ruchliwą kolejową magistralą. Miał zdaje się być gotowy w obecnym czyli 2014 roku. Na razie jednak trudno zauważyć, by cokolwiek w tej sprawie się działo. O pozostałych łowickich kandydatach nie ma co pisać, bo na listach swoich ulubionych partii czy ugrupowań zajmują miejsca odległe, więc ich szanse nie są nawet iluzoryczne. Po prostu ktoś te listy musi wypełnić. Na dodatek obowiązują całkowicie bzdurne „parytety”, co w moim przekonaniu ma się nijak do reguł demokracji. O zwykłym rozsądku nie wspominając.
Za dwa tygodnie skończy się to małe euro-szaleństwo, w którym wielu polityków różnego kalibru liczy na wielką kasę z Brukseli i tylko patrzeć, jak zaczną się przedwyborcze wyścigi do organów samorządowych. Znacznie bliższych przeciętnemu obywatelowi, bo wybierać będziemy, oprócz radnych, przede wszystkim wójtów i burmistrzów. Wielu z nich już teraz nie może spać spokojnie, bo na tle krajowej biedy to całkiem niezłe synekury. Bez porównania atrakcyjniejsze niż na przykład etaty nauczycielskie. Ale o tym w następnych felietonach.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie