Wczoraj (14 listopada) w Kinie Fenix w Łowiczu odbyła się premiera filmu „Dom dobry” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Po seansie widzowie spotkali się z reżyserem szeroko komentowanego dramatu. Wydarzenie zainaugurowało 60. Ogólnopolskie Seminarium Filmowe Polskiej Federacji DKF.
DKF Bez Nazwy i Kino Fenix w Łowiczu do końca tego tygodnia będą gościć uczestników 60. Ogólnopolskiego Seminarium Filmowego Polskiej Federacji DKF.
Gościem specjalnym wydarzenia był Wojciech Smarzowski, który spotkał się z widzami po piątkowym seansie filmu „Dom dobry”.
To najnowsza produkcja 62-letniego reżysera, w której została przedstawiona historia miłosna Gośki (Agata Turkot) i Grześka (Tomasz Schuchardt). Ich romantyczna relacja przeradza się w relację przemocową, a wspólny dom staje się dla głównej bohaterki najniebezpieczniejszym z miejsc.
W ciągu pierwszego tygodnia od premiery film obejrzało już ponad 600 tys. widzów w całej Polsce. Po brzegi wypełniła się sala łowickiego kina Fenix, wyprzedają się również bilety na kolejne seanse Domu dobrego.
Podczas dyskusji nad filmem, jeden z widzów zapytał reżysera o to, jaki cel przyświecał mu podczas pracy nad produkcją. Jak wyznał Wojciech Smarzowski, „Dom dobry” powstał przypadkowo.
Na pomysł nakręcenia kameralnej historii, która rozgrywa się w czterech ścianach, wpadł w trakcie pandemii. To wtedy pojawiało się coraz więcej informacji o nasilającej się przemocy domowej. Zaczął czytać artykuły, książki. Trafił do fundacji, która zajmuje się pomaganiem osobom dotkniętym przemocą.
Dzięki znajomości z Patrycją Zalewską-Mandes Wojciech Smarzowski dotarł do grupy wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy. - Rozmawiałem z tymi kobietami i już wiedziałem, że muszę zrobić ten film – wyznał reżyser „Domu dobrego”.
Zdaniem autora dramatu problem przemocy domowej to ważny temat, niestety zamiatany pod dywan. - Chciałbym, żeby państwo przestało udawać, że pomaga – stwierdził Wojciech Smarzowski. - Żebyśmy się nauczyli odróżniać przemoc od konfliktu, ale też żeby nauczyli się tego policjanci, lekarze, pracownicy sądów.
Jak zaznaczył, wszystko to, co można było zobaczyć na jego filmie, to historie zasłyszane od ofiar przemocy.
Gość został też zapytany o to, dlaczego widzowie kupują „Dom dobry” oraz z czego wynika to, że krytycy mają z nim problem.
- Robię filmy o tym, co mnie boli. W tym momencie to mnie bolało. Wiem, że zawsze jest jakaś grupa, która lubi moją opowieść i jest taka grupa, która jej nie lubi – wyznał Wojciech Smarzowski.
Reżyser bez ogródek skwitował, że ma „wywalone” na zdanie krytyków. Jak mówił, każdy może być krytykiem, reżyserem, kandydatem na prezydenta czy prezydentem.
- Chodzi o to, że bardzo łatwo jest coś pochwalić, poprzeczka wisi bardzo nisko. Ja mam tak naprawdę wywalone, zwłaszcza teraz, bo mam swoje lata. Więc czy ja dostanę nagrodę, czy mnie pochwalą czy nie, ja i tak poradzę sobie, żeby zdobyć finansowanie filmu – stwierdził.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie