
Można było domniemywać, że w niedzielne przedpołudnie do łowickich „Szkiełek”, nieformalnego klubu łowickiej „Platformy Obywatelskiej”, będą walić tłumy. Kibice Pelikana darują sobie rozgrywany o tej samej porze mecz z Wieluniem, choć można było spodziewać się wysokiego zwycięstwa łowickich futbolistów, a zjawią się gremialnie na Błoniach, zaś kościoły w tym czasie też będą świecić pustkami.
Można było domniemywać, że w niedzielne przedpołudnie do łowickich „Szkiełek”, nieformalnego klubu łowickiej „Platformy Obywatelskiej”, będą walić tłumy. Kibice Pelikana darują sobie rozgrywany o tej samej porze mecz z Wieluniem, choć można było spodziewać się wysokiego zwycięstwa łowickich futbolistów, a zjawią się gremialnie na Błoniach, zaś kościoły w tym czasie też będą świecić pustkami. Informacja o przyjeździe do Łowicza łódzkich notabli na spotkanie z ludem Łowicza i okolic tylko na portalu lowicz24.eu miała prawie 3 tysiące odsłon (a mityng był reklamowany także przez drugie łowickie medium), więc przypuszczałem, że miejsc w „Szkiełkach” może zabraknąć. Łowickich potencjalnych samorządowców z PO mieli wesprzeć swym autorytetem m.in. wojewódzki marszałek Witold Stępień (ten sam, o którym przed tygodniem pisałem, że już po pierwszym akcie znudził go rewelacyjnie wystawiony w łódzkim Teatrze Wielkim „Straszny Dwór”) oraz minister sportu Andrzej Biernat, w środowisku sportowym nazywany basenowym.
Ksywka ministra ma swoje podwójne uzasadnienie. Po pierwsze: był kiedyś szefem ośrodka sportowego z basenem w Konstantynowie pod Łodzią, ale każdy przecież gdzieś zaczynał, po drugie i bardziej istotne: zaraz po objęciu ministerialnego urzędu wpadł na pomysł, by na Kasprowym Wierchu zbudować zbiornik z wodą, krótko mówiąc basen, z którego woda popłynęłaby w dół rurami zasilając śnieżne armatki. Miał to być sposób na rozwój polskiego narciarstwa alpejskiego. Nie muszę dodawać, że pomysłem owym wzbudził dużą wesołość. Nie tylko wśród górali.
Nie wiem, czy pan Biernat ma świadomość tego, że wizyty ministrów sportu w Łowiczu niosą ze sobą pewne ryzyko. Jakiś czas temu gościł tu, otwierając „Orlika” na Korabce, Mirosław „Miro” Drzewiecki (też z Łodzi; wcześniej podobno bywał znacznie częściej, bo był z Łowiczem powiązany biznesowo), a niedługo potem ujrzała światło dzienne tzw. afera hazardowa i Miro przestał być ministrem.
Gospodarze chcieli zadbać o należyte przyjęcie zacnych gości i zaangażowali do artystycznego „entree”, rozpoczynającego ów niedzielny przedwyborczy piknik, dziecięcy zespół folklorystyczny. Trochę to moim zdaniem mało smaczne, bo co dzieciaki mają wspólnego z polityką? Co innego ludowy ansambl „Boczki Chełmońskie” z artystami dorosłymi, mającymi czynne, a nawet bierne, prawo wyborcze, ale – z tego, co słyszałem – ten zespół to domena łowickiego PSL-u. Z panem starostą na czele.
O niedzielnym mityngu i frekwencji w „Szkiełkach” obydwa łowickie portale informacyjne poinformowały niemal natychmiast, zaś frekwencja była mnie więcej taka, jak na innych tego rodzaju spotkaniach. Przyszli (a raczej przyjechali) kandydaci na radnych na czele z potencjalnym burmistrzem (debiutant w Łowiczu) i przewodniczącym rady powiatu (ten już z bogatym samorządowym, łowickim doświadczeniem, począwszy od czasów PRL-u), a oprócz tego co najwyżej kilkunastu widzów. Czyli kolejne kiszenie się we własnym sosie i wzajemne epatowanie rzekomymi sukcesami. Oraz pomysłami na to, by – powołując się na hasła propagandy gierkowskiej – Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Jeśli jednak takie przedwyborcze mityngi mają poprawić samopoczucie kandydatów, przynajmniej do 16 listopada, to czemu nie? Jeśli chcą mieć swoje pięć minut nadziei, to nikt nie może im tego zabronić. Podobnie, jak setkom innych kandydatów na radnych gminnych, miejskich i powiatowych z pozostałych partii i ugrupowań.
W każdym razie przedwyborcza kampania nabiera tempa, i choć dotyczy „tylko” samorządów, włączają się w nią całą swoją mocą także przedstawiciele rządu z panią premier na czele, nie mówiąc o parlamentarzystach oraz elita, rządowa i samorządowa, szczebla wojewódzkiego. Swoją drogą jestem ciekaw, czy jeżdżąc po kraju i uczestnicząc w kampanii wyborczej korzystają np. ze służbowych samochodów napędzanych służbowym paliwem. Czy może (co daj Boże) poruszają się własnymi? Albo przynajmniej „partyjnymi”.
Kampania trwa nie tylko na mityngach, w mediach, ale w dużym stopniu także przy drogach, o czym świadczy liczba przydrożnych billboardów reklamujących poszczególnych kandydatów. Zwiększając niestety niebezpieczeństwo wypadków, bo kierowcy zamiast koncentrować się na jeździe, odwracają uwagę w stronę wygłaskanych komputerowo fotografii swoich ulubieńców. Przy drogach Ziemi Łowickiej bezsprzecznie króluje wicewojewoda Paweł Bejda, który jako powiatowy lider Polskiego Stronnictwa Ludowego jest kandydatem do Sejmiku Wojewódzkiego. Konia z rzędem (a nawet dwa, żeby było do pary) jednak temu, kto zagwarantuje, że wicewojewoda po wybraniu go do sejmiku zrezygnuje z pełnionego urzędu, bo przecież nie można być jednocześnie państwowym urzędnikiem i samorządowcem. Chyba, że przejmie schedę po Witoldzie Stępniu. Zaś jeśli chodzi o PSL, to prawdziwą furorę na nieco miesiąc przed wyborami zrobił jeden z najważniejszych notabli tej partii, minister Sawicki, nazywając sadowników (a przynajmniej ich część) frajerami. Odsłonił tym samym pewien, charakterystyczny dla większości działaczy, sposób myślenia. Myślenia, które można by hasłowo określić jako „śmierć frajerom”. Abstrahując już od języka, żadną miarą nie przystającego do sprawowanego urzędu i do człowieka, który z racji urzędu (i podobno doktoratu) powinien mieć pewną klasę.
Na razie przed nami święto Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, więc może przynajmniej w sobotę i niedzielę media dadzą sobie spokój z polityką. Bo z pewnością nie politycy. Jeden z moich dobrych znajomych, parlamentarzysta PO, powiedział mi: „Na Wszystkich Świętych jadę oczywiście do swojego rodzinnego miasta. Będę też kwestował na cmentarzu na renowację zabytkowych grobów, bo to lepsze niż dziesiątki przedwyborczych spotkań”. Ot, mędrca szkiełko i oko.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie