
Wielkanocny Poniedziałek w Placencji i Bobrownikach zapisał się w tym roku wyjątkowo – nie tylko dzięki utrwalonej przez pokolenia tradycji święcenia pól i domów, ale również za sprawą nieplanowanego, poruszającego spotkania. Na granicy obu wsi, na trakcie łowickim, podczas spotkania chorągwiarzy, zupełnie niespodziewanie pojawił się biskup łowicki Wojciech Osial. Dla uczestników tego wydarzenia – było to jak znak z nieba.
Chorągwiarze z Placencji i Bobrownik spotkali się na granicy wsi 21 kwietnia – w Poniedziałek Wielkanocny – kontynuując wieloletni obrzęd modlitewnego obchodzenia pól. Jak wspomina Dariusz Szymanik, prezes LKS Dar Placencja, podobne wspólne spotkanie tych dwóch miejscowości odbyło się ostatnio... około 30 lat temu. – To już samo w sobie było czymś niezwykłym. Ale nikt nie spodziewał się, że wydarzy się coś jeszcze bardziej niebywałego – mówi.
Tym „czymś” było pojawienie się na granicy wsi... samego biskupa łowickiego Wojciecha Osiala. Ordynariusz był akurat w drodze na uroczystą mszę św. do kościoła w Bobrownikach, gdzie miało miejsce wprowadzenie Obrazu Matki Bożej Robotników oraz relikwii bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
– To było cudowne zrządzenie losu. Albo – jak kto woli – Boża pomoc. Biskup nie tylko nas pozdrowił, ale został z nami chwilę, rozmawiał, pytał o wszystko z ogromnym zainteresowaniem, chętnie też pozował do zdjęć, mimo że spieszył się na mszę – wspomina pan Dariusz z uśmiechem. – I tak, został też delikatnie polany wodą. Tradycji musiało stać się zadość – dodaje ze śmiechem.
Niecodzienne spotkanie było powodem nie tylko ogromnej radości, ale i... odrobiny zazdrości ze strony innych chorągwiarzy. – Najbardziej zazdroszczą nam tego spotkania ci z Zielkowic – bo przecież nasz biskup właśnie stamtąd pochodzi – mówi z uśmiechem pan Dariusz.
Obrzęd obchodzenia pól i domostw z chorągwią jest wielowiekową tradycją żywą w wielu podłowickich wsiach. Chorągwiarze wyruszają o świcie – w Placencji zwykle około 6:00 rano – i mają do przejścia wiele kilometrów. Ci z Placencji około 10-12. Po drodze modlą się przy tzw. kopcach – okrążają każdy z nich trzy razy, wtykają wielkanocną palemkę z Niedzieli Palmowej, święcą wodą i odmawiają litanię. Po drodze co roku spotykają się z chorągwiarzami z Zielkowic i Parmy.
– Mamy cztery kopce na narożnych granicach naszej wsi. Ostatni znajduje się przy granicy z Zielkowicami od strony Wygody. To miejsce, w którym odmawiamy litanię do wszystkich świętych i wspominamy tych naszych chorągwiarzy, którzy odeszli w ostatnim czasie. Tam też tradycyjnie leje się wodą i buja podrzucając do góry tzw. „fryców”, czyli tych , którzy idą z nami po raz pierwszy – mówi pan Dariusz.
Jeszcze kilka lat temu polewano i bujano tam również „starych kawalerów” – żeby zachęcić ich do żeniaczki. – Teraz już chyba nie ma potrzeby – śmieje się nasz rozmówca. Nie zapominamy też o obejściu i poświęceniu wodą naszego boiska, które znajduje się pomiędzy 3 i 4 kopcem. Tam też jest chwila na odpoczynek i małe "śniadanko", na które zaprasza prezes klubu pan Dariusz. Dodaje też, że wśród chorągwiarzy Placencji, Parmy i Zielkowic jest wielu jego obecnych lub byłych zawodników.
Po zakończeniu obchodów pól, chorągwiarze wracają do wsi, śpiewając pieśni wielkanocne przy dźwiękach bębna. Odwiedzają domy, gdzie wejścia na posesje są otwarte albo gdzie mieszkańcy wyraźnie czekają na ich wizytę. Woda leje się wtedy wiadrami, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Całość kończy się około godziny czternastej.
– Biorę udział w tym obrzędzie od blisko 50 lat. Zaczynałem jako nastolatek – wspomina z dumą nasz rozmówca.
Tegoroczne święcenie pól w Placencji i Bobrownikach na długo pozostanie w pamięci mieszkańców – nie tylko przez pryzmat żywej tradycji, ale przede wszystkim dzięki niespodziewanemu, serdecznemu spotkaniu z pasterzem diecezji.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie