Reklama

Obieżyświat z Łowicza. Jarosław Siekierski zwiedził 53 kraje, ale chce zobaczyć cały świat – CZĘŚĆ 2

Gdy miał 21 lat spełnił swoje pierwsze marzenie i wyjechał do USA. Oglądał wschód słońca na szczycie Fudżi, zamieszkał z narzeczoną na Bali. Zwiedził 53 państwa na sześciu kontynentach, ale wciąż ma apetyt na więcej. Nam opowiedział o swojej podróżniczej pasji.

Jesienią 2018 roku Jarek rozpoczął kolejną podróż. Tym razem już nie samotną. Towarzyszyła mu jego dziewczyna Ola, z którą poznali się w Łowiczu. Chodzili razem do klasy w liceum. Dekadę po maturze byli parą, a obojgu zamarzyły się dłuższe wakacje.

Gdy jedne drzwi się zamykają, drugie się otwierają
Przed wyjazdem Jarek odszedł z pracy i założył własną firmę w tej samej branży (SEO). Klienci nie pojawili się od razu. - Byłem przerażony, ponieważ wiedziałem, jakie to są koszta. Miałem świadomość, że oszczędności na pewno nie pozwoliłyby mi na realizację podróżniczych planów - przyznaje.

Łowiczanin wiedział też, że gdy jedne drzwi się zamykają, to drugie się otwierają. - Niedługo po odejściu z pracy dostałem telefon od kolegi, z którym nie gadałem cztery lata. Powiedział, że ma klienta, który szuka kogoś do SEO - uśmiecha się Jarek. Miłośnicy podróżowania mogli rozpocząć nową przygodę.

- Zaplanowaliśmy, że będziemy w podróży dwa miesiące. Zaczęliśmy do Singapuru, przez Tajlandię, Kambodżę i Filipiny, gdzie byliśmy najdłużej. Później Hongkong i stamtąd mieliśmy wracać do Australii. Taki był zamysł, ale ja już z tyłu głowy wiedziałem, że chcę zrobić podróż dookoła świata - wspomina.

Zamiast powrócić do Australii, z Hongkongu para poleciała na Bali. - Wiedziałem, że jest tam fajnie i dosyć tanio, więc pomyślałem, że możemy tam pomieszkać. Tym bardziej, że przez półtora miesiąca wszystko szło super, jeśli chodzi o pracę zdalną - wyjaśnia Jarek.

Coś, co zmieni twój punkt widzenia na świat
Jarek rozwijał swój biznes oraz nauczył Olę copywritingu, dzięki czemu również dziewczyna mogła pracować zdalnie. Na Bali mieszkali w domku z wysokim płotem i basenem. Wynajęli skuter, którym jeździli po całej wyspie. Odwiedzili ich rodzice, byli zachwyceni.

- Każdemu zazdroszczę pierwszej wizyty w Azji. To coś, co zmieni twój punkt widzenia na świat do końca życia. Zobaczysz, że można inaczej i że jest zupełnie inne życie - przekonuje obieżyświat, który dorastał na łowickim Zatorzu.

Po trzech miesiącach na Bali, kolejna na rozkładzie była urocza wyspa Koh Lanta na zachodnim wybrzeżu Tajlandii. Dalej Jarek i Ola dotarli autobusem do Malezji, a stąd samolotem do Indii. - Gdzie wszędzie chcieli nas oszukać - wtrąca 33-latek.

Przebierany pracownik stacji
Na stacji kolejowej w Delhi do podróżnych z Polski podszedł ładnie ubrany pan z legitymacją. Byli przekonani, że to pracownik stacji.

- Wziął zakupione przez nas bilety i zaczął na nich coś kreślić długopisem. Mówił, że mamy bilety dla obywateli Indii, a nie dla turystów i musimy dopłacić, żeby pojechać dalej - opowiada Jarek.

Ani ochrona, ani pracownicy kolei nie reagowali. Wędrowcy z Europy stwierdzili, że coś tu nie gra. - Okazało się, że mieliśmy rację. To był oszust, który chciał nas oszukać w biały dzień - mówi 33-latek.

Dwójka turystów zwiedziła jeszcze Taj Mahal i stamtąd miała jechać pociągiem do Waranasi. Po tygodniu w Delhi i Agra oboje uznali, że mają dość Indii.

Śpiący strażnik
Wsiedli więc do pociągu jadącego w kierunku Nepalu. Spali na podartym prześcieradle i jedli wafle ryżowe. W pociągu bez przedziałów, pełnym ludzi, spędzili ponad dobę.

Opuszczając Indie musieli wejść do stojącego 20 metrów od drogi blaszaka, w którym otrzymali stosowną pieczątkę. Później przeszli przez mostek do kolejnej blaszanej budki, tym razem po stronie nepalskiej, po nową wizę. - Gościu w środku spał, 10 minut czekaliśmy aż się obudzi i nas zauważy - śmieje się Jarek.

Bez sklepów i bez prądu
W Nepalu para wyskoczyła na trzydniowy treking na górę Ghorepani. - To była bardzo przyjemna wyprawa z przepięknymi widokami. Przedzieraliśmy się przez wioskę, w której mieszkało może 40 osób. Niesamowite było zobaczyć to, jak żyją ci ludzie. Bez sklepów, przez większość dnia bez prądu - wyznaje nasz rozmówca.

Stolicę Nepalu Katmandu zapamiętali jako bardzo zanieczyszczone miasto z lotniskiem, na którym... nic nie ma. Jest jedna wielka hala, palarnia i toaleta. Stamtąd podróżnicy wrócili do Tajlandii, a następnie obrali kurs na Tajwan. - Piękna przyroda, fajni ludzie, bardzo nowoczesne miasto Tajpej - wspomina 33-latek.

Mandarynki, nurkujące kobiety i pomniki... penisów
Odkryciem była koreańska wyspa Jeju, która słynie z niesamowicie słodkich mandarynek, kosmetyków oraz nurkujących kobiet.

- Ponieważ dużo mężczyzn ginęło na morzu, to one musiały brać odpowiedzialność za rodziny, więc nauczyły się świetnie nurkować i zdobywać owoce morza – mówi Jarek. Wszędzie było też bardzo dużo pomników penisów. - Chyba w hołdzie tym mężczyznom - zgaduje.

Japonia? Top!
Stąd trafili do Japonii. Jarek przyznaje, że Kraj Kwitnącej Wiśni zrobił na nim największe wrażenie spośród wszystkich państw, jakie odwiedził do tej pory.

- To jest zupełne inny świat, inna mentalność. To miejsce, które ma swoje własne zasady. Połączenie nowoczesności z naturą. Jest tu wiele udogodnień dla człowieka, a do tego mają niesamowitą kuchnię - wymienia.

Para wybrała się m.in. na zawody sumo, zwiedziła Hiroszimę i Kioto z wieloma zameczkami i lasami bambusowymi. Pojawiła się też okazja do wejścia na Fudżi, które jest czynnym stratowulkanem, a jednocześnie najwyższym szczytem Japonii.

Niezapomniany wschód słońca
Młody mężczyzna nigdy nie sądził, że można wejść na Fudżi. Gdy wchodzili z dziewczyną na szczyt mieli drewniane kije, które pomagały w wędrówce i są świetną pamiątką, dzięki wypalanych na nich znaczkach.

Łowiczanie rozpoczęli wyprawę rano, a około 18 dotarli do schroniska. - Bardzo się źle czuliśmy, bolały nas głowy, nie mieliśmy czym oddychać - wspomina Jarek. Po regeneracji, o 2 w nocy, para rozpoczęła tzw. atak szczytowy.

Do celu dotarli pół godziny przed wschodem słońca. - Niesamowite wrażenie być na wulkanie i podziwiać wschód słońca, popijając ciepłe kakao - wyznaje nasz rozmówca. Jak podkreśla, to bezcenne momenty, których nie da się kupić. - Warte każdego kroku, który się poczyniło.

Z Azji łowiczanie obrali kurs na Amerykę Północną, a dokładnie na Kanadę. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że tak mocno urzekną ich tamtejsze góry i lasy.

Widzieliście gdzieś grizzly?
W Kanadzie wynajęli samochód i pojechali w tamtejsze góry i lasy do stanu Alberta. - Tam szczęki po prostu opadły nam do ziemi -opowiada Jarek. Byli zachwyceni naturą. Spali w namiocie na polu biwakowym.

- Te miejsca były prawdziwą petardą. Mieliśmy dużo przestrzeni dla siebie, prywatność. Wspaniale było spędzić wieczór przy ognisku, zajadać steka z warzywami i oglądać gwiazdy - przekonuje.

Widzieli niedźwiedzie, grizzly i brunatne, dużo kozłów, sarny, jelenie, łosie. Spotkali też faceta w klapeczkach i koszulce jadącego na rowerze, który szukał... misia grizzly.

Internet? Jak kupisz zdrapkę i tylko przez godzinę
Następna na podróżniczym szlaku była Kuba, która okazała się zderzeniem z zupełnie innym światem. - System komunistyczny. W sklepach mało produktów, głównie ocet. Rum jest tańszy od wody. Mnóstwo pięknych, starych amerykańskich samochodów - relacjonuje łowiczanin.

Internetu ogólnie nie ma. Można kupić kartę-zdrapkę, która pozwala na godzinny dostęp do internetu. - Idziesz z laptopem na główny ryneczek w mieście, bo tylko tu łapie Wi-Fi, i podajesz login i hasło ze zdrapki - oświadcza miłośnik poznawania nowych miejsc.

Pierwszą rzeczą, którą kupili w Cancun w Meksyku, były kanapki. Kilka tygodni spędzili w Playa del Carmen nad Morzem Karaibskim. Stamtąd ruszyli do Ameryki Środkowej, poczynając od Belize, przez Gwatemalę, Salwador, Kostarykę, Panamę, Honduras, Nikaraguę.

Zamieszki
Poruszali się dalej na południe, gdzie robiło się coraz mniej bezpiecznie. Nie wjechali do Ekwadoru, gdzie wybuchła wojna domowa. Niebezpiecznie było też w Boliwii, gdzie ludzie wyszli protestować na ulice.

- Protestujący wrzucali dynamit do studzienek i co chwilę słyszeliśmy wybuchy. Mnóstwo policji, zablokowane drogi. Stolica La Paz była odcięta od reszty kraju. Nie dochodziło paliwo, transport. W sklepie mieliśmy 10 minut na zrobienie zakupów - wymienia łowiczanin.

Z Boliwii para miała wykupione bilety na pociąg do Argentyny. - Uciekliśmy jednak na lotnisko i wykupiliśmy pierwszy lot do stolicy Peru Limy - oznajmia Jarek. Tam spędzili ponad miesiąc. Potem ruszyli do Brazylii, przez pewien czas mieszkając przy plaży na Copacabanie.

Po roku życia na walizkach, Jarek i Ola zakończyli swoją podróż w grudniu 2019 roku, tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa.

O tym, co dają Jarkowi podróże i jak bardzo zmieniły jego postrzeganie świata, dowiecie się w kolejnym artykule.

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Bolek - niezalogowany 2022-04-17 23:10:13

    Gościu jesteś wielki! Szacun!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Dudi - niezalogowany 2022-04-18 16:50:07

    Zasadnicze pytanie - ceny biletów, noclegów, wyżywienia? Skąd na to wszystko miał pieniądze? Jak zarabia na życie? Podróże są fajne i fascynujące, ale i kosztowne, więc ja bym prosił o opisanie ile takie podróże kosztowały opisywanego bohatera podróży i ile czasu odkładał na to pieniądze, czy brał kredyty, czy szukał sponsorów (coś na zasadzie tester wycieczek)? Ciekawi mnie to po prostu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Obserwator - niezalogowany 2022-04-18 20:39:54

    Dokładnie tak, podróżowanie jest super, tylko bez kasy nie da się wszystkiego ...

    • Zgłoś wpis
  • Jarek Siekierski - niezalogowany 2022-04-19 03:28:14

    Czesc, wszystko finansowalem z wlasnej kieszeni. Podczas podrozy pracowalem zdalnie wiec mialem na biezaco doplyw gotowki :)

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    NG or what? - niezalogowany 2022-04-21 02:43:07

    Zdalnie dla?...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Dudi - niezalogowany 2022-04-21 16:09:31

    "Co drugi copywriter otrzymuje pensję od 3 710 PLN do 5 600 PLN. 25% najgorzej wynagradzanych copywriterów zarabia poniżej 3 710 PLN brutto" źródło www.wynagrodzenia.pl

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Brak odwagi - niezalogowany 2022-04-22 08:53:37

    Super. Gratuluję odwagi i determinacji. Życzę kolejnych podróży. Pozdrawiam serdecznie

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do