Reklama

Po nas choćby potop

05/02/2015 09:14

O tym, że gdzieś w Polsce zaczyna być gorąco dowiadujemy się głównie z mediów, choć nazwa „Łowicz” też pojawiała się ostatnio w serwisach informacyjnych stacji telewizyjnych i radiowych. Łowiccy rolnicy włączyli się bowiem w ogólnopolski (choć to może nadużycie pisać „ogólnopolski”, bowiem działania ograniczyły się na razie do kilkunastu miejsc) protest przeciwko polityce rządu, a szczególnie działaniom ministra rolnictwa, blokując na jakiś czas łódzką obwodnicę na wysokości Blichu.

O tym, że gdzieś w Polsce zaczyna być gorąco dowiadujemy się głównie z mediów, choć nazwa „Łowicz” też pojawiała się ostatnio w serwisach informacyjnych stacji telewizyjnych i radiowych. Łowiccy rolnicy włączyli się bowiem w ogólnopolski (choć to może nadużycie pisać „ogólnopolski”, bowiem działania ograniczyły się na razie do kilkunastu miejsc) protest przeciwko polityce rządu, a szczególnie działaniom ministra rolnictwa, blokując na jakiś czas łódzką obwodnicę na wysokości Blichu. Prawdę powiedziawszy rolniczej desperacji się nie dziwię, bo głównie ze względu na zamknięcie wschodnich rynków dla owoców, warzyw, mięsa i w ogóle produktów żywnościowych ceny skupu płodów rolnych i żywca dramatycznie spadły, więc wiele gospodarstw stanęło albo wkrótce stanie na skraju biedy. A minister, jak cała jego partia, więcej pozoruje skutecznych działań niż faktycznie taką skuteczną (wobec rolników oczywiście) politykę uprawia.

Owe niskie ceny w punktach skupu jakoś nie chcą się przełożyć na ceny w sklepach, więc wniosek jest prosty. Bieda jednych oznacza możliwość szybszego bogacenia się innych: zakładów masarskich, mleczarskich, przetwórni warzyw i owoców nie wspominając o pośrednikach, bo zwykle ci zarabiają najwięcej. A chciwość ludzka nie zna granic. Łowicką mleczarnię (mam nadzieję, że prezes Jan Dąbrowski się nie obrazi za ten termin, bo łowicka OSM jest przecież jedną z największych w kraju) trzeba jednak pochwalić za wprowadzanie na rynek ciągle nowych produktów. Dla mnie szczególnie cenne jest pojawienie się w sklepach mleka pozbawionego laktozy, które polecam wszystkim po pięćdziesiątce i także rodzicom niektórych dzieci, których organizmy nie tolerują tego naturalnego komponentu krowiego mleka. Tyle, że jeszcze dwa tygodnie temu w firmowym sklepie przy Zduńskiej za półlitrowe opakowanie płaciłem bodaj 1,43 zł, a ostatnio już 1,88 (mogę się minimalnie mylić w groszach).

W Bawarii czy Hesji spotykałem bardzo przyzwoicie urządzone targowiska (pod dachem), w których niemieccy bauerzy sprzedawali swe wędliny, masło, sery, soki, a nawet produkty nie przetworzone: owoce czy warzywa. Nie muszę dodawać, że cieszyły się one wielkim zainteresowaniem kupujących. W Łowiczu, a i w innych mniejszych i większych miastach, tak urządzone targowiska też bardzo by się przydały, zaś polityka władz powinna wesprzeć wszelkie rolnicze inicjatywy. Na razie większość handlu oddano zachodnim supermarketom, które działają oczywiście w swoim, a nie naszym interesie, opowiadając bajki, jakie to płacą podatki. TOTALNA BZDURA. Ich podatki to przede wszystkim VAT, który przecież płaci klient, a oni ten podatek (na dodatek pomniejszony – każdy prowadzący działalność wie, o co chodzi) jedynie odprowadzają do fiskusa.

W jednym z wywiadów ze znanym politykiem opozycji przeczytałem ostatnio, że w wyprowadzaniu pieniędzy z Polski właściciele sieci handlowych nie mają najmniejszych skrupułów traktując nas jak kraj neokolonialny. Zleca się na przykład firmie z kraju macierzystego, należącej do tego samego koncernu, opracowanie koncepcji rozmieszczenia towarów na półkach, a faktura na tę „usługę” opiewa na grube miliony. Na dodatek w płaceniu podatków mają niezwykłe preferencje i ulgi.

Nasze władze takimi antypolskimi, czasem wykreowanymi przez samych rządzących, działaniami nie przejmują zdaje się zanadto myśląc głównie o stołkach (własnych oraz krewnych i znajomych króliczka) i fruktach z tym związanych. I to zarówno na górze, jak i na samym dole, co widać choćby po naszym powiecie. Hasłem przewodnim – po nas choćby potop, a hasłem na dziś: kasa, podróże i balanga. Pisanie czy mówienie o tym to jednak rzucanie grochem o ścianę, a hucpa przekracza wszelkie granice. Dowodów aż nadto.

*

W środę, 4.lutego wspólnie z kilkoma, może kilkunastoma, osobami z Łowicza na warszawskim cmentarzu na Wawrzyszewie pożegnaliśmy ś.p. Tadeusza Serwacha. Był to naprawdę wspaniały, a jednocześnie bardzo skromny, człowiek. Troszkę ode mnie starszy. Skończył SGPiS (obecnie SGH) i na zawsze został w Warszawie. Przez wiele lat był wicedyrektorem departamentu w Ministerstwie Skarbu, urzędnikiem niezwykle kompetentnym. Jego, dawno już nieżyjący, ojciec był wykładowcą muzyki w łowickim liceum pedagogicznym i czas jakiś organistą w kościele św. Ducha. Mama, dobrze po dziewięćdziesiątce, jest bardzo mocno schorowana. Nadal mieszka w Łowiczu.

Tadeusz Serwach przegrał, jak tysiące innych osób, walkę z rakiem. Dopóki mógł ciągle przyjeżdżał do Łowicza. Bardzo pomógł szkole pijarskiej „załatwiając” (bo u nas ciągle coś trzeba załatwiać) pieniądze na budowę sali gimnastycznej. Szkoła była mu za to bardzo wdzięczna. Nabożeństwo żałobne współcelebrował założyciel szkoły ojciec Eugeniusz Śpiołek, a swój feryjny urlop przerwał, przyjeżdżając znad morza, obecny dyrektor Przemysław Jabłoński, choć osobiście Tadeusza nie miał okazji poznać. W mojej pamięci Tadeusz Serwach pozostanie na zawsze, mam nadzieję, że w pamięci wielu łowiczan także. Bo przecież, jak napisał Horacy, a przytoczył w „Lalce” Bolesław Prus, non omnis moriar.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do