
Zima tym razem okazuje się dla nas wyjątkowo łaskawa. Zaatakowała z lekka dopiero w drugiej połowie stycznia, miesiąc po jej „urzędowym”, kalendarzowym początku, a przecież w ostatnich latach bywało, że nie przejmowała się kalendarzem i już Andrzejki mieliśmy śnieżne i mroźne. Radowali się skarbnicy w gminach i miastach, bo tym razem można było poważnie zaoszczędzić na odśnieżaniu.
Tylko dzieci były zmartwione i wcale im się nie dziwię, bo jak pamiętam swoje dzieciństwo, to zawsze w grudniu wypatrywało się śniegu i mrozu, żeby wyciągnąć z komórki sanki, a z domu łyżwy. Na szczęście razem z feriami zima przypomniała o swoich zaletach, więc ci, którzy nie mogli wyjechać w góry, a lubią zabawy na śniegu i lodzie, mają jako takie możliwości także opodal swych domów. W każdym razie zachęcam do korzystania z uroków zimy, bo to samo zdrowie. A przesiadywanie przed komputerem czy zabawy innymi elektronicznymi gadżetami zdrowia nie dodadzą. Dzieci mogą tego nie rozumieć, ale rodzice powinni.
W życiu publicznym karierę zrobiło powiedzenie „Sorry, taki mamy klimat!” pani Elżbiety Bieńkowskiej, niebrzydkiej blondynki ze Śląska, wicepremier i minister w jednej osobie, której premier Tusk wyraźnie powierzył rolę wizytówki swojego rządu. Pani Bieńkowska miała nadać temu rządowi twarz ludzką, sympatyczną i pełną troski o dobro obywateli. A wyszło, jak wyszło. Pierwsze zetknięcie z rzeczywistością czyli z gigantycznymi opóźnieniami na kolei, spowodowanymi zamarzającym deszczem i oświadczenie, jak to się popularnie mówi, z grubej rury. Można byłoby w odwrotną stronę, używając tej samej terminologii i retoryki, powiedzieć: Sorry, taki mamy rząd! To znaczy mamy taki, jaki sobie wybraliśmy, albo jak nas do tego namówiły stacje telewizyjne, bo to one (niestety) mają gigantyczny wpływ na to, co dzieje się w ludzkich umysłach przed każdymi wyborami. Zaś preferencje, szczególnie w TVN, a także w TVP, są aż nadto widoczne. Cielęcy zachwyt nad jednymi, nienawiść poparta cynizmem, wyśmiewaniem i często nieprawdziwymi informacjami, w stosunku do drugich. To jest niestety tragiczne, bo mocno spolaryzowało społeczeństwo, choć na obu społecznych biegunach wiedza o tym, jak jest naprawdę na szczytach władzy, jest niezwykle mizerna. Czasem żadna.
Władze lokalne też mamy takie, jakie sobie sami wybraliśmy. Szczególnie mało sympatyczna sytuacja wytworzyła się w powiecie, gdzie konfrontacja dwóch obozów przybrała na sile, lecz trochę niespodziewanie dla obozu trzymającego do tej pory władzę zaowocowała istotnymi przegrupowaniami. Siły skupione wokół PSL straciły w Radzie Powiatu przewagę, co zaowocowało zmianą przewodniczącego. Układ wytworzył się lekko paradoksalny, bo starosta ma teraz Radę przeciw sobie. Przynajmniej tak to wygląda. Chyba, że pójdzie po rozum do głowy i albo zdecyduje się na pełną współpracę z większością w radzie (co jest jednak mało prawdopodobne, bo zacietrzewienie jest spore) albo jako człowiek honoru podda się ocenie tejże Rady, jak to zrobił półtora roku temu poprzedni starosta, a od środowego (29 stycznia) wieczoru nowy przewodniczący Rady.
Jesienią będziemy mieli wybory do samorządów wszystkich szczebli. W lokalnej rzeczywistości naród bardziej obiektywnie potrafi swych przedstawicieli ocenić niż to jest w przypadku Sejmu i Senatu. I jak trzeba docenić, a jeśli władza myśli głównie o sobie, swoich krewnych i znajomych królika, to lud ma pełne prawo się zdenerwować. Zaś od wieków bywa przecież, że vox populi – vox Dei. Szczególnie w demokracji. Choć dla władzy wygodniejsza byłaby nieraz inna rzymska maksyma: „Ora et labora” czyli „módl się i pracuj”. Zaś władzę zostaw w spokoju.
PS. Wnikliwi obserwatorzy łowickiego rynku medialnego (o ile taki w ogóle istnieje) zauważyli, że mój felieton zmienił miejsce zamieszkania. W szczegóły nie będę wchodził, nie ma takiej potrzeby. W każdym razie zapraszam przynajmniej raz w tygodniu na portal www.lowicz24.eu Krzysztof Miklas
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie