
Zwarcie instalacji elektrycznej było przyczyną pożaru, do którego doszło 18 września w zakładzie wulkanizacyjnym w Stachlewie (gm. Łyszkowice).
Zgłoszenie o pożarze w zakładzie wulkanizacyjnym wpłynęło po godzinie 14. Z uwagi na strefę chronioną, tzn. obszar na granicy dwóch powiatów – skierniewickiego i łowickiego do zdarzenia zadysponowano jednostki z obu powiatów.
Łącznie na miejsce dojechało 12 zastępów – trzy z JRG Łowicz i jedna z JRG Skierniewice oraz druhowie z Mokrej Prawej, Makowa, Stachlewa, Bobrownik, Parmy, Dzierzgowa, Bełchowa oraz Łyszkowic.
Z uwagi na charakter zakładu, znajdujący się wewnątrz sprzęt i wyposażenie, pożar bardzo szybko zaczął się rozprzestrzeniać. Początkowo mienie próbował uratować właściciel i jego dwóch synów. Niezbędna była jednak pomoc strażaków.
Kiedy dotarli oni na miejsce panowało bardzo silne zadymienie spowodowane przez palące się opony. - Praktycznie pożar był już bardzo mocno zaawansowany, skupiliśmy się na szybkim ugaszeniu ognia i zabezpieczeniu miejsca zdarzenia – powiedział nam Arkadiusz Makowski, rzecznik KP PSP w Łowiczu.
Całkowitemu spaleniu uległy dwa budynki parterowe o powierzchni około 140 m kw. Jeden z nich to zakład wulkanizacyjny, drugi to pomieszczenia do przechowywania opon. Zniszczeniu uległ także sprzęt znajdujący się wewnątrz – elektronarzędzia, wyposażenie budynku oraz opony. Straty oszacowano na 80 tys. zł.
Dzięki szybkiej reakcji strażaków uratowano mienie, które znajdował się w sąsiedztwie zakładu. Były to m.in. garaże i siłownia. Wartość tego mienia oszacowano na 100 tys. zł.
W wyniku zdarzenia dwie osoby zostały poszkodowane, z czego jedna została zabrana przez Zespół Ratownictwa Medycznego do szpitala. Powstałe obrażenia powstały prawdopodobnie w wyniku podjętej próby gaszenia ognia z powodu wdychania szkodliwych oparów.
Akcja strażaków trwała niespełna trzy godziny.
Fot. OSP KSRG Łyszkowice
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie