Reklama

Barbara Frątczak o świątecznych zwyczajach i tradycjach w domu rodzinnym

Święta Bożego Narodzenia są czasem wyjątkowym, bo rodzinnym i magicznym. Z okresem tym związanych jest wiele tradycji, zwyczajów i obrzędów, które niestety są coraz częściej zapominane.

Zwyczaje świąteczne co prawda w wielu regionach naszego kraju się przenikają, ale są również takie, które są charakterystyczne tylko dla danego miejsca. A jak to jest na Ziemi Łowickiej? Informacji zasięgnęliśmy u jednej z twórczyń ludowych – Barbary Frątczak.

Twórczyni ludowa wspomina, że przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynały się już w pierwszą niedzielę Adwentu, a czasami nawet dużo wcześniej. Rozpoczynały się one od generalnych porządków w domach czy przeglądu ozdób choinkowych, które często trzeba było robić od nowa (np. łańcuchy z kolorowego papieru czy bibuły).

CHOINKA

Choinka była przynoszona do domu dopiero w wigilijny poranek. Ubieranie świątecznego drzewka rozpoczynało się od zawieszenia świeczek (przypominających tych ustawianych na tortach urodzinowych) bądź też lampek elektrycznych – to one właśnie pojawiały się w domu Barbary. Następnie na drzewko trafiały drobne jabłka i orzechy zawinięte w sreberka po cukierkach, papierowe łańcuchy, bombki (największe, najładniejsze na górze drzewka) i oczywiście anielskie włosie, które wykonane z przeźroczystej folii przepięknie mieniło się w świetle. Na czubku drzewka umieszczana była sześcioramienna gwiazda, w środku której umieszczana była świeczka. Pod gwiazdą musiał być zawieszony Anioł wykonany z tekturki. Nie mogło oczywiście zabraknąć waty imitującej śnieg.

Na choince pojawiały się również gwiazdki wykonane z pasków papieru, łódeczki z łupinki orzecha czy głowa Świętego Mikołaja wykonana o dziwo z wydmuszki jajka, na której malowało się oczy i noc, a ponadto przyklejało papierową czapeczkę oraz watę, która zastępowała brodę i wąsy, a także baletnice z papieru.

STÓŁ ŚWIĄTECZNY

Wigilijny stół przykrywał oczywiście biały obrus, na którym jako pierwszy pojawiał się opłatek. Po złożeniu życzeń, na stole pojawiał się talerz z pokrojonym na kawałki jabłkiem oraz talerz z domowymi ciasteczkami/herbatnikami. Dopiero potem na stole stawiane były wigilijne potrawy. U Barbary Frątczak nie było ich jednak 12, jak podają niektóre przekazy z naszego kraju, ale 9. Wśród potraw była m.in. kompot z suszonych owoców z kluskami, karp (który jednak nie był dostępny we wszystkich domach) smażony na domowo tłoczonym oleju rzepakowym, śledzie w occie, kapusta z grzybami i grochem oraz pierogi z kapustą. Nowością, która pojawiła się na stole w rodzinnym domu, była sałatka warzywna. Nie mogło oczywiście zabraknąć słodkości, tj. makowiec czy sernik.

Z dzieciństwa Barbara nie przypomina sobie jednak obecności kutii, która obecnie jest bardzo popularna w wielu domach.

Podobnie jest z modlitwą przy stole świątecznym – zwyczaj ten nie był kultywowany z rodzinnym domu twórczyni ludowej. Przypuszcza, że w naszym regionie pojawił się on w momencie, kiedy do Łowicza przybył biskup Józef Zawitkowski. To właśnie proboszcz parafii katedralnej wprowadził zwyczaj dodawania do opłatków kartki z fragmentem ewangelii, która odczytywana była przed wieczerzą.

Jednym ze zwyczajów świątecznych jest kładzenie sianka pod obrus. Jak wspomina nasza rozmówczyni, w jej rodzinnym domu nie było jednak takiego zwyczaju. Kultywowanie sianka pod obrusem przeniknęło jednak w późniejszym czasie.

Po uroczystej kolacji rozpoczynano kolędowanie, a że rodzina Barbary była liczna, a do tego Wigilia spędzana była z sąsiadami, to zwyczaj ten bardzo fajnie się sprawdzał.

W tym miejscu nasza rozmówczyni wspomina również, że w Wigilię, tuż przed kolacją, młodzi chłopcy chodzili po domach z tekturową szopką, którą można było gotową kupić w sklepie, śpiewali kolędy, a za to otrzymywali słodycze bądź też kawałek ciasta, ale najczęściej jednak drobne pieniądze

PRZESĄDY / ZWYCZAJE / OBRZĘDY

Jak dowiadujemy się od Barbary Frątczak, w łowickim do przesądów, zwyczajów i obrzędów związanych z Bożym Narodzeniem od zawsze przywiązywano bardzo dużą wagę.

Od dziecka przypominano jej, i jej rodzeństwu, że przez cały dzień należy być pogodnym, uśmiechniętym, uprzejmym, nie kłócić się i nie gniewać, a także pomagać przy przygotowaniach wieczerzy wigilijnej, bo mawiano, że jaka Wigilia, taki cały rok.

Wspomina, że w ciągu dnia młode dziewczęta wróżyły sobie z liczby przyniesionych drewek na opał. Liczba parzysta oznaczała rychłe wyjście za mąż. Przyszły mąż miał nadejść natomiast z tej strony, w którą upadło upuszczone niechcący drewko. Wieczorem zaś dziewczęta uważały, z której strony zaszczeka pies, bo właśnie z tej strony miał nadejść przyszły mąż.

Jak nam powiedział, wiele wróżb odnosiło się również do pogody, która często wiązała się także z plonami czy zwierzętami domowymi – niebo gwiaździste było zapowiedzią tego, że kury będą znosić dużo jaj.

Z dzieciństwa Barbara pamięta również, iż Boże Narodzenie, czyli 25 grudnia, należało spędzać we własnym domu, z rodziną, nie odwiedzać nikogo i nie przyjmując nikogo u siebie. Natomiast w św. Szczepana (26 grudnia), jeśli któryś z gospodarzy posiadał parobka, to przyprowadzał go, a nawet przywoził do swojego domu. Parobcy byli tego dnia najważniejsi we wsi, nie pracowali, mogli szeroko chodzić drogą. Gospodarze ustępowali im z drogi.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do