
Oryginalne buty Reeboka, zabawkowa kasa fiskalna, klocki Lego, szalik ukochanej drużyny czy wieczne pióro – to wymarzone prezenty, jakie znaleźli pod choinką znani łowiczanie w dzieciństwie.
Święta to czas, gdy obdarowujemy się prezentami. Na ten dzień czekają szczególnie dzieci, które wypatrują pierwszej gwiazdki na niebie i podarunków pod choinką.
Zapytaliśmy kilkoro znanych łowiczan o najwspanialsze prezenty, jakie otrzymali od Świętego Mikołaja w dzieciństwie. Niektórzy odnaleźli też w rodzinnych albumach stare fotografie. Zachęcamy do lektury!
- Chodziłem chyba do 3 czy 4 klasy podstawówki, kiedy dostałem w prezencie od rodziców kredki. Pamiętam, że wtedy w radio bardzo dużo mówili o wojnie w Wietnamie. Tak sobie postanowiłem, że najchętniej wysłałbym te kredki dzieciom w Wietnamie. Szkoda mi ich było - opowiada Krzysztof Kaliński, burmistrz Łowicza.
Jak mówi, swoich planów nie spełnił, ale postanowił pomóc zwierzętom. - Była wtedy ciężka zima, wynosiłem na pole pożywienie dla zajęcy i ptaków. Chciałem być lepszym człowiekiem - tłumaczy.
- Nawet w następnym roku do czasopisma „Gromada - Rolnik Polski” napisałem artykuł, który ukazał się w gazecie pod tytułem „Ziarno dla ptaków, siano dla zajęcy” z moim nazwiskiem - dodaje. Włodarz miasta otrzymał specjalny numer gazety z podziękowaniem od redaktora naczelnego.
- Te kredki były więc takim prezentem, który coś we mnie otworzył i coś we mnie zmienił. Pod tym względem go zapamiętałem, choć może i były lepsze prezenty, w innym czasie - podsumowuje Kaliński.
- Pamiętam bardzo dobrze, że jako dziecko uwielbiałem dostawać od Świętego Mikołaja klocki Lego - wspomina Michał Trzoska, radny Rady Miejskiej w Łowiczu. - Po ich otrzymaniu w wigilię prawie nie mogłem zasnąć, bo nie mogłem się doczekać kiedy je wreszcie ułożę. A dodatkowo mogłem z nich tworzyć różne przydatne przedmioty - na przykład maszynkę do golenia. Czułem się wtedy jak ktoś zupełnie wyjątkowy - przekonuje.
Michał Trzoska zamiłowanie do popularnych klocków zaszczepił u swoich pociech. - Dziś wiem kto jest Mikołajem, więc cóż mogą otrzymać moje córki, jak nie klocki Lego? One także są kimś wyjątkowym - mówi.
- Najpiękniejszy prezent, jaki dostałam jako dziecko w latach 80., to była kasa fiskalna, która po prostu była marzeniem każdego dziecka. Nie mam pojęcia skąd Mikołaj przyniósł ten prezent, podejrzewam, że na pewno nie był z Polski, co było dodatkową atrakcją - wspomina Teresa Sokalska-Lebioda, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Tadeusza Kościuszki w Łowiczu.
Jak mówi, to była wymarzona, wytęskniona zabawka. - Była zabawa na całego. Kasa otwierała się tak jak prawdziwa, na guzik. Miała banknoty i monety - opowiada dyrektor „Jedynki”.
Teresa Sokalska-Lebioda podkreśla, że jej rodzice starali się zadbać o podarunki, aby dzieci czuły, że to rzeczywiście święta. - Chociaż czasy były wiadomo jakie - bardzo trudne - dodaje.
Radny miejski Paweł Pięta święta Bożego Narodzenia kojarzy głównie z gwarem w domu i wspólnymi zabawami z kuzynostwem. Pierwszy poważniejszy prezent dostał w wieku 10-12 lat.
- Był to plastikowy model LWS Czapla w skali 1:72 do samodzielnego sklejenia (a później PZL-37 ŁOŚ). Oczywiście gorąca głowa i nieprzespana noc po pasterce, bo koniecznie trzeba było go ukończyć - wspomina.
Samorządowiec przyznaje, że oczekiwania okazały się zupełnie inne od rzeczywistości. - Aby ukończyć projekt trzeba było poznać zasady, zgromadzić odpowiedni warsztat i poznać technologie. Zabawa ta nauczyła mnie pokory i cierpliwości oraz zaszczepiła pasję do majsterkowania - deklaruje.
- Teraz po latach, gdy mamy już swoje dzieci, wiem że największym prezentem jest uśmiech osoby, którą samemu się obdarowało, więc dziękuję moim rodzicom, ciociom i wujkom za to, że robili co w ich mocy, abyśmy byli szczęśliwi w te dni - podkreśla Pięta.
- Miałem bodajże 11 albo 12 lat, kiedy dostałem na gwiazdkę oryginalne buty Reeboka. Byłem nimi zachwycony - opowiada Tomasz Ledzion, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu.
Jak mówi, w tamtych czasach buty oryginalne dawały pewien prestiż. - A poza tym, jako młodzi ludzie, chcieliśmy mieć coś oryginalnego, być może chodziło też o kwestię zaimponowania rówieśnikom - zastanawia się strażak.
Funkcjonariusz łowickiej straży pożarnej wspomina, że był bardzo zdziwiony takim prezentem. Zwraca uwagę, że pochodził z wielodzietnej rodziny. Rodzice prowadzili gospodarstwo i mieli trójkę dzieci.
- Racjonalnym rozwiązaniem było kupowanie ubioru nowego, ale nie oryginalnego, bo wiadomo że cena była diametralnie wyższa - zaznacza.
Rzecznik prasowa łowickiej policji Urszula Szymczak zapytana o najwspanialszy prezent świąteczny z dzieciństwa wskazuje lalkę, która była marzeniem wszystkich dziewczynek.
- Kojarzę, że jak miałam 4 albo 5 lat dostałam dużą lalkę, która była ode mnie wyższa. Miała piękną, długą, czerwoną sukienkę, blond włosy i niebieskie oczy - policjantka z łatwością przywołuje w pamięci bożonarodzeniowy podarunek.
Urszula Szymczak pamięta, że lalkę można było prowadzać za rękę. - Ja jednak byłam zbyt mała i nie mogłam sobie z tym poradzić - przyznaje. - To był piękny naprawdę prezent pod choinkę.
- Moim wielkim marzeniem był szalik Widzewa - opowiada Bogusław Bończak, wiceburmistrz Łowicza. Od dziecka był kibicem łódzkiej drużyny. Zbierał plakaty, wycinki z prasy, a gdy była możliwość, jeździł na mecze.
Jak wspomina, niezapomniany prezent mógł otrzymać w 1983 roku. Widzew pokonał wtedy w pucharach słynny Liverpool 2:0. - W tamtych czasach oczywiście nie było firm, które produkowały szaliki ani całego tego biznesu skupionego wokół klubu, który teraz tak dobrze funkcjonuje - wyjaśnia zastępca włodarza miasta.
Ku zdumieniu młodego kibica, pod choinką znalazł szalik, który wydziergała jego ciocia. - Były łzy i wielka radość. To była ogromna niespodzianka - wspomina Bończak. - Ciocia robiła szal po kryjomu, musiała się z kimś skonsultować, bo wiedziała, że końcówki szala muszą być czerwone (białe końcówki mają szaliki ŁKS, czyli lokalnego rywala Widzewa – przyp. red.).
Bogusław Bończak do dziś pamięta nawet jak zapakowany był wyśniony prezent. - Ten podarunek jest potwierdzeniem tego, że prezenty, które się robi samemu, sprawiają największą przyjemność - przekonuje.
Prezes Klubu Seniora „Radość” w Łowiczu Anna Bieguszewska wspomina, że najwspanialszym prezentem otrzymanym na święta w dzieciństwie było wieczne pióro. - Dostałam je od swojego chrzestnego, który był naczelnikiem stacji w Kutnie i był zamożnym człowiekiem. Miałam wtedy 9 albo 10 lat - opowiada.
Jak mówi, jako pierwsza w klasie miała wieczne pióro. Bardzo się cieszyła, że nauczycielka pozwoliła jej pisać piórem. - To było wielkie przeżycie. Kiedyś prezenty były zupełnie inne niż teraz - nie ukrywa seniorka.
- Pierwszy prezent od Mikołaja jaki pamiętam to ciężarówka, która miała przyczepę, a na niej 6 małych resoraków. Tego samego dnia dostałem też pluszaka - ptaszka metrowego - i chyba to zadecydowało o tym, że jestem hodowcą ptactwa do chwili obecnej - przyznaje Krzysztof Igielski, radny miejski.
- Dodatkowo pamiętam jak przez okno machałem w niebo z podziękowaniami Mikołajowi za prezenty. Co lepsze, machałem do niego jeszcze ze dwa tygodnie po świętach, każdego wieczoru - śmieje się samorządowiec.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie