
O podróży koleją transsyberyjską, spaniu na metrowym lodzie, pod którym znajdowały się głębiny Bajkału, skaczących krowach, potwornych mrozach i wódeczce – tak w wielkim skrócie można napisać o wyprawie Kuby Rybickiego na Bajkał.
Kolejnym podróżnikiem, którego gościliśmy w ramach IV Przeglądu Fotografii Podróżników Rowerowych „Cały świat w jednej sakwie” był Kuba Rybicki. Dwudziestoparolatek wraz ze swoim przyjacielem, którego wdzięcznie nazywa Wicher pod koniec lutego 2013 roku ruszył w podróż na Syberię. Celem śmiałków było przejechanie na dwóch kółkach w porze zimowej Bajkału.
Rowerowa Rosja
Rowerowa wyprawa do „Błękitnego Oka Syberii” rozpoczęła od pięciodniowej jazdy koleją transsyberyjską. W Siewierobajkalsku podróżników przywitał 19 stopniowy mróz. Była to temperatura, którą obwieszczały termometry w najcieplejszej porze dnia, wieczorem słupki rtęci miały wskazać -32 stopnie. Jak stwierdził Kuba Rybicki w zaadaptowaniu się do nowych warunków pomogły mocne trunki i składanie drobnych ofiar. Mistyczna aura, choć zupełnie niezrozumiała i niewytłumaczalna udzieliła się podróżnikom, którzy postanowili nie narażać się bogom. Ich gniewu w postaci wyjątkowo niesprzyjającej aury doświadczyli ostatniego dnia pobytu na Bajkale, kiedy nie mieli z czego zostawić daniny.
Wspominając podróż Rybicki przyznał, że przez pierwszy tydzień nie musieli nocować w namiocie. Zanim znaleźli się na tafli jeziora noce spędzili u mieszkańców, w zimowiu (ogólnodostępne izby z pieczarą i pryczami do spania) oraz drewnianej chatce leśniczego. Pierwsza noc na Bajkale nie należała do przyjemnych. Temperatura dochodziła do 35 kresek poniżej zera, dodatkowo świadomość, że w głębinach jeziora często dochodzi do wstrząsów (tylko nieliczne są wyczuwalne), które powodują nieustanny trzask. Nie lada wyzwaniem jest zagotowanie wody do przygotowania posiłku. Czynność, która w normalnych warunkach trwa kilka minut, w bajkalskiej strefie potrzeba dwóch godzin. A przy konsumpcji i tak spożywa się zimne danie.
W swojej podróży po Bajkale cykliści z Polski spotkali jednego rowerzystę i kilku piechurów. Odwiedzili również meteostancję, gdzie mieszkało troje meteorologów, którzy dodatkowo prowadzili gospodarstwo. Niebywałą fantazją wykazywały się krowy, które po hałdach śniegu wspinały się na dach magazynku i z niego skakały. W pokaźnej menażerii znalazły się także cztery włochate koty oraz dwa psy. Jeden z nich odprowadził podróżników do kolejnego noclegu. Częstymi, aczkolwiek nieproszonymi gośćmi stacji były niedźwiedzie i wilki. Ich wizyty mroziły krew w żyłach bardziej niż minusowa temperatura, powodując niekiedy poważne straty w bydle.
Pokonanie jeziora Bajkał zajęło polskim turystom ponad dwadzieścia dni. Niewątpliwie najbardziej doskwierały syberyjskie mrozy, które w połączeniu z wiatrami dochodzącymi do 150 km/h znacznie spowalniały podróż. Kuba Rybicki wspominając wyprawę zaznaczył, że najcięższy odcinek trasy liczący 35 km pokonali w trzy dni (pchając rowery). Były jednak dni, kiedy przejechali 80 kilometrów – do takich momentów należał ostatni etap trasy, po dotarciu na ląd, a dalej na dworzec kolejowy w Sljudance. Jak na ironię losu ostatnie kilometry Kuba Rybicki pokonywał bez hamulców. Wszystkie jednak niedogodności i problemy w trasie rekompensowały podróżnikom przepiękne krajobrazy.
Kuba Rybicki w swoim sobotnim wystąpieniu przyznał, iż pomimo wyprawa była wyczerpująca powróci jeszcze w tamte rejony. Wszystkich, którym Jakub zasiał ziarenko ciekawości zachęcamy do odwiedzenia księgarni, w której za miesiąc do kupienia będzie relacja z wyprawy na Bajkał.
Tutaj przeczytasz o wyprawie Piotra Strzeżysza.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie