Reklama

Człowiek, który współtworzył łowicką mleczarnię. Wspomnienie o Czarku Sejdaku

5 listopada, w wieku 66 lat, odszedł Cezary Sejdak – człowiek, który niemal całe swoje życie zawodowe związał z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską w Łowiczu. Jego śmierć poruszyła współpracowników, przyjaciół i całą społeczność mleczarską w Polsce. Pogrzeb odbył się 10 listopada. Cezary spoczął w rodzinnym grobie na Cmentarzu Emaus.

Odszedł człowiek niezwykle pracowity, serdeczny i skromny – inżynier z powołania, kolega, przyjaciel i człowiek wielkiej kultury.

„Żegnamy dobrego człowieka” – wspomina prezes Iwona Grzybowska

Z głębokim żalem przyjęłam wiadomość o śmierci naszego Kolegi Cezarego. Jego odejście dla wszystkich jest ogromną stratą — żegnamy nie tylko rzetelnego i zaangażowanego pracownika, lecz przede wszystkim dobrego człowieka – mówi prezes Łowickiej Spółdzielni Mleczarskiej, Iwona Grzybowska.

Przez 16 lat współpracy poznała go jako człowieka pełnego spokoju, życzliwości i wewnętrznej siły. – W codziennej pracy wyróżniał się odpowiedzialnością, spokojem i gotowością niesienia pomocy. Zawsze dzielił się doświadczeniem i uśmiechem, który potrafił rozładować nawet najtrudniejsze sytuacje. Był wzorem profesjonalizmu i sumienności. Pozostanie w naszej pamięci jako osoba, która zostawiała po sobie ślad dobroci, szacunku i ciepła – dodaje.

„Na zawsze w naszych sercach” – słowa Jana Dąbrowskiego, byłego prezesa OSM Łowicz

Jan Dąbrowski, wieloletni prezes OSM Łowicz, który kierował nią przez blisko 27 lat, żegnał Cezarego podczas uroczystości pogrzebowej.

Droga Kasiu, Marcinie, rodzino i wszyscy szanowni uczestnicy ostatniego pożegnania świętej pamięci Cezarego „Czarka” Sejdaka. Jego śmierć zaskoczyła wielu z nas. Przywołam słowa Wisławy Szymborskiej: „Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci”. My o tobie, Czarku, nigdy nie zapomnimy – mówił wzruszony.

W imieniu zarządu i rady nadzorczej OSM Łowicz, a także pracowników z zakładów w Łowiczu, Toruniu, Kutnie, Kaliszu, Koninie i przedstawicieli branży mleczarskiej z całej Polski, dziękował mu za lata pracy i oddania.

38 lat służby dla łowickiej spółdzielni

Cezary Sejdak niemal całe swoje zawodowe życie związał z łowicką mleczarnią.

Pochodził z rodziny głęboko zakorzenionej w mleczarstwie – jego ojciec, Zygmunt Sejdak, pracował całe życie w spółdzielni mleczarskiej w Skierniewicach. Nic więc dziwnego, że po studiach w Bydgoszczy, z początkiem 1988 roku, Czarek rozpoczął pracę w OSM Łowicz.

Przez lata zajmował stanowiska kierownicze: był głównym mechanikiem, dyrektorem technicznym a w ostatnich latach prezesem spółek zależnych OSM Łowicz – „Zoriny” w Kutnie i „Ekołowiczanki”.

Współtworzył dynamiczny rozwój zakładu w latach 90., gdy produkcja wzrosła niemal dziesięciokrotnie. Uczestniczył w instalacji kilkudziesięciu linii produkcyjnych, modernizacjach, inwestycjach i budowie pierwszej w Polsce biogazowni działającej przy mleczarni.

Był nie tylko świetnym inżynierem, ale też człowiekiem o ogromnej kulturze osobistej – życzliwym, zawsze spokojnym i pomocnym. Cieszył się szacunkiem pracowników i partnerów z branży w całej Polsce.

„Był moim szefem, ale przede wszystkim kumplem” – wspomina przyjaciel Bolesław Wysocki

Ciepłe słowa o Cezarym Sejdaku płyną także od jego wieloletniego przyjaciela i współpracownika, Bolesława Wysockiego. Ich znajomość sięga jeszcze czasów sprzed studiów, a życie zawodowe ponownie połączyło ich drogi w latach 90.

Czarek… Mam nadzieję, że zaliczał mnie do grona swoich przyjaciół. Nasze życiorysy zetknęły się kilka lat przed studiami. Pracowałem wtedy w kilku zakładach, kiedy w 1990 roku Czarek odwiedził mnie w Łowickiej Wytwórni Pasz i zapytał, czy nie przeszedłbym do mleczarni, bo jest wolny wakat kierownika Warsztatu Mechanicznego. Zgodziłem się, zwłaszcza po usłyszeniu tych kilka jego ciepłych słów: „Bolek, dasz radę”. Tak zaczęła się kolejna odsłona naszej znajomości – wspomina.

Jak podkreśla, choć formalnie był jego przełożonym, relacja między nimi zawsze była znacznie głębsza.

Był moim szefem i kumplem. Myślę, że bardziej kumplem niż szefem. Przepracowałem w mleczarni 33 lata i znałem go dobrze – tak jak on mnie. Nigdy nie owijał w bawełnę, mówił prosto z mostu jak to szef, ale nigdy nie chował urazy do ludzi. Był prostolinijny, szczery, a jednocześnie życzliwy. Takiego go zapamiętam.

Wiadomość o jego śmierci była dla Wysockiego ogromnym ciosem.

Odejście jego było dla mnie bolesne, niezrozumiałe, mimo że wiedziałem o jego chorobie. Nieakceptowalne, choć nie ja o tym decyduję. Czarek odszedł. Cóż zrobić? Podobno czas leczy rany. No nie wiem… – mówi ze smutkiem.

Człowiek o wielkim sercu – prywatnie i zawodowo

Czarek miał też swoje pasje: żużel, motocykle i ukochany domek w Puszczy Bolimowskiej. Ale najważniejsza była dla niego rodzina – żona Kasia, syn Marcin i ukochane wnuki Igor i Pola.

Jak podkreślił Jan Dąbrowski: – Jako mąż, ojciec i dziadek był ostoją rodziny. Zawsze mówił o was dobrze i był z was dumny.

Mimo ciężkiej choroby w ostatnich latach pozostał pogodny, skromny i wdzięczny – szczególnie za troskliwą opiekę najbliższych i służb medycznych.

Odszedł, ale pozostawił trwały ślad

Współpraca z Czarkiem była dobrym i pięknym czasem. Zawsze pomagał i wspierał swoją fachowością i osobistą życzliwością. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci – mówił Dąbrowski na zakończenie pożegnania.

Wzruszające słowa zakończył symboliczną refleksją: – Pełnij z radością tę nową funkcję w szczęśliwości nieznanej nam wszystkim… może w niebiańskiej mleczarni. A światłość wiekuista niechaj Ci świeci na zawsze.

Cezary „Czarek” Sejdak odszedł zbyt wcześnie, ale pozostawił po sobie dziedzictwo pracy, dobroci i życzliwości.

W sercach tych, którzy go znali, pamięć o nim będzie trwać – bo był człowiekiem, którego po prostu nie da się zapomnieć.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do