
Wokalistka Monika Kuszyńska gościła wczoraj (12.12) w Łowiczu, gdzie spotkała się z podopiecznymi Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych "Tacy Sami". Opowiedziała m.in. o długiej drodze, jaką przebyła od chwili wypadku sprzed ośmiu lat.
Piosenkarka, którą można było spotkać w piątek w łowickim muzeum, zetknęła się z wielką życzliwością i wyrazami sympatii nie tylko prezesa stowarzyszenia Wiesława Sieroty, ale i wszystkich osób uczestniczących w spotkaniu. Jak przyznała łodzianka, nie spodziewała się tak gorącego przywitania. Oprócz Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych "Tacy Sami" w sali barokowej obecne były również m.in. Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu "Nadzieja" czy młodzież z Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi.
Monika Kuszyńska od kilku lat porusza się na wózku inwalidzkim. Kobieta została poważnie poszkodowana w wypadku samochodowym, do którego doszło w maju 2006 r. Wskutek zdarzenia wokalistka jest sparaliżowana od pasa w dół. Właściwie u szczytu kariery muzycznej zmuszona była zejść ze sceny i pokonać długą drogę, by na nią powrócić.
I choć w pierwszych słowach artystka nie kryła emocji wspominając feralny wypadek sprzed ośmiu lat, który faktycznie wywrócił jej życie do góry nogami, przesłanie z jakim podzieliła się ze słuchaczami było pełne optymizmu. - Czułam się oczywiście gorsza z tego tytułu, że jestem niepełnosprawna. Nie wiedziałam czy będzie dla mnie miejsce na scenie i w mediach. Na szczęście okazało się, że wszystkie moje obawy były nieuzasadnione - mówiła.
To, z czym wokalistka musiała sobie poradzić było trudne, bolesne i czasochłonne, ale wczoraj Kuszyńska o tym cierpieniu nie chciała już mówić. - Najważniejsze, że jest w nas taka siła, która pomaga nam przezwyciężyć te trudne rzeczy. Cudowne jest to, że jesteśmy dla siebie i nie jesteśmy sami - akcentowała szczególnie ważną rolę, jaką pełni w takich chwilach drugi człowiek. Jak mówiła, to bardzo bolesne doświadczenie z jakim zmuszona była się zmierzyć, przekonało ją jednocześnie o tym, że jest ma wokół siebie wielu dobrych ludzi.
- Nam się wydaje, że jesteśmy nieśmiertelni, zwłaszcza jak jesteśmy młodzi, wszystko nam się układa, a świat leży u naszych stóp - zauważyła Kuszyńska. Doceniła również to, że dostała drugą szansę, dzięki czemu dziś inaczej patrzy na swoje życie, starając się doceniać i widzieć dobre strony.
Później był czas na zadawanie pytań. Artystka opowiadała m.in. o wspomnieniach ze świąt Bożego Narodzenia spędzanych w dzieciństwie u babci w pobliskiej Kiernozi, a także o tym, czy sceny na których występuje są dostosowane do potrzeb osób poruszających się na wózku. Na spotkaniu z piosenkarką nie mogło obyć się bez śpiewu - przed byłą wokalistką zaprezentowała się nastoletnia Weronika Książkiewicz, a później wszyscy wspólnie zaśpiewali jedną z kolęd.
Po wspólnych życzeniach, złożonych przez posła na Sejm RP Artura Dunina, samorządowców oraz przedstawicieli różnych stowarzyszeń, udano się do holu muzeum. Miała tam miejsce wystawa prac podopiecznych Stowarzyszenia „Tacy Sami”. - Takie wystawy inspirują naszych podopiecznych do działania i do walki o zaspokojenie podstawowej potrzeby posiadania pozytywnego wizerunku, o uznanie i wyjście z izolacji dnia codziennego - stwierdził prezes Wiesław Sierota. Był też czas na wykonanie wspólnej fotografii z Moniką Kuszyńską, zamienienie kilku słów czy uzyskanie autografu.
Więcej zdjęć tutaj.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie