
18 lipca (poniedziałek) w wieku 71 lat zmarła nauczycielka języka niemieckiego i zasłużony wychowawca wielu pokoleń młodzieży ZSP nr 4 w Łowiczu, Jadwiga Lelewska.
Śp. Jadwiga Lelewska była świetnym nauczycielem języka niemieckiego i zasłużonym wychowawcę wielu pokoleń młodzieży a także życzliwą wszystkim koleżanką i przyjaciółką. Była ceniona przez przełożonych, uczniów i nauczycieli za profesjonalizm, biegłą znajomość języka i pedagogiczne umiejętności, za pracowitość, sumienność oraz wysoką kulturę osobistą.
Była człowiekiem niepospolitym, a Jej niezwykłość przejawiała się każdego dnia w drobnych gestach, wrażliwości wobec innych, umiejętności ich słuchania, empatii.
Nie odkładała spotkań, nie szczędziła ciepłych słów uczniom, przyjaciołom, znajomym. Nigdy nie zapominała mówić dziękuję, przepraszam i uśmiechać się serdecznie. Nie kryła czułości i troski, gdy ktoś Jej potrzebował. Służyła pomocą w dużych i małych sprawach, tak jak wówczas, gdy dzieliła się z sąsiadem przy stole w pokoju nauczycielskim ostatnimi kryształkami cukru.
Bezinteresowna w każdym calu. Swoim subtelnym humorem, taktem i dyskrecją, szacunkiem dla ludzi i ich tajemnic, całym pozytywnym usposobieniem potrafiła dodać otuchy i sprawić, że każdy czuł się przy Niej spokojnie i bezpiecznie. Stanowiła przykład dobrego człowieka.
- Znaliśmy się wiele lat, spędziliśmy razem niezliczone godziny w związku z pracą w szkole i przy wspólnym rozwiązywaniu problemów pedagogicznych. Zawodowe relacje przenosiły się nierzadko w pozaszkolne realia, na grunt towarzyskich spotkań. Jadzia bowiem kochała ludzi i celebrowała spędzanie czasu w gronie przyjaciół i znajomych. Zazwyczaj - starannie przygotowana do przyjęcia gościa - stała w drzwiach, oczekując jego przybycia. Sama zawsze bardzo punktualna - ceniła punktualność u innych. I z reguły nie ośmielano się łamać tej zasady. Ale także i ten niezapowiedziany gość witany był serdecznie. Jeśli zaś zdarzyło się, że potrzebował pomocy, nie doświadczał zawodu. - tymi słowami żegnała ją społeczność łowickiej Handlówki.
Była sama, ale nie samotna. Umiejętnie rozdzielała czas na pracę i chwile przeżyte z ludźmi, którzy byli jej bliscy.
Ceniła piękne chwile. Kochała literaturę, sztukę, film. Jako żarliwa czytelniczka Przekroju radośnie dzieliła się z innymi wiadomościami, ciekawostkami, śmiesznostkami. Pieczołowicie zbierała i przechowywała kolejne egzemplarze swojego ulubionego pisma, więc zawsze można było liczyć na prasówkę u Jadzi.Często z Przekroju właśnie czerpała informacje o ciekawych wydarzeniach kulturalnych, jak swego czasu wystawa prac Olgi Boznańskiej czy też występ Kabaretu Starszych Panów.
Nie lubiła podróżować autobusem, nie miała samochodu, więc jechała pociągiem, by obejrzeć interesujące ją muzea, galerie, wystawy. I aby spotkać się z przyjaciółmi, także tymi z Niemiec. Kiedyś powiedziała, szczerze rozbawiona, że gdy rozmawia z nieznajomymi Niemcami, ci biorą Ją za swą rodaczkę. Nie dziwi więc, że jej perfekcyjna znajomość języka imponowała uczniom.
Dawna Jej uczennica, z czasem koleżanka – germanistka i przełożona wspomina Jadzię -- wówczas młodziutką nauczycielkę języka niemieckiego w Liceum im. Józefa Chełmońskiego: - Uczyła nas piosenek i to mi się tak bardzo podobało, że kiedy sama zaczęłam uczyć niemieckiego, sięgałam po te piosenki zapisane w moich szkolnych zeszycikach. W ten sposób wyrażała się Jej radość z nauczania języka.
W codziennym biegu, zajęci rozmaitymi sprawami, mamy nadzieję, że jeszcze jest dużo czasu - że zdążymy spotkać się z bliskimi, przyjaciółmi, znajomymi i porozmawiamy sobie o ważnych sprawach. Nadzieja ta jednak czasem zawodzi. Śmierć bywa szybsza od naszych planów.
- Kiedy w poniedziałkowe popołudnie 11 lipca jechałem samochodem, spostrzegłem w alejkach Sienkiewicza Jadzię wracającą z biblioteki z książkami w siatce. - wspomina Sylwester Ciesielski, nauczyciel w ZSP nr 4 - Zdążyłem jeszcze obejrzeć się za Nią. Zeszła już z przejścia dla pieszych i nim spiesznie ruszyła drogą do domu, poprawiła jeszcze kurteczkę i w charakterystyczny sobie sposób potrząsnęła głową, odrzucając w tył niesforne zapewne włosy. Widziałem ją wówczas po raz ostatni. Później usłyszałem, że wtedy - także po raz ostatni - Jadzia była w bibliotece.
Znajomi i współpracownicy wspominają śp. Jadwigę jako osobę niezwykle skromną, łagodną i szlachetną, która zawsze potrafiła okazać życzliwość i zainteresować się troskami drugiego człowieka.
Kochała nade wszystko poezję. Zmarła żegnana była wczoraj (poniedziałek, 1 sierpnia) o 12.30 na Cmentarzu na Dołach w Łodzi słowami Jana Twardowskiego:
Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania
Tak jakbyś nie chciała swym odejściem smucić
tak jakbyś wierzyła /…/
że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Taka była. Ten charakterystyczny odruch odrzucania włosów..... na spotkaniu klasowym wspominaliśmy Panią Profesor, bardzo ciepła osoba...
Pieszczotliwie zwana Helgą. Spokojna i serdeczna. Wymagająca w nauce, szkoda tylko, że człek mało się przykładał. A cierpliwie nam wkładała do głowy zasady gramatyki jez. niemieckiego. Takich ludzi już nie ma.
"Proście wy Boga o takie mogiły, Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości, Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły Na dzień przyszłości."
Była moja wychowawczynią.Mam z nią zdjęcie ze spotkania klasowego 3 lata temu.Bardzo cicha ,subtelna osoba.Bardzo skromny człowiek.