
Na walentynkową kolację zapraszamy Kasię i Piotra, zaś na bal karnawałowo – walentynkowy Anię i Michała.
Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia. Historie Waszych znajomości i miłości są piękne i niepowtarzalne. Są jedyne w swoim rodzaju. Z nadesłanych zgłoszeń najbardziej jednak ujęły nas dwie, które prezentujemy poniżej (w oryginalnej pisowni).
Autorem „Historii miłości z końca świata, w jednym tomie, pisanej wierszem” jest Piotr. W nagrodę zabierze swoją ukochaną na kolację do Restauracji „Biała Dama” do Nieborowa. Ania z kolei postanowiła wypunktować swoją znajomość z Michałem. Wraz ze swoim mężem walentynkowy wieczór spędzą na balu w Restauracji „Polonia” w Łowiczu.
Laureatom gratulujemy, zaś wszystkim naszym Czytelnikom życzymy dużo miłości.
Mam na imię Ania i żeby nie pisać powieści w punktach przedstawię naszą historię:
1. Pierwsza "randka" 1 listopada 2003 r., godz. 18:00, cmentarz parafialny, kwiaty, świece... Wiem, wiem, brzmi nieźle, ale tak było. Miałam wtedy 16 lat, on 21, takie wypady były swojego czasu "na czasie", a żeby zaproponować dziewczynie, że zabierze się ją na cmentarz - no cóż, na to mógł wpaść tylko Michał...
2. "Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Michałem i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe." - 15 lipca 2006 r. ślub cywilny, w sumie sama go zaproponowałam, a czemu? - Michał nie chciał iść do wojska. Powiedział "tak"
3. 10 maj 2007 r. - Michał poszedł do wojska na 9 miesięcy... A do rocznicy ślubu już dużo nie brakowało i mieliśmy nadzieję, że mu się uda.
4. "Ja Anna biorę Ciebie Michale za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci." 18 października 2008 r. - ślub kościelny, z dużym weselem, w sumie niezbyt dużo pamiętam z samego wesela, za to samego ślubu chyba nikt nie zapomni, tych emocji, drżenia rąk. W obawie przed ewentualnym płaczem z wrażenia kilka dni przed ślubem zaczęłam brać ziołowe środki uspokajające, podziałały na tyle rozluźniająco, że w trakcie przysięgi musiałam mocno się koncentrować nad tym, by nie parsknąć śmiechem a patrząc w oczy Michałowi, który blady, drżącymi ustami wypowiada słowa przysięgi wcale łatwo nie było nad sobą zapanować
5. Narodziny naszego syna Szymona - 23 kwietnia 2012 r., słodki urwis
6. Początek listopada 2014 r. - zgubiłam obrączkę... Zorientowałam się, gdy po powrocie z pracy skończyłam rozpalać w piecu. Jak szybko rozpaliłam tak szybko ogień zagasiłam, wygarnęłam wszystko, ale obrączki nie było. Kolejnym miejscem poszukiwań był kosz na śmieci, taki duży stojący na zewnątrz, w połowie pełny, 2 razy wszystko przerzuciłam i też jej nie znalazłam - była trochę luźna, a że miałam zimne ręce to mogła mi spaść gdy wrzucałam coś do tego pieca czy kosza. Sama nie wiem kiedy mogła mi spaść. Mam już nową, a mężowi truję głowę, że musi się ze mną jeszcze raz ożenić, bo obrączki bez historii nosić nie będę średnio mu się pomysł odnowienia przyrzeczeń podoba, ale jeszcze nad nim popracuję
7. Do 31 grudnia 2015 cieszyć się drugim potomkiem Z tego co słyszymy, na naszej ulicy w 2015 roku będzie kompletny skład drużyny piłkarskiej, a jak i nam się u da, to będzie nawet ktoś w rezerwie Plany planami, a życie życiem...
To taki duży skrót naszego związku, chwile, które będzie się pamiętać chyba zawsze. Jak w każdym małżeństwie były wzloty i upadki, ciche dni i fajne wakacje. Od nas samych zależy jak przeżyjemy nasze życie, nasze małżeństwo, ale póki jest miłość jest chęć dalszego starania się o siebie nawzajem.”
"Historia miłości z końca świata, w jednym tomie, pisana wierszem"
Gdy nastał świt, jak co dzień zresztą,
Piotr, wojownik nieziemski powstał i poszedł pieszo,
Zapytany przez miejscowych, gdzie on w te pędy,
Odrzekł, że szukać księżniczki, ale nie wie którędy.
Wtem na drodze jego powstawszy z klęczków,
Dziad postanął, stary, najmądrzejszy z mędrców.
I w te słowa do Piotra uderza:
- A dokąd to Piotr zmierza?
Piotr przelęknięty jak to zawsze z rana
- Dooo księżniczki Katarzyny! Ona mi jest dana!
- Jaka dana? Bzdury pleciesz! ( chłop roześmiał się wesoło, a z nim wszyscy w koło ) przecie ona jedna taka na świecie, nie dla Ciebie, lepiej zbieraj śmiecie!
- Hola Hola panie starszy! – Piotr swe czoło zmarszczył – nie ze mną te numery, ja ją widział kiedyś w locie, jak zbierałem ziemniaki, stała przy płocie! I rumaka swego poiła, a cała piękna blaskiem świeciła! Wtem zarzuciła swymi włosami w anielskim kolorze i pognała na rumaku, prędzej niż na motorze!
Dziad parsknął, Piotr się zezłościł
Lecz obiecał sobie, że dopnie swego, że nie porzuci miłości.
I poszedł Piotr, ni głodu ni pragnienia,
Szedł dni dwadzieścia cztery, aż doznał olśnienia!
Rumaka wziął i pognał galopem,
Dzięki temu był na miejscu już w sobotę.
I nie straszne były mu wiatry i deszcze,
Nie straszne komary, robaki i kleszcze!
Nie straszne żadne inne potwory,
On kochał….. true love story!
Lekko się bał tylko, że taka księżniczka,
Odegna go śmiechem i da w nos pstryczka,
Ale cóż, ta albo żadna, tak postanowił,
Wsiadł na konika i podróż ponowił.
Dotarł on już do zamku wielkiego,
Przez niedźwiedzia i tygrysa chronionego…
Nooo … może przez kota, a nie tygrysa, ale by historia miała rację bytu,
Trzeba dodać kolorytu!
I starł się on i walczył srogo!
I złapał niedźwiedzia i ugryzł go w ogon!
I płakał niedźwiedź całymi dniami,
Aż schował się w końcu między kamieniami.
To nie koniec walk, Piotr musiał wejść po schodach,
A nie było ich mało i bolała go noga.
A że nie lekki był, to dostawał zadyszki,
Szło się ciężej, niż by sobie nawet to wyśnił.
Ale dotarł!
I drzwi chcąc uchylić, przekonał się, że zamknięte.
CO ZA ZAMCZYSKO PRZEKLĘTE!
A klucz?
Na dole! W takim schoweczku, nieopodal, w stodole.
Zbiegł Piotr i wbiegł z powrotem,
Cały zmeczony, zalał się potem!
Wszedł przez drzwi, ujrzał blask,
Księżniczka Kasia spojrzała na niego,
On się sepleni, słowa nie może wydusić żadnego,
Padł na kolana, miękkie nogi,
Weszły mu zadry z drewnianej podłogi,
Ale nic to, on pragnął Kasi,
Gdy księżyc wschodził i słońce gasił,
Gdy niebo spowiły chmury i deszcze,
On pragnął jej więcej i jeszcze!
I miłości jego niech da mu znak,
Wtedy Kasia rzekła tak:
- Dobra już dobra, wierszy nie strugaj,
Usiądź, odpocznij, za Tobą droga długa,
Skąd przybyłeś, Piotrze drogi,
Może odgrzeję Ci zupę i pierogi?
- Kasiu Kasieńko, zostaw jedzenie, wierszem mówię, boś Ty me natchnienie!
Chodź ze mną i bądź
Na dobrą drogę i złą,
Na wiatr i słońce
Na noc i dzień
Bądź ze mną spełnij mój sen!
I była. I jest. I będzie po kres.
Piękna miłość. Piękna jest!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie