Reklama

„Polska to dziki kraj”

03/09/2014 07:51

To oczywiście cytat z niegdysiejszej wypowiedzi byłego ministra sportu i skarbnika Platformy Obywatelskiej, Mirosława Drzewieckiego, który kiedyś robił biznes także w Łowiczu (firma Ann Marie; być może lekko zniekształcam nazwę). Potem geszeft musiał przepisać na kogoś z rodziny, bo - rzecz prosta - zgodnie z wymogami prawa nie można jednocześnie pełnić wysokiej (a nawet znacznie niższej) funkcji państwowej i być jednocześnie biznesmenem.

To oczywiście cytat z niegdysiejszej wypowiedzi byłego ministra sportu i skarbnika Platformy Obywatelskiej, Mirosława Drzewieckiego, który kiedyś robił biznes także w Łowiczu (firma Ann Marie; być może lekko zniekształcam nazwę). Potem geszeft musiał przepisać na kogoś z rodziny, bo - rzecz prosta - zgodnie z wymogami prawa nie można jednocześnie pełnić wysokiej (a nawet znacznie niższej) funkcji państwowej i być jednocześnie biznesmenem. O czym dobrze wie także nasz łowicki starosta, człowiek trojga zawodów (rolnik, biznesmen, urzędnik). Niezależnie od konfliktu interesów, to zgodnie ze starym powiedzeniem nie da się dobrze dwóch srok za ogon trzymać, a cóż dopiero trzech!

Swoją drogą w ostatnim czasie niektórzy wysocy funkcjonariusze państwowi „błysnęli” rozmaitymi ciekawymi stwierdzeniami. Przykładem wicepremier i minister w jednej osobie, pani Elżbieta Bieńkowska, ze swoim „Sorry, taki mamy klimat”, to jeszcze z zimy, albo niedawnym „Są bramki, są korki”. Zaś a propos autostradowych korków (czy też jak wolą w autostradowej dyrekcji „spowolnieniach ruchu”). Tłumaczenie pani Bieńkowskiej, że we Włoszech czy we Francji też bywają korki przed bramkami jest warte funta kłaków, bo autostrady w tych krajach budowano dobrych kilkadziesiąt lat temu, kiedy nikt nie słyszał np. o elektronicznych wynalazkach, co w powodzeniem zrealizowano np. na bliskich nam Węgrzech. Dobrym rozwiązaniem są też znacznie prostsze winiety stosowane np. w Austrii, Szwajcarii, Republice Czeskiej czy na Słowacji.

Niezależnie od wszystkiego Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wydaje się być swoistym państwem w państwie podobnie, jak Lasy Państwowe. Na dodatek wywalającym gigantyczne pieniądze z publicznej kasy na bezsensowne inwestycje. Kilometrami ciągnące się ekrany albo przejścia dla dużych zwierząt, jak to obok węzła Łowicz-Skierniewice na A-2, na których nie uświadczysz dużego zwierzęcia, poza końmi pod jeźdźcami. Na dodatek stan drogi obok przejścia woła o pomstę do nieba, ale to też swoisty efekt działań tzw. ekologów, bo zgodnie z bzdurnymi przepisami zwierzęta nie powinny chodzić po asfalcie.

Wracam jednak do tytułowego cytatu z byłego ministra Drzewieckiego, którego po niesławie związanej z tzw. aferą hazardową próbowała niedawno odgrzewać telewizja TVN. W jakimś stopniu z Drzewieckim trudno się nie zgodzić, co ciągle rzuca się w oczy w codziennym życiu. Na Ziemi Łowickiej także. Mamy okres grzybobrania, głównie polskiego hobby, które wśród sporej części narodu zawsze budzi sporo emocji. I ciągle po „grzybiarzach” zostaje w lasach, państwowych i prywatnych (niektórzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że bywają też lasy prywatne), sporo śmieci. Papiery po kanapkach, plastikowe butelki, puszki po piwie. W tych sprawach ciągle sporej części Polaków bliżej do Wschodu niż do Zachodu, choć sami oczywiście uważają się za Europejczyków czystej krwi.

Zachodnia Europa ciągle jest dla wielu, głównie młodych, ludzi swoistą Mekką jeśli chodzi o zatrudnienie i dobry zarobek. Rządy ostatnich lat doprowadziły do tego, że nadziei na lepszy byt można szukać tylko za granicą. Niedawno leciałem Wizz Airem do Norwegii. W odwiedziny do kolegi sprzed lat, łowiczanina, Cezariusza Kabata, absolwenta warszawskiej ASP. Swoją drogą Cezariusz to bardzo ciekawa postać, a jego obrazy znane są w całej południowej Norwegii. Więc w jednym z najbliższych felietonów napiszę coś więcej. Teraz chciałbym tylko wspomnieć o pasażerach wczesno porannego, poniedziałkowego lotu do Sandefjord, gdzie Kabat mieszka od ponad trzydziestu lat. Niemal cały samolot był wypełniony „polską siłą roboczą”, co było widać, słychać, a nawet czuć. Ale przede wszystkim słychać. Łatwo się domyślić, że od przypadkowo zasłyszanych rozmów uszy więdły. Powołując się na rządowego klasyka (czy raczej „klasyczkę”) można powiedzieć: Sorry, takie mamy społeczeństwo. Więc inny, cytowany na wstępie, rządowy klasyk, w tym, co niechcący wypalił, miał sporo racji.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do