Reklama

Rowerowe abecadło - LIST CZYTELNIKA

24/07/2013 07:46

W nawiązaniu do artykułu "Ścieżka, czy droga rowerowa?" otrzymaliśmy list od p. Michała Grzejszczaka. Od dawna powinniśmy wzniecić podobną dyskusję. Inaczej powstanie w Łowiczu kolejna ścieżka nienadająca się do jazdy, bo planowana przez osoby z rowerami niezwiązanymi - czytamy w nim na wstępie. 

   

 

Zrobiła się moda na białe trampki, zrobiła się też moda na rowerowe ścieżki. Jedno i drugie w zasadzie niezbyt jest praktyczne. Trampki szybko się brudzą, po ścieżkach jeździć się nie da. Ja w białych trampkach nie chodzę, a ścieżkami też staram się nie jeździć. Chyba, że muszę. Polskie prawo bowiem, nie daje mi wyboru. Ustawodawca wskazuje: Jest ścieżka, jedź ścieżką! I to bez względu na to jak została wytyczona i w jaki sposób ją wybudowano. O komforcie poruszania się ścieżkami w Łowiczu dużo mówić nie trzeba, komfort ten bowiem jest znikomy. Wspomniany "tor przeszkód" to idealne określenie na ścieżkę przy Łęczyckiej. Podskakiwanie na każdym kolejnym wjeździe w podwórze daje niewiele radości, a momentami bywa wręcz niebezpieczne. Doskonale za to utrudnia życie i zniechęca do podróżowania przez miasto rowerem. Uskoki momentami potrafią wyprowadzić z równowagi, tak fizycznej jak i psychicznej.    W Polsce od kilku już lat dyskutuje się nad zielonymi środkami transportu. Nie inwestujemy w komunikację miejską, inwestujmy zatem w infrastrukturę. Prościej jest przecież postawić na terenie gminy kilkadziesiąt rowerowych stojaków, aniżeli wybudować jeden parking dla dwudziestu aut. Tak jak w podstawówce nauczyciele powtarzają dzieciom, że muchomory można jeść tylko jeden raz, tak samo starannie i długo powinno się Polakom powtarzać, iż na rowerze też da się podjechać na pocztę. To kwestia edukacji. Im dłużej się coś powtarza, tym bardziej zapada nam to w pamięć. Łowicz nie jest dużym miastem. Ma jednak duży problem. Ruch samochodowy w mieście jest ogromny. Od poniedziałku do soboty kilkudziesięciotysięczne miasto potrafi się korkować. Śmieszne, ale prawdziwe. W tym samym czasie widok rowerzysty powoli zaczyna nas dziwić. Młodzież pokazuje się na mieście w samochodach rodziców, ale komunijne rowery chowa już głęboko w piwnicy. Trochę inaczej niż na świecie...    Zdarza mi się czasami gdzieś wyjechać. W mijającym miesiącu odwiedziłem na rowerze trzy ościenne kraje. Biorąc pod uwagę także Polskę, najmniejszy ruch rowerowy zdecydowanie zauważyłem na Litwie. To jest jednak oczywiste. Mieszka tam chyba najmniej ludzi. W dwóch pozostałych jednak, tj. w Czechach i na Słowacji rowerzyści biją nas na głowę. Na rowerach jeździ się wszędzie. W dużych miastach i maleńkich wsiach. Infrastruktura tych państw powinna być dla nas wzorem. Nie mówię już tylko o samych ścieżkach i szlakach. Stoliki, ławki, parkingi, stojaki. To wszystko już tam jest, ktoś wymyślił to dawno temu. Ludzie przyzwyczaili się do "zdrowego" poruszania się po mieście, a przez to i "zdrowo wyglądających" widać na ulicach zdecydowanie mniej… Jazda u naszych południowych sąsiadów to niekończąca się przyjemność. Wybór tras jest ogromny, bezpieczeństwo i ergonomia stoi na niezwykle wysokim poziomie.   Krajów cykloturystycznie lepiej rozwiniętych od Polski jest zresztą w Europie mnóstwo. W zasadzie stoimy na szarym końcu europejskiej listy. Wzory czerpać wypada jednak od najlepszych. Miejscy radni planując kolejne ścieżki zdecydowanie powinni wybrać się na wycieczkę za granicę. Na świecie „te” sprawy mają się zdecydowanie lepiej. Przykładową Danię, Holandię czy Austrię dzieli dziś od Polski nie więcej jak dwie godziny lotu. Inspiracji znajdziemy tam jednak co niemiara. Kraj tulipanów zadziwia rozwiązaniami w sferze rowerowej. Parkingi rowerowe na tysiące miejsc, z kapitalną obsługą potrafią zadziwiać pomysłowością. Holandia imponuje też masą osób korzystających z tego środka transportu. Wiedeń z kolei oferuje rowerzystom naddunajską trasę rowerową. Niezwykle wygodną drogą dotrzeć można z Bratysławy do samej stolicy Austrii, a dzięki doskonałemu jej utrzymaniu ruch na niej w niedzielne przedpołudnie jest co najmniej taki, jak w piątek na łowickiej targowicy. Kopenhaga zdecydowanie Amsterdam goni, a może nawet powoli zaczyna go już wyprzedzać. Tam bowiem, prócz ścieżek buduje się systematycznie od kilku lat… rowerowe autostrady! Bezkolizyjne skrzyżowania, asfaltowa (!!!) i gładka niczym biurko łowickiego burmistrza nawierzchnia, oraz dwa pasy ruchu w każdą stronę bez ograniczeń prędkości uświadamiają mi, że daleko nam jeszcze do "wymarzonego" Zachodu.    Pora by wreszcie i w Polsce uruchomić pokłady zdroworozsądkowego planowania. Tych radnych, którzy jeszcze na rowerze nie jeżdżą, zapraszam do nauki jazdy (niekoniecznie na łowickich ścieżkach), a tym którzy rower mają we krwi (jakkolwiek to brzmi) zapraszam na wycieczkę rowerową. Chętnie zorganizuję im nawet rowerowy wyjazd po kilku stolicach Europy. Zrozumieją wtedy z pewnością, że w całym tym „cyklozamieszaniu” nie chodzi tylko o to, by wybudować ścieżkę, ale by ścieżką tą dało się jeszcze podróżować. Rower to nie tylko forma zabawy. Nie wymyślono go po to by go pchać. Wymyślono go po to, by ułatwić transport. Nie ma więc sensu zatracać tej genialnej właściwości.      Stojak na rowery w Bratysłwie (Słowacja) FOTO: Michał Grzejszczak Casar de Cáceres (Hiszpania) - FOTO: Michał Grzejszczak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do