Reklama

Starosta z kosą

30/07/2014 04:33

Zapewne nie ma takiego amatora spływów kajakowych, który chciałby uprawiać slalom pomiędzy zalegającymi rzeki śmieciami. Nad zaśmieconą Bzurą ubolewałem w poprzednim felietonie, więc akcję sprzątania Bzury na łowickim odcinku, od Bielaw do Patok, uznać bym mógł za niemal przez siebie wywołaną, choć to oczywiście nieprawda, bo zapewne takie same, jak ja odczucia, miało więcej amatorów kajakowania. Mało tego – postanowili coś z tym zrobić.

Zapewne nie ma takiego amatora spływów kajakowych, który chciałby uprawiać slalom pomiędzy zalegającymi rzeki śmieciami. Nad zaśmieconą Bzurą ubolewałem w poprzednim felietonie, więc akcję sprzątania Bzury na łowickim odcinku, od Bielaw do Patok, uznać bym mógł za niemal przez siebie wywołaną, choć to oczywiście nieprawda, bo zapewne takie same, jak ja odczucia, miało więcej amatorów kajakowania. Mało tego – postanowili coś z tym zrobić. Więc w tym miejscu wszystkim, którzy sprzątali ten wodny rezerwuar zwykłego chamstwa, chciałbym bardzo serdecznie podziękować. Elementarna kultura w codziennym zachowaniu w znacznym jeszcze stopniu nie nadąża za postępem materialnym. Widać to na każdym kroku. Przykro to pisać, ale na prowincji znacznie bardziej niż w dużych aglomeracjach.

Skarżyła mi się kilka dni temu pewna łowiczanka na kulturę obsługi, a właściwie jej brak, w jednej z handlowych placówek na ulicy Zduńskiej. Młode dziewczę tam pracujące potraktowało klientkę (nota bene znacznie starszą od siebie) niemal jak natrętną muchę albo osę, które do słodkiego w lipcowym skwarze ciągną z wyjątkową energią. A to też być może jest jeden z powodów, dla których Zduńska umiera? Na miejscu pracodawcy (ten akurat jest ze Skierniewic) takiej ekspedientce z miejsca bym podziękował, bowiem firmie czyni znacznie więcej szkody niż pożytku. W każdym razie owa klientka powiedziała mi, że jej noga już prędko tam nie stanie. I ja się jej nie dziwię, bo ja bym też z takich „usług” zrezygnował.

Od kilku lat niemal równie często, jak w Łowiczu, bywam w Skierniewicach, do których mam nieco lepszy dojazd, bo dystans podobny, a nie muszę tracić czasu przed zamkniętymi często rogatkami na przejeździe w Arkadii (o łowickim przejeździe nie warto nawet wspominać, bo ten jest w ciągu dnia chyba dłużej zamknięty niż otwarty). I muszę, drodzy łowiczanie, stwierdzić, co wynika z moich obserwacji, że w skierniewickim handlu czy usługach spotykam się z większą życzliwością i kulturą niż w Łowiczu. Choć oczywiście nie można generalizować. Jednak przykro to pisać, bo z oczywistych powodów do Łowicza mam znacznie więcej sentymentu.

W ostrym lipcowym słońcu zboża dojrzewają wyjątkowo szybko, więc żniwa w pełni, choć współczesne, kombajnowe zbiory to kosmos w porównaniu z tym, co było kilkadziesiąt lat temu. Łowickie żniwa w skansenie w Maurzycach były więc imprezą zapewne w jakimś stopniu pożyteczną i edukacyjną. Zawsze warto pamiętać „jak to drzewiej bywało”. Szczerze powiem, że panu staroście z kosą bardzo jest twarzowo, co widać ewidentnie na fotografiach. Można powiedzieć: właściwy człowiek na właściwym miejscu. Skansen w Maurzycach na kilka choć godzin ożył, więc dobre i to. Mam nadzieję, że sytuacja dojrzeje kiedyś do tego, że skansen będzie tętnił życiem niemal przez cały rok. A przynajmniej od wiosny do jesieni.

Pisałem kiedyś w „NŁ” o szwedzkim skansenie w mieście Oestersund, dokąd jeździłem kilka razy na zawody w biathlonie. Otóż tamten skansen tym się różni od naszych, że mieszka w nim normalna rodzina i gospodaruje w taki sam sposób, jak było to powiedzmy sto lat temu. Rzecz jasna robi to z zamiłowania, ale także dlatego, że w budżecie miasta czy regionu są pieniądze na „skansenowe” dopłaty. Taka placówka nie jest więc tylko miejscem, w którym zgromadzono stare chałupy i zabudowania gospodarskie, ale także swojego rodzaju obiektem pokazowym, przede wszystkim dla szkolnych wycieczek, choć także i dla dorosłych. Podobne obiekty spotkałem w Londynie, gdzie mali londyńczycy mogą obejrzeć kurki, świnki czy krówki. Więc wiedzą, skąd się bierze mleko. Zaś co do samych „martwych” skansenów to jest ich w Polsce sporo. Nie znam statystyk, ale zapewne co najmniej kilkadziesiąt. W niektórych coś zaczyna się już dziać. Więc trudno się spodziewać, że akurat do naszego, pod(łowickiego) będą zmierzały pielgrzymki turystów. Co poddaję pod rozwagę obecnej i przyszłej władzy lokalnej.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do