
Grudzień to czas refleksji, wspomnień i rodzinnych spotkań. W tym wyjątkowym okresie odwiedziliśmy wójta gminy Łowicz, Krzysztofa Igielskiego, który podzielił się z nami swoimi wspomnieniami z dzieciństwa, opowiedział o tradycjach świątecznych i wyzwaniach, które towarzyszyły mu w pierwszych miesiącach pełnienia funkcji wójta.
„Pierwsze święta, które pamiętam, to wczesne lata 90. – zaczyna wójt. – Mieszkałem wtedy na ulicy Małszyckiej w Łowiczu. Przyszedł Mikołaj i do dziś nie wiem, kto się za niego przebrał! Dostałem ciężarówkę z czterema resorakami. To był prawdziwy hit – kupiona pewnie w Pewexie. Wszystkie dzieci mi jej zazdrościły, bo wcześniejsze zabawki były proste, metalowe, a ta wyglądała jak z innego świata!” – wspomina z uśmiechem.
Jego siostra dostała wtedy lalkę Barbie. „To były czasy, kiedy żyli jeszcze moi dziadkowie. Babcia, jedynaczka, zawsze przypominała nam o tym, jak ważne są rodzinne więzi. Choinka była zawsze żywa, ozdobiona watą, a pod obrusem obowiązkowo sianko. Po kolacji wigilijnej to sianko było już wszędzie!”
„Zawsze łamaliśmy się opłatkiem, a po kolacji szliśmy na pasterkę. Nie było jeszcze kościoła na Korabce, więc chodziliśmy do katedry łowickiej. Ten zwyczaj pozostał – co roku uczestniczę w pasterce, to dla mnie bardzo ważne” – mówi wójt.
Wspomina też smaki tamtych świąt. „Dla mnie, jako dziecka, największym luksusem były banany. Moja chrzestna przywiozła je kiedyś na Wigilię i całą rodziną zastanawialiśmy się, skąd one są – z Brazylii, a może z Azji?”
Podczas rozmowy wójt wraca pamięcią do czasów, gdy mieszkał na Korabce. „Była tam strzelnica. Niejednokrotnie kule świstały mi przy uszach, gdy szedłem do szkoły – opowiada, wybuchając śmiechem. – To też tutaj zaczęła się moja przygoda z teatrem. Mieszkam naprzeciwko kościoła, a pewnego dnia grupa znajomych szukała kogoś do roli Józefa. Zgodziłem się od razu. Od tamtej pory jestem w każdej obsadzie.” - mówi z dumą.
Zapytaliśmy, jak wyglądają jego święta teraz. „Choinka u mnie w domu zawsze jest żywa i stoi aż do wizyty księdza po kolędzie. Potem można ją rozbierać” – mówi.
O ubiegłorocznej Wigilii wspomina: „Zawsze organizowaliśmy ją u moich rodziców, ale ostatnio była u mnie. Nie jestem mistrzem kuchni, więc poprosiłem zaprzyjaźnione panie z Koła Gospodyń Wiejskich o przygotowanie potraw. Były pierogi, dania wigilijne i przepyszne ciasta.”
Krzysztof Igielski angażuje się także w pomoc potrzebującym. „Od lat współpracuję z Szlachetną Paczką. W tym roku z naszej gminy zgłoszono aż 11 rodzin. Jako kibice Widzewa organizujemy Wielką Orkiestrę Widzewskiej Pomocy. Chcemy dotrzeć z pomocą do jak największej liczby osób.”
O swoje prośby do św. Mikołaja odpowiada z charakterystycznym dla siebie optymizmem. „Dla siebie poprosiłbym o zdrowie. Dla gminy? Aby między mieszkańcami jednej wsi nie było zatargów. Jest czas świąt, warto sobie przebaczać bo życie jest zbyt krótkie aby robić sobie na złość. Życzę sobie i wszystkim, abyśmy byli dla siebie bardziej życzliwi.”
Na zakończenie rozmowy pytamy o plany na 2025 rok. „Są trzy kluczowe inwestycje: boisko wielofunkcyjne z zadaszeniem w Jamnie, świetlica kontenerowa w Zabostowie Małym i oddział przedszkolny w Zielkowicach. To projekty, w które włożyłem mnóstwo serca. Do tego wymienimy blisko 2600 wodomierzy – to inwestycja za ponad 2,3 mln zł. Marzy mi się też lepsza infrastruktura drogowa i stacje uzdatniania wody.”
Wójt nie ukrywa, że początki urzędowania były trudne. „Nie znałem środowiska, ale ludzie, szczególnie kadra pedagogiczna i rodzice, okazali mi wielkie wsparcie. Jestem wdzięczny za to serce na dłoni, które mi pokazali.”
Z takim podejściem, pełnym energii i zaangażowania, wójt Krzysztof Igielski budzi nadzieję, że przed gminą Łowicz rysuje się świetlana przyszłość. Zresztą wójt zachęca, aby osobiście się z nim poznać i przekonać się jaki jest i wypracować swoją własną opinię.
Świąteczna rozmowa z nim utwierdziła nas w przekonaniu, że najważniejsze to pielęgnować tradycje, dbać o bliskich i działać na rzecz wspólnego dobra.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie