
Przykład idzie z góry, a ryba psuje się od głowy. Afera taśmowa, która w ostatnich tygodniach przyćmiło wszystko inne w polskiej polityce, pokazała, jak zdemoralizowana jest nasza klasa rządząca. A przynajmniej jakaś, za to istotna, jej część. Wprawdzie na samej górze czas Dyzmów się skończył, zaś nastał czas bezwzględnych cwaniaczków, a nawet hochsztaplerów, ale na dole, w miastach, gminach i powiatach, Dyzmowie czasem się jeszcze zdarzają.
Przykład idzie z góry, a ryba psuje się od głowy. Afera taśmowa, która w ostatnich tygodniach przyćmiło wszystko inne w polskiej polityce, pokazała, jak zdemoralizowana jest nasza klasa rządząca. A przynajmniej jakaś, za to istotna, jej część. Wprawdzie na samej górze czas Dyzmów się skończył, zaś nastał czas bezwzględnych cwaniaczków, a nawet hochsztaplerów, ale na dole, w miastach, gminach i powiatach, Dyzmowie czasem się jeszcze zdarzają. Daleko nie musimy szukać. Jedno czy drugie na zdrowie Polsce nie wychodzi. Inna, choć bliźniacza, sprawa to jakość wielu tak zwanych lokalnych działaczy rozmaitych szczebli. Z drugiej jednak strony wiele osób, które mają duży potencjał (solidne wykształcenie, stosowne doświadczenie, umiejętność zarządzania etc.) nie chce angażować się w działalność samorządową. Z kilku powodów.
Jeden, ale dla ludzi z jakimś materialnym dorobkiem, na pewno istotny, to oświadczenia majątkowe z taką lubością drukowane w lokalnej prasie. I nie chodzi tu o to, że ktoś ma coś do ukrycia, bo dorobił się majątku w sposób nielegalny czy choćby mało transparentny. Mając jednak świadomość konieczności złożenia takiego oświadczenia, które za pośrednictwem szukającej za wszelką cenę zysku lokalnej gazety czy innego medium będzie upublicznione, ma – mówiąc trywialnie – wszelką działalność w nosie. I ja tym ludziom się nie dziwię. A mogliby przecież wnieść do rozwoju swej gminy, miasta czy powiatu, istotny i wartościowy wkład, bo nikt inny, jak oni, potrafi racjonalnie, biznesowo myśleć, nie trwonić publicznego grosza, mieć ciekawe pomysły. Taka rada ludzi spełnionych w biznesie, którzy często zarządzanie swoimi firmami przekazali dorosłym dzieciom, mogłaby w moim przekonaniu istotnie wpłynąć na ożywienie swojej miejscowości czy rejonu. Kto wie, czy mądry burmistrz albo starosta nie powinien takiego, choćby nieformalnego areopagu, stworzyć, by od czasu do czasu zasięgnąć jego opinii czy rady. Niekoniecznie w warszawskiej restauracji „Sowa i Przyjaciele”, ale powiedzmy przy kolacji w „Białej Damie” (właściciel gwarantuje, że „pluskiew” w niej nie ma). Zaś co do oświadczeń majątkowych, to w moim przekonaniu polskie przepisy poszły stanowczo za daleko. Oświadczenia, owszem, są potrzebne, ale powinny być deponowane u osób zaufania publicznego (sędzia, notariusz itp.) i udostępniane wyłącznie organom kontrolnym czy wymiarowi sprawiedliwości w sytuacjach uzasadnionych.
Na razie w Łowiczu mamy olbrzymie pretensje drobnego biznesu ze Zduńskiej do burmistrza o to, że – zdaniem oponentów – on i rada swoimi decyzjami powodują powolne umieranie Zduńskiej. Jednym z powodów jest rzekomo wprowadzenie płatnego parkowania na tej pryncypialnej, łowickiej ulicy. Nawet spory ukłon w stronę kupców, a przede wszystkim klientów, polegający na darmowych trzydziestu minutach, oponentów nie przekonał. Zebranie nawet kilku tysięcy podpisów niczego tu nie zmieni, bo Zduńska z całkiem innych powodów umierała zanim wprowadzono parkometry, zaś zaparkowanie na niej często graniczyło z cudem.
O Łowiczu w latach mej szkolnej młodości mawiało się, że to miasto uczniów i emerytów. Emeryci w nim umierali, uczniowie po maturach wyjeżdżali. Przeważnie na stałe. Pewne, nawet dość istotne ożywienie, wniosły PRL-owskie inwestycje, przede wszystkim Syntex i ZPOW czyli obecny Agros. Miasto wchłonęło kilkanaście tysięcy ludzi z okolicznych wiosek. Co się stało z Syntexem, który w czasach największej prosperity zatrudniał ponad 4 tysiące osób, wiemy doskonale. Agros broni się nie najgorzej, a marka „Łowicz” widoczna jest często w reklamach telewizyjnych, co świadczy dobrze o marce. Rozrosła się niezwykle Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska mająca mądrego i prężnego prezesa. Powstało sporo firm prywatnych. Niektórych całkiem dużych. Rolnicy, ogrodnicy i w ogóle tak zwani producenci żywności mają na ogół zapewniony zbyt swoich produktów, choć ich apetyty na bogactwo i luksusy wzrosły niepomiernie. Niektórym dokładnie powywracało się w nieprzygotowanych do tego umysłach. Łowickie jest bez wątpienia jednym z bogatszych rejonów Polski. Kto sądzi inaczej, niech się przejedzie w Świętokrzyskie albo na tak zwaną Wschodnią Ścianę. A kto nie pamięta, jak było trzydzieści czy czterdzieści lat temu, to mogę mu przypomnieć. Oczywiście mogłoby być znacznie lepiej. Ale o to zapytajmy też wspomnianych na wstępie cwaniaczków i hochsztaplerów rządzących krajem. Tak czy inaczej Zduńska umiera. Czy to nie paradoks?
Post Scriptum, wtorek, 8.07.2014, godz. 19.30
Cieszy mnie to, że felieton wywołał tak żywą reakcję. Widać, że jest wiele osób, którym dobro pryncypialnej i sztandarowej dla Łowicza ulicy Zduńskiej leży mocno na sercu. Zarówno diagnoza powolnego umierania Zduńskiej, jak i pomysły na jej uzdrowienie, mogą mocno różnić się od siebie. Nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że mam patent na rację.
Sądzę, że pewne funkcje Zduńskiej przejęła Krakowska, ale czy podobnie nie może być właśnie na tak ważnej dla Łowicza Zduńskiej? Już jakiś czas temu pisałem, jeszcze w „NŁ”, że w moim przekonaniu przyszłość tego łowickiego traktu to szeroko rozumiane usługi, włącznie z gastronomią, ewentualnie specjalistyczny handel, którego nie są w stanie zaoferować super markety (rywalizacja z nimi to już walka z wiatrakami; od dawna uważam, że zgoda na działanie u nas tylu tzw. sieci to działanie antypolskie). W Zduńską warto jednak inwestować i do tego potrzebne są pewne zachęty. Bo Zduńska, z jej lokalizacją między Nowym i Starym Rynkiem, powinna stać się wizytówką miasta. Czym prędzej zrozumie to lokalna władza, tym lepiej. A władza nie jest dana nikomu raz na zawsze. Zbliżające się jesienne wybory powinny być okazją do wzmożonej dyskusji, zaś karta do głosowania wyrazem poparcia kandydata z najlepszym, ale realnym, programem. Z pomysłem na Łowicz.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie