Reklama

Józek, pora wziąć kredyt!

26/03/2014 02:08

Reklama dźwignią handlu. Ten slogan został ukuty już w czasach PRL-u, a ponieważ w okresie realnego socjalizmu nie było za bardzo czego reklamować, zaś jakość towarów pozostawiała na ogół sporo do życzenia, więc naród mawiał, że to reklamacja jest dźwignią handlu.


Współczesny świat pełen wszelkich dóbr, wielka konkurencja wśród producentów i handlowców oraz coś, co ekonomia określa rynkiem konsumenta, sprawiają, że reklama wielu towarów i usług nabrała wielkiego znaczenia. Szczególnego wymiaru nabrały tzw. spoty czyli mini filmiki reklamowe emitowane w telewizji, a także w internecie. Takie reklamy bywają oczywiście rozmaite. Mądrzejsze i głupsze, bardziej zapadające w pamięć (te oczywiście odnoszą największy skutek) i takie, o których szybko się zapomina. Często swoją rolę i to za spore pieniądze grają w nich osoby publiczne, najczęściej aktorzy, artyści lub sportowcy, albo trywialni celebryci, którzy niczym mądrym ani szczególnym się nie wyróżnili, poza tym, że media (tu wielką siłę ma internet) wykreowały ich na osoby znane. Parę takich przypadków zna każdy z nas. Ale też w wielu przypadkach role do odegrania w reklamowych spotach powierza się tak zwanym zwykłym osobom, które z pewnością mają tę zaletę, że za zagrane scenki nie muszą dostawać horrendalnie wysokich apanaży.

Niektóre z reklam śmieszą, niektóre bawią, ale zdarzają się i takie, które – przynajmniej mnie – irytują. Ale kto wie, czy nie są prorocze? Myślę tu o filmiku, a właściwie o reklamowym mini serialu składającym się z dwóch filmików, który wymyślono dla jednego z komercyjnych, zachodnich banków. Pierwszy przedstawia scenkę, w której zagraniczny biznesmen, nie znający ni w ząb naszego pięknego narzecza, przychodzi do polskiego krawca imieniem Józek do przymiarki garnituru, a termin wykonania usługi krawiec określa na 30 dni. Radzi więc krawcowi, by ten rozszerzył działalność, zatrudnił pracowników i w tym celu wziął kredyt w polecanym przez niego banku. Domyślać się można, że Józek wziął ów kredyt rozbudowując swój krawiecki biznes, więc przy następnej wizycie zachodni biznesmen wyraża swe zadowolenie, protekcjonalnie klepie Józka po zaokrąglonym brzuszku i stwierdza: Widzę, że nie tylko zakład ci urósł.

Zagraniczni biznesmeni w rolach osób zawiadujących polską gospodarką i tubylcy, którym wyznaczono rolę robotników, rzemieślników i rolników. Tudzież nagonki w polowaniach organizowanych dla bogatych Niemców, Holendrów czy Anglików, gdzie dzikiej zwierzyny od dawna nie uświadczysz. A także nadzorców, które to role Polacy często wykonują z nadzwyczajnym zaangażowaniem. Niczym kapo w hitlerowskich obozach.

Wiele fałszu w tej historyjce o zachodnim biznesmenie i polskim krawcu, zaiste nie ma, bowiem zdecydowana większość działających na naszym rynku banków, niemal cały tzw. wielkopowierzchniowy handel i najbardziej intratne gałęzie przemysłu są w obcych rękach, a generowany dochód wycieka różnymi drogami z kraju. Przeciętni Polacy zaczynają się cieszyć, gdy mają jakąkolwiek pracę, a ponad dwa miliony młodych ludzi, wykształconych za nasze wspólne pieniądze, wyjechało w ostatnich kilku latach za granicę podejmując się na ogół robót, do wykonywania których nie ma chętnych wśród rdzennych Anglików, Niemców czy Holendrów. Ciągle zresztą mamy nie zaleczone kompleksy wobec zachodnich narodów. Często w Łowiczu słyszę więc, jak matki z dumą podkreślają, że syn czy córka urządzili się w Londynie albo w Rotterdamie i patrzą na mnie ze zdziwieniem, kiedy ubolewam, że to straszne, by młodzi ludzie musieli za pracą i lepszym życiem wyjeżdżać daleko od swej Ojczyzny. Bo prawdę powiedziawszy z takim masowym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce i na Litwie, ale już nie w Czechach i na Węgrzech.

Z racji kilkunastoletniej pracy w kanale satelitarnym TVP czyli Telewizji Polonia miałem i mam nadal do czynienia z wieloma Polakami mieszkającymi daleko od kraju. Czasem miałem też okazję poznać ich rodziców, którzy pozostali w Polsce. I szczerze przyznam, że bardzo żal mi tych starszych ludzi, których wnuki często nie mówią już po polsku albo w najlepszym wypadku kaleczą naszą piękną mowę. Mało tego, nie mają ochoty przyjeżdżać do dziadków w ich kraju, bo pewnie mieć przodków w Polsce, ciągle uznawanej za kraj prymitywny, to przecież przechlap. I jeśli choć jedno dziecko z wnukami zostało w Polsce – pół biedy. Ale znam wiele takich sytuacji, w których starsi ludzie w potworny sposób muszą zmagać się z samotnością, bo wszystkie dzieci za granicą. Na dodatek sytuacja demograficzna staje się u nas coraz bardziej katastrofalna, więc jakoś ciężko patrzeć na przyszłość z optymizmem. Nawet w najbardziej kolorowych reklamach.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do