Reklama

Łowiczanin ukończył trzy ultramaratony kolarskie. Powrócił do jazdy na rowerze, aby zrzucić nadwagę

Krzysztof Machaj z Łowicza ukończył w tym roku trzy ultramaratony kolarskie, w tym ostatnio Bałtyk–Bieszczady Tour na dystansie 1008 km. Nie liczą się dla niego wyniki, tylko radość z jazdy. Rowerowa pasja zrodziła się kilka lat temu, gdy 47-latek chciał zrzucić zbędne kilogramy.

Krzysztof Machaj ma 47 lat i pochodzi z Łowicza. Z zawodu jest informatykiem. Chociaż pracuje w Warszawie, podkreśla, że nadal czuje się łowiczaninem i często odwiedza rodzinne miasto.

- Do jazdy na rowerze powróciłem 6-7 lat temu. Chciałem wtedy schudnąć, poczuć się lepiej – wspomina pan Krzysztof. Zaczynał od tras liczących od 30 do 50 km przez okolice Łowicza. W ciągu jednego roku zrzucił ok. 30 kg. Jak dodaje, nie udałoby się to bez zmiany diety.

Łowiczanin jeździł coraz szybciej. Kupił rower szosowy i zaczął wydłużać rowerowe wojaże.

- Wtedy jeszcze pokonanie 100 km w weekend było ciężkim wyzwaniem, teraz traktuję to jak zwykłe wyjście na rower – mówi 47-latek. Po wybuchu pandemii i wprowadzeniu pracy zdalnej, więcej czasu spędzał w Łowiczu. Pozwoliło to na częste jazdy i treningi z lokalnymi kolarzami.

W 2020 roku przejechał na rowerze ponad 13 tys. kilometrów, a rok temu przekroczył granicę 15 tys. W tym roku chciałby dobić do 20 tys. km, ale jak podkreśla, nie chodzi mu o ustanawianie jakichś rekordów. - Jazda na rowerze to przede wszystkim frajda i przyjemność – podkreśla.

W tym roku łowiczanin zaliczył już trzy ultramaratony kolarskie. Na początku czerwca wziął udział w Maratonie Podróżnika, a w połowie lipca przejechał Tour de Silesia. Oba na dystansie 500 km. Kilka dni temu zakończył Bałtyk-Bieszczady Tour, którego uczestnicy mają do pokonania 1008 km.

Przejechanie tego dystansu zajęło mu niecałe 45 godzin i dało 49. miejsce w stawce przeszło 300 zawodników, którzy ukończyli zawody. Drugi z łowiczan, Zbigniew Słomiany, po doznaniu urazu, był zmuszony zrezygnować z dalszej jazdy.

Krzysztof Machaj wspomina, jak dwa lata temu spędził wiele godzin w punkcie kontrolnym w Łowiczu na trasie Bałtyk-Bieszczady Tour. Spotkał tam się m.in. z Mariuszem Marszałkiem z Klubu Kolarskiego Łowicz, który zajął wówczas trzecie miejsce w wyścigu oraz ma na swoim koncie wygrane w Maratonie Podróżnika (2020 i 2021 r.), a także z kolarzami ze stołecznego klubu Grupetto.

- Wtedy też pojawiło się marzenie, aby zacząć jeździć w ultramaratonach kolarskich – wyznaje pan Krzysztof. Przymierzał się do tego już przed rokiem, ale złamany obojczyk przekreślił te plany. Co się odwlecze, to nie uciecze i marzenie udało się zrealizować w tym roku.

- Poszło mi wyjątkowo dobrze, choć tak do końca nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać – przyznaje łowiczanin. Zaczęło się dobrze. Wyruszył ze Świnoujścia z promu Bielik w sobotę 20 sierpnia o godzinie 9.20. Kolarzom wiał dobry, sprzyjający wiatr. W okolicach Nakła nad Notecią i przed Kowalem zawodnicy natrafili na potężną ulewę.

- Całe szczęście, że jechaliśmy dobrymi drogami, z równą nawierzchnią, a noc była ciepła – mówi pan Krzysztof. Jak się później dowiedział od organizatorów, była to prawdopodobnie największa ulewa w historii zawodów organizowanych od 2005 roku.

Po minięciu Łowicza zmienił się kierunek wiatru, który zaczął wiać w twarz. - Chwilami bywało ciężko, dawał się we znaki ból palców u stóp – opowiada nasz rozmówca.

Chociaż łowiczanin pierwszy raz w życiu nie spał przez dwie noce, nie czuł znużenia. Konsekwentnie realizował swój plan. - Jechałem od punktu do punktu, nie myślałem o mecie ani nie nastawiałem się na osiągnięcie określonego wyniku – oznajmia.

Po niecałych 45 godzinach Krzysztof Machaj dotarł do Ustrzyk Górnych w poniedziałek 22 sierpnia nad ranem. - To była świetna przygoda – podsumowuje.

W tym roku pasjonat gry w squasha nie planuje już startu w zawodach. Jak mówi, nie interesują go wyniki. Po prostu czerpie radość z samej jazdy, ciesząc się z podjazdów lub zjazdów, możliwości podziwiania przyrody i poznawania nowych osób.

- Na koniec chciałbym bardzo serdecznie podziękować siostrze Iwonie za wsparcie i zaangażowanie oraz Asi, Magdzie, Martynie, Gosi, Piotrowi N. i Piotrowi W. Każda z tych osób wniosła dużo energii, dzięki której dojechałem do mety – podkreśla Krzysztof Machaj.

Fot. Bałtyk-Bieszczady Tour Facebook

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Lowicz24.eu




Reklama
Wróć do