
Łącznie pokonały już ponad 1900 kilometrów, co odpowiada odległości, jaka dzieli w linii prostej Łowicz i hiszpańską Pampelunę. Wcześniej nie miały zbyt wiele wspólnego z regularną aktywnością fizyczną. Sześć kobiet opowiedziało nam o swoich początkach na parkrunie i o tym, co dają im cotygodniowe spotkania.
Parkrun to bezpłatne, organizowane co tydzień spotkania, których uczestnicy pokonują marszem, truchtem lub biegiem dystans 5 kilometrów. W Łowiczu inicjatywa została zapoczątkowana we wrześniu 2022 roku. Spotkania odbywają się w każdą sobotę o godzinie 9:00 w parku Błonie.
Rozmawialiśmy z sześcioma kobietami, które wkręciły się w cotygodniowe spotkania. Nasze rozmówczynie wzięły udział łącznie w 382 edycjach parkrunu, co oznacza, że pokonały 1910 kilometrów, co odpowiada odległości, jaka dzieli nasze miasto i Pampelunę w Hiszpanii w linii prostej.
Bardzo przyjemny rytuał
Olga Stępień pierwszy raz wzięła udział w parkrunie w rodzinnym Świnoujściu, gdzie przyjechała w odwiedziny do rodziców. Tam na sobotnie spotkania uczęszczała koleżanka pani Olgi. Niedługo później rekreacyjna inicjatywa wystartowała w Łowiczu.
- Na początku z ledwością przechodziłam 5 kilometrów, z czasem zaczęłam truchtać. Bardzo poprawiła mi się kondycja – wyznaje pani Olga, która jest stałą bywalczynią cotygodniowych spotkań. Jak mówi, nie ma takich dni, że nie chce się przyjść.
- Atmosfera jest świetna. Wszyscy się już poznaliśmy, nawet na ulicy zawsze mówimy sobie „cześć”. I jest wielka radość – nie ukrywa pani Olga. Jak mówi, łowicki parkrun tworzy pozytywnie nakręcona grupa, a spotkania dają energię nie tylko na cały dzień, ale na cały nadchodzący tydzień.
- Nie można się doczekać tej soboty, żeby w końcu wyjść i się spotkać. To bardzo przyjemny rytuał. Kocham parkrun, ponieważ daje mi satysfakcję, przyjemność, motywację i chęci do życia. To najlepsze, co może spotkać każdego człowieka. Czuję się dobrze sama ze sobą – deklaruje.
Całe życie myślałam, że nie lubię biegać
Ramona Kiljanek uczestniczy w parkrunie od początku tej inicjatywy w Łowiczu. Jak mówi, rozpoczynała od nordic walking, czyli spacerów z kijkami. Aż napatrzyła się na biegaczy i... sama zaczęła biegać.
- Parkrun odmienił moje życie. Jestem po czterdziestce i dopiero zaczęłam swoją przygodę z bieganiem, chociaż całe życie myślałam, że nie lubię biegać i to nie jest dla mnie – wyznaje pani Ramona. Przełamała się, bo jak przekonuje, była pod wrażeniem lekkości, z jaką biegacze pokonywali 5 kilometrów.
Zdaniem pani Ramony największą wartością tej inicjatywy jest aktywność fizyczna, ale równie ważny jest kontakt z ludźmi pozytywnie nastawionymi do życia. - Kochamy parkrun przede wszystkim za ludzi, za to, że co tydzień mamy na co czekać. To taka cotygodniowa impreza z fantastycznymi ludźmi – śmieje się pani Ramona.
- To nie są wyścigi, każdy znajdzie miejsce dla siebie. Osoby, które nie są gotowe na aktywność fizyczną, mogą odnaleźć się tutaj w roli wolontariuszy, którzy są potrzebni, witani brawami – dodaje.
Od razu złapaliśmy bakcyla
Ewa Białas przyznaje, że dopiero po pięćdziesiątce zaczęła stawiać na aktywność fizyczną i dostrzegać jej zalety.
O parkrunie w Łowiczu dowiedziała się z internetu. Zachęciła znajomych, żeby na pierwsze spotkanie nie iść sama. - Przyszliśmy w kilka osób i od razu złapaliśmy bakcyla – wspomina.
Nie biega, ponieważ ma problemy z kolanami. Spaceruje, raz szybciej, raz wolniej. Docenia przy tym walory przyrodnicze parku Błonie, które jest miejscem spotkań. - Jest tu ładnie, przyjemnie dla oczu. Czasem słychać śpiew ptaków, więc jest również miło dla uszu – opowiada.
Jak przekonuje, dzięki parkrunowi każda sobota jest i uporządkowana, i w jakiś sposób magiczna. - Czuję, że każdy cieszy się obecnością drugiego człowieka, niezależnie od jego kondycji, wyglądu, wieku – wymienia pani Ewa. - Taka prawie godzinna aktywność fajnie nakręca na cały dzień, daje kopa.
Miłość od drugiego wejrzenia
Anna Wojciechowska-Szczepanik mówi, że oprócz biegania po zakupy i udziału w corocznym Biegu Papieskim, nie miała żadnej aktywności fizycznej. Do udziału w parkrunie namówił ją syn. Na pierwsze spotkanie przyszła jako obserwator.
Od drugiej edycji stara się regularnie przychodzić na Błonie. - To była miłość od drugiego wejrzenia, zakochałam się i zostałam – wyznaje. Pani Anna docenia, że może poruszać się na świeżym powietrzu, a poza tym zyskała nową grupę znajomych.
- To bardzo pozytywnie zakręceni ludzie. Rzeczywiście na parkrunie łapie się energię i niby człowiek wraca zmęczony, ale zupełnie zresetowany. Super. Nawet nie wiadomo, kiedy robi się te 5 kilometrów – przekonuje mieszkanka Łowicza.
Pani Anna zwraca uwagę, że na spotkaniach panuje sympatyczna atmosfera, wszyscy mówią sobie po imieniu. - To jest fajne, że jak na ulicy spotkam kogoś bardzo młodego, kto mówi mi „cześć”, to wiem, że znamy się z parkrunu – śmieje się.
Pozytywny nawyk
Aneta Jakiel jest jedną z tych osób, które przygodę z parkrunem rozpoczęły od pierwszej edycji tej inicjatywy w Łowiczu. - Wiem, że jak jest sobota rano, to przychodzę. Chyba że coś wypadnie i nie mogę być – mówi.
Jak mówi, nigdy nie było jednak takiej sytuacji, żeby nie chciało jej się rano wstać z łóżka i przyjść na Błonie. Cotygodniowe spotkania szybko stały się pozytywnym nawykiem. - Już w piątek wieczorem nastawiam się, że jutro idę, bez względu na pogodę – zdradza.
Parkrun wprowadził pewną systematykę w życiu pani Anety. Po porannej aktywności wraca do domu, bierze prysznic i zabiera się za obowiązki.
Jak mówi, na parkrunie poznała wiele pozytywnych, wspaniałych osób. Cieszy się, że w każdą sobotę może spotkać się z innymi, porozmawiać, pośmiać się.
Przekonuje, że aktywność i super atmosfera sprawiają, że ma lepsze samopoczucie, zaś nowe znajomości nie ograniczają się tylko do sobotnich spotkań w parku.
Iskra do biegania
Ilona Kutkowska swoje pierwsze pięć kilometrów na parkrunie pokonała maszerując.
- Pamiętam jaki to był dla mnie duży wysiłek i jak dwa dni bolały mnie mięśnie. Ciężko mi było się zmotywować i wyjść się poruszać, więc to był dla mnie wyczyn, gdyż i pracę mam siedzącą – wspomina pani Ilona.
Teraz, dzięki regularnej aktywności, czuje się lepiej. Parkrun dał pani Ilonie siłę do działania. Straciła na wadze i cały czas stara się być aktywna i dbać o siebie. Grupa motywuje ją do cotygodniowego wysiłku, który wyzwala endorfiny.
Jak mówi, odzyskała iskrę do biegania i aktywności fizycznej. - Jak wychodzę biegać, to w myślach mam ten pierwszy raz z parkrun i wdzięczność dla naszych wspaniałych koordynatorów, którzy zainicjowali tę inicjatywę w Łowiczu – kończy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Po co biegać bez sensu, zapraszamy do pracy w Agrosie. Tam po 8 godz. biegania bez dostępu tlenu, szybko skorygujecie swoje zapatrywania i priorytetem będzie zadbanie o własne nogi (żylaki, zwyrodniałe stawy itp.)????
no i jak widać ta praca prowadzi do frustracji. Zapraszamy na parkrun. Może dostaniesz choć trochę uśmiechu ????