
Gdy miał 21 lat spełnił swoje pierwsze marzenie i wyjechał do USA. Oglądał wschód słońca na szczycie Fudżi, zamieszkał z narzeczoną na Bali. Zwiedził 53 państwa na sześciu kontynentach, ale wciąż ma apetyt na więcej. Nam opowiedział o swojej podróżniczej pasji.
Po rocznej wyprawie i powrocie do Australii Jarek i Ola starali się żyć jak ich rówieśnicy. - Kupiliśmy telewizor, sofę, kanapę, samochód. Usiedliśmy wieczorem przed telewizorem i zapytaliśmy siebie – naprawdę ludzie spędzają tak czas? - opowiada mężczyzna.
Niedługo później znów poczuli głód odkrywania nowych miejsc i polecieli na dwa tygodnie do Dubaju, a stamtąd do Meksyku, gdzie zabawili prawie trzy miesiące. Teraz są już na Bali, gdzie planują osiąść na dłuższy czas. Nie zamierzają jednak rezygnować z dalszego podróżowania.
Podróże diametralnie zmieniły to, w jaki sposób Jarek postrzega wszystko, co go otacza.
- Teraz mniej oceniam, a bardziej akceptuję rzeczy takimi, jakie są. Nie oczekuję, bo to są tylko moje oczekiwania, które nikogo nie obchodzą. Przyjmuję to, co do mnie przychodzi, czy to w nowym miejscu czy to od nowych ludzi - tłumaczy.
Przyznaje, że bardzo dużo zyskał dzięki buddyzmowi. Odkrywanie tej religii pozytywnie wpłynęło na to, jak czuje się sam ze sobą i światem.
W Perth miał okazję spotkać buddyjskiego mnicha Ajahn Brahma, którego wcześniej oglądał na YouTubie. Marzył wtedy, aby kiedyś uścisnąć mu rękę i zamienić z nim parę słów.
- Można powiedzieć, że to taki buddyjski celebryta, wszędzie jest rozpoznawalny i rozchwytywany. Okazał się mega w porządku człowiekiem, z którym można zwyczajnie porozmawiać - podkreśla Jarek.
33-latek jest przekonany, że wspomnienia dają o wiele więcej radości niż rzeczy materialne. Nie zna nikogo, kto by podróżował i żałował, że wydał pieniądze na wycieczkę, zamiast na przykład na nowe ubrania.
- Ja na pewno tego nie żałuję i wątpię, żebym kiedykolwiek żałował, bo życie jest krótkie i nie wiadomo kiedy się skończy. Dlatego jeśli czegoś chcemy, to nie czekajmy, zróbmy to teraz - zachęca.
Poznawanie ludzi to kolejna ważna część odkrywania nowych miejsc. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że im prostsze i wolniejsze życie wiodą ludzie, tym mają więcej czasu dla siebie nawzajem.
- Fajnie z nimi usiąść, uśmiechnąć się i zrobić sobie zdjęcie. Tam, gdzie nie ma komercji i globalizacji, można się spotkać z dużą serdecznością - wyznaje. - Szkoda, że jest bariera językowa, chociaż teraz dzięki translatorom komunikacja jest już o wiele łatwiejsza - zaznacza.
Równie ekscytujące jest poznawanie nowych kultur, cywilizacji czy też nowych smaków. Łowiczanin uwielbia próbować nowych rzeczy, choć najbardziej ceni sobie kuchnię tajską.
Co ciekawe, Jarek nie do końca lubi latać samolotem. - Zawsze jak kupuję bilet to jestem podekscytowany, a jak wsiadam do samolotu pytam siebie „serio, znowu?” - śmieje się. Jak dodaje, strach jest na drugim miejscu, gdy chce się spełniać marzenia.
Niewątpliwie minusem takiego życia jest rozłąka z rodziną i bliskimi. - Nie można pielęgnować niektórych ważnych przyjaźni - mówi Jarek.
Jego zdaniem każdy powinien odkryć swoją pasję i spełniać marzenia. - Życie mnie nauczyło, że jeżeli czegoś chcesz, to musisz po to samemu sięgnąć - kończy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie