
Ich przygoda z parkrunem rozpoczęła się w Łodzi, kiedy byli jeszcze na studiach. Chociaż się nie znali, po powrocie w rodzinne strony chcieli zainicjować cotygodniowe spotkania rekreacyjne w Łowiczu. Jako młodzi rodzice chcą w ten sposób dawać przykład swoim pociechom, że warto budować dobre nawyki i żyć aktywnie.
Parkrun to cotygodniowe bezpłatne spotkania, które w Łowiczu odbywają się od września ubiegłego roku w każdą sobotę o godz. 9:00 w parku Błonie. Uczestnicy mają do pokonania 5 kilometrów, ale to nie jest wyścig. Nie ma wygranych ani przegranych.
Na przekór
Karolina Zagawa rozmawiając kiedyś z jednym z biegaczy usłyszała, że „w Łowiczu to nawet parkrun nie wyjdzie”. - Pomyślałam – co nie wyjdzie? I rzuciłam hasło na łowickich grupach biegowych w mediach społecznościowych. Wtedy zgłosił się Marcin – wspomina Karolina.
- Razem z moją żoną Natalią, podobnie jak Karolina, uczestniczyliśmy w parkrunie w Łodzi. Rozmyślaliśmy, że fajnie by było, gdyby takie spotkania odbywały się w Łowiczu. Ale mamy małe dzieci, obowiązki i obawialiśmy się, że gdybyśmy sami wystartowali z tym pomysłem, to byśmy nie podołali – opowiada Marcin Wróbel.
Kiedy Karolina wyszła z propozycją i szukała chętnych do pomocy, wiedzieli już, że nie będą sami, a w większym gronie łatwiej będzie wprowadzić pomysł w życie. I że jest większa szansa, aby to nie była jednorazowa akcja, tylko cykliczne przedsięwzięcie.
Od postu do postu, od słowa do słowa, zebrała się kilkuosobowa grupa. Po wirtualnych rozmowach przyszedł czas na działanie w realu. Jednym z pierwszych zadań było wytyczenie trasy, którą uczestnicy parkrunu mieliby pokonywać w każdy sobotni poranek.
Lasek Miejski czy Błonie?
Rozważano tak naprawdę dwie lokalizacje na terenie Łowicza – znajdujący się na obrzeżach miasta Lasek Miejski oraz położony w centrum park Błonie. Wygrała ta druga opcja.
- Na Błonie jest jednak łatwiej dotrzeć. Myślimy, że w Lasku Miejskim nie byłoby takiej frekwencji – mówi Marcin Wróbel. To nie jedyna zaleta tego miejsca. Ponieważ park nad Bzurą nie jest zbyt rozległy, uczestnicy parkrunu mają do pokonania trzy okrążenia.
- Często przechodzimy przez startometę, gdzie są kibice. W lasku pewnie skończyłoby się to na jednej, pięciokilometrowej pętli. I nie byłoby takiej atmosfery jak tutaj – dodaje koordynator parkrunu.
Frekwencja zaskoczeniem
Od 10 września 2022 r. do 11 listopada 2023 r. odbyło się 61 edycji, w których wzięło udział 487 uczestników. Średnio na każde spotkanie przybywa około 50 osób. W pierwszej oficjalnej edycji uczestniczyło 86 osób, a w pierwszą rocznicę inicjatywy 104 osoby, nie licząc wolontariuszy.
Tak duże i niesłabnące zainteresowanie parkrunem jest dużym zaskoczeniem dla koordynatorów z Łowicza.
- Myślałem, że frekwencja będzie dużo niższa. Miałem porównanie do kilku podłódzkich miejscowości, na przykład Pabianic, gdzie odbyło się ponad 300 edycji, a na spotkania przychodzi 20-30 osób – nie ukrywa Marcin.
- Słyszymy od biegaczy i nie tylko, że nie spodziewali się, że zrobimy tyle edycji. Myśleli, że nie będzie tylu chętnych uczestników i wolontariuszy, że to nie będzie akcja na miesiące czy lata – wyznaje Karolina.
Jak twierdzą nasi rozmówcy, popularność bezpłatnych cosobotnich spotkań może wynikać z tego, że jest to propozycja dla każdego: dla tych co biegają, truchtają, chodzą z kijkami lub spacerują.
- Myślę, że jesteśmy jednym z wolniejszych parkrunów, ale w tej inicjatywie chodzi o to, żeby mogli w niej uczestniczyć wszyscy – podkreśla Marcin. Jak dodaje, w Łowiczu nie brakuje osób, które początkowo tylko spacerowały po parku, a teraz zaczynają biegać.
- Super jest słyszeć, że ludzie cieszą się z naszych spotkań. Minął rok, a ten zapał wciąż jest. Życzymy sobie i marzymy, aby to trwało. Nie jesteśmy sprinterami, to nie jest szybka akcja – zaznacza Karolina.
Dobry przykład
Nasi rozmówcy są młodymi rodzicami, a na sobotnie spotkania najczęściej zabierają swoje pociechy. Pokazują w ten sposób innym rodzicom, że małe dzieci nie muszą być wymówką.
- Nie zawsze jest tak cukierkowo, jak to może wyglądać w relacji na Facebooku – śmieje się Karolina, mama 5-letniej Zuzi i 2-letniej Julci. Jak dodaje, córki nie zawsze ochoczo wstają z łóżek nad ranem.
- Czasami są to negocjacje, żeby dzieci wsiadły do auta o 8 rano, czasami przyjeżdżają z większą lub mniejszą radością. Ale gdzieś mamy już ten rytm, że zaczynamy sobotę na parkrunie – przyznaje.
- Moje dziewczyny kiedyś mówiły tak, że „jak sobota, to do Lidla”, a teraz mówią „jak sobota, to na parkrun” – potwierdza z uśmiechem Marcin, tata 7-letniej Ali i 5-letniej Jagody.
Karolina przekonuje, że córki motywują ją do działania. Mówi, że zabierając dziewczynki na parkrun chce je uczyć dobrej organizacji oraz chce im pokazywać, jak można spędzać czas i poznawać nowych ludzi.
- Chciałam, żeby one też miały przykład dobrych zachowań, dobrych nawyków i czerpały radość z aktywności fizycznej – wyjaśnia koordynatorka łowickich spotkań.
Jak mówi, jej dziewczynki mają już swoje znajome „parkruniary”, czyli koleżanki poznane podczas spacerów. - Spotykamy się również poza parkrunem. Dla mnie jako mamy to też ważna kwestia – nie ukrywa Karolina.
Zuzia, Ala i Jagoda mają w nogach kilka całych tras, choć najczęściej pokonują mniejszy dystans niż pozostali uczestnicy.
- Jeżeli dzieci w wieku 5-6 lat pokonują parkrun, to naprawdę jest to aktywność dla każdego – przekonuje Marcin.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie