
Patryk był bezdomny osiem lat, a z pierwszej terapii alkoholowej uciekł. Michał przestał pić tydzień przed biegiem, choć w młodości był mistrzem Polski w kolarstwie.
Patryk, Michał, Tomek, Grzesiek i Bolek to uczestnicy biegu „Z pasji do Gorzowa”.
Wyruszyli 2 lipca z Gorzowa Wielkopolskiego, aby przebiec 2500 km i pokazać, że dzięki pasji każdy człowiek może wyjść z życiowego zakrętu. Sami są tego najlepszym dowodem. 13 lipca, niemal na półmetku biegu, zatrzymali się w Nieborowie.
Moja młodość mnie zniszczyła
Tomek Manikowski to sprawca całego zamieszania. Instruktor terapii uzależnień, przewodniczący miejskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, gorzowski radny, prezes fundacji „Dogonić marzenia”.
- Zdrowieję 25 lat, jestem czysty od alkoholu i wszelkich środków od 20 lat. To najlepszy okres mojego życia. Umiem żyć, jestem wolnym człowiekiem. Codziennie mam wybór i mam wielką odwagę wybierać trzeźwość – mówi.
Miał wspaniałe dzieciństwo. Do kieliszka zaczął zaglądać jako nastolatek. Alkohol sprawiał, że był bardziej pewny siebie, bardziej wygadany, śmielszy w kontaktach z dziewczynami.
- Moja młodość mnie zniszczyła. Za szybko założyłem rodzinę i wszedłem w dorosłość. Sparzyłem się i później robiłem coraz to głupsze rzeczy, które skomplikowały mi życie – wspomina. Czuł się czarną owcą rodziny. Na szczęście na swojej drodze spotkał osobę, która pokazała mu, że może żyć inaczej.
Podjął terapię i powoli zaczął wychodzić na prostą. Nie dałby rady bez wiary w Boga. - Nie wstydzę się tego. Potrzebuję relacji z Bogiem. Jeżeli bym nie miał wiary, jako zwykły człowiek bym tego nie udźwignął – wyznaje 56-latek.
Kończąc z nałogiem, rozpoczął przygodę z bieganiem. W pierwszą rocznicę trzeźwości przebiegł w 12 godzin około 100-kilometrowy odcinek z Gorzowa do Ciborza, gdzie znajduje się ośrodek leczenia uzależnień.
- Byłem tak szczęśliwy, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zobaczyłem, co robi sport z moją głową. Widziałem, jak z choleryka staję się spokojnym człowiekiem – opowiada.
Pasję do biegania traktuje jako dar od Boga, którym powinien i chce dzielić się z innymi. - Biegi w pewnym sensie wyzwoliły wszelkie pomysły – przyznaje.
Do tej pory zorganizował kilka edycji biegu wokół województwa lubuskiego oraz charytatywnej imprezy biegowej z okazji swoich 50. urodzin.
Do biegu „Z pasji do Gorzowa” zaprosił podopiecznych swojej fundacji, którym pomaga wyjść z życiowych tarapatów.
Bujałem się od noclegowni do noclegowni
Patryk jest najmłodszy w ekipie. Ma 29 lat. Jest osobą uzależnioną do alkoholu, zdrowiejącą od dwóch lat. Przez osiem lat był bezdomny.
- Moje życie było bardzo intensywne. Od małego walczyłem o to, żeby w ogóle żyć – opowiada. Gdy skończył 18 lat, osiągnął, jak wtedy sądził, upragnioną wolność. - Bujałem się od noclegowni do noclegowni, od klatki do klatki – wyznaje.
Alkohol pojawiał się w gronie rodzinnym i u znajomych. Początkowo nie dostrzegał problemu z piciem. Zmieniło się to, gdy poznał kobietę, z którą planował założyć rodzinę. - Stwierdziłem, że mam faktycznie problem. I że skoro próbuję coś stworzyć z kimś, to muszę dokonać zmiany – wspomina.
Z pierwszej terapii zwiał. Spakował torbę i wrócił na pieszo ze wspomnianego już wcześniej ośrodka w Ciborzu do Gorzowa Wielkopolskiego. - Za drugim razem Tomek powiedział mi: „zastanów się, ile masz do stracenia” - wyznaje. Zaufał mu.
29-latek kiedyś był krnąbrny i zamknięty w sobie. - Byłem bardzo trudną osobą. Nie lubiłem się otwierać przed innymi. Dzięki temu biegowi i pracy, jaką wykonuję każdego dnia, staję się innym człowiekiem – przyznaje. - Nie muszę pić, kombinować czy oszukiwać, żeby czuć się szczęśliwym – dodaje.
Od trzech lat nie mieszka na ulicy. Znalazł dach nad głową w Domu na Zakręcie w niewielkim Starym Polichnie w Lubuskiem. W budynku poniemieckiej szkoły szansę na drugie życie otrzymują tacy jak on – uzależnieni, bezdomni, znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej.
Na nadgarstku ma różaniec. - Niekoniecznie jestem osobą mocno wierzącą. Raczej stronię od kościołów. To wyjątkowy prezent, który jest ze mną wszędzie – wyjaśnia.
Pracuje w przychodni lekarskiej, gdzie jest złotą rączką. Naprawia usterki, kosi trawę. Jego pasją jest informatyka. Na pierwszą Komunię sam złożył sobie komputer. Jako dzieciak robił strony internetowe starszym kolegom.
Do biegu przygotowywał się przez tydzień. - Stwierdziłem, że warto spróbować, dowiem się więcej o swoim uzależnieniu, ale też i o sobie samym. Ten bieg pokazuje, że kupę pracy już zrobiłem, ale dużo pracy jeszcze przede mną - przyznaje.
Piłem tak jak inni
Michał w młodości dwukrotnie zdobywał tytuł młodzieżowego mistrza Polski w kolarstwie przełajowym. Dziś ma 37 lat i jest uzależniony od alkoholu.
W maju zakończył drugą terapię. Kiedy przygotowywał się do biegu „Z pasji do Gorzowa” dwa razy popłynął. Pił dzień w dzień, był bez filmu. - Już myślałem, że jest po zawodach, ale Tomek dał mi szansę i powiedział, że pobiegnę – mówi. Z alkoholowego ciągu wyszedł tydzień przed startem.
Do 23. roku życia trenował kolarstwo. Z sukcesami. - Nie miałem dzieciństwa takiego jak koledzy, którzy po skończeniu osiemnastki imprezowali. U mnie na pierwszym miejscu były treningi. Nic innego mnie nie obchodziło – wspomina.
Po zakończeniu kariery sportowej wyjechał do Anglii do pracy. Po roku wrócił z gotówką. I zaczął nadrabiać młodzieńcze lata.
Mówi, że pił tak jak inni. - Myślałem, że może nie jestem do końca alkoholikiem. Sądziłem, że jak wypiję cztery piwa i więcej nie muszę, to jest ok - opowiada. Z czasem stracił kontrolę. Upijał się coraz częściej.
- Ten bieg dużo mi daje. To czas, w którym zamykam pewne myśli, wydarzenia z mojego życia. Mówię o nich i je wymazuję. To też wyzwanie sportowe, walka ze sobą, z bólem – ujawnia.
Były kolarz pracuje obecnie u kuzyna. Zajmuje się remontami i pracami wykończeniowymi.
Psycholog
Grzesiek ma 57 lat, ale przekonuje, że czuje się młodo. - Z Tomkiem znamy się 21 lat, razem biegamy, trenujemy. Dzięki niemu wyszedłem z kryzysu – opowiada.
Dach nad głową stracił przez swoją łatwowierność i nieumiejętność oceny sytuacji. Jego mama była nauczycielką w liceum. Gdy zmarła, został z ciocią, a gdy ona odeszła, został sam. - Ktoś wpadł na pomysł, że to łatwy łup i Grzesiu podpisał dokument, przez co pozbył się mieszkania – mówi Tomasz.
Potem trafił do Anglii, gdzie przez osiem lat pracował za miskę jedzenia. Wrócił do Gorzowa jako osoba bezdomna. Od siedmiu lat mieszka w mieszkaniu chronionym. Biegi są dla niego esencją życia.
- Każdego ranka gdy się budzę i Grzesiu coś powie, od razu na twarzy pojawia się uśmiech. To taki nasz psycholog, który potrafi rozładować atmosferę – oznajmia Michał.
57-latek obecnie pracuje w szpitalu.
Szalone przedsięwzięcie
Bolek nie ma takich przejść jak koledzy. Z Tomkiem przyjaźni się od szkoły średniej. To on poprosił go, aby był kierowcą podczas biegu „Z pasji do Gorzowa”.
- Gdy Tomek rzucił pomysł praktycznie się nie zastanawiałem, choć całe to przedsięwzięcie jest szalone – przyznaje. Jego synowie śmiali się, że przecież w ogóle nie biega, a on zarzekał się, że przecież będzie tylko kierowcą.
Już kilka dni po starcie dołączył do sztafety biegowej. Zaczynał od naprawdę krótkich dystansów, z każdym dniem pokonując więcej kilometrów. Jak mówi, udział w biegu to też ciekawe doświadczenie życiowe. - Nie jest łatwo zamknąć się na miesiąc z ludźmi, z którymi praktycznie się nie przebywa – nie ukrywa.
Koledzy twierdzą, że jest dobrym duchem i ostoją całej drużyny. - Kiedy wpadam w gniew spoglądam na Bolka i od razu schodzi mi całe ciśnienie – mówi Patryk.
Świata nie zbawię
Tomasz uważa, że wszystkie złe rzeczy, które spotkały go w życiu były po to, żeby teraz mógł pomagać innym.
- Jeżeli bym tego sam nie przeżył i nie doświadczył, ciężko by było mi zrozumieć osobę bezdomną czy uzależnioną – mówi.
- Wiem, że świata nie zbawię, ale jeżeli jeden człowiek przez nasze wariactwo zacznie zdrowieć, to będzie nasz sukces – kończy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie