
Znajdujący się na uboczu Łowicza zamek, a właściwie teraz jego ruiny, od XV do XVIII stulecia był najważniejszą rezydencją arcybiskupów gnieźnieńskich, a zarazem też prymasów Polski. Od kilkunastu już lat znajduje się w rękach Wojciecha Groneckiego, który opowiedział nam jakie wydarzenia aktualnie tam się odbywają.
Jak to się stało, że ruiny łowickiego zamku prymasowskiego trafiły do rąk Łowiczanina – Wojciecha Groneckiego? - Jest to konsekwencja zakochania się w czasach maturalnych w Łowiczu, jego kulturze i tradycjach. Poza tym nikt inny niestety nie chciał się zająć zamkiem, powiedział na wstępie nasz rozmówca. - Oczywiście wcześniej interesowałem się jego losami i z grupą aktywnych działaczy z Łowicza, osób z kręgów ówczesnej władzy jeździliśmy do księdza prymasa Józefa Glempa z prośbą o zainteresowanie, ale sytuacja polityczna końca lat 80. była jednoznaczna, czyli odkładająca sprawę w czasie, kontynuował. - Finalnie był to jednak list z poparciem prymasa do władz miasta. Formalności oraz cała procedura związana z przejęciem zamku rozpoczęły się w 1993 roku.
Zapewne mało kto się tego spodziewa, ale Wojciech Gronecki z wykształcenia jest geografem. - Uważam, że wszyscy obowiązkowo powinni skończyć te studia, a szczególnie teraz, kiedy mówi się bardzo dużo o ekologii, a nie wszyscy są zorientowani o czym mówią.
Czy zatem studia przyrodnicze bardzo pomagają w pracy na zamku? - Bez geografii, to w ogóle nie byłoby Łowicza, informuje Gronecki. - Jedną z dziedzin geografii jest onomastyka, czyli nauka o nazewnictwie miejscowości. Wzbudza ona wiele emocji jeśli chodzi o nazwę naszego miasta, mówi. - Geografia pomaga w poszukiwaniu znaczenia początku nazwy lokalizacji najstarszych ośrodków osadniczych w dolinie Bzury. Bez geografii nie wiemy w ogóle co to jest ta dolina Bzury – największy, najciekawszy obiekt geomorfologiczny w naszym regionie utworzony przez cofający się i roztapiający lodowiec, kontynuuje. - Nie można mówić zatem o zamku nie mówiąc o dolinie. 1000 lat temu prawdopodobnie przy zamku było jezioro, 500 lat – bagna zalewowe, 100 lat – dwa koryta rzeki, a dzisiaj smutny kanał. To wszystko to historia doliny Bzury.
- Kiedyś była wielka dolina Bzury – był wielki, piękny zamek, a teraz jest smutny kanał i smutne relikty, które pozostały po zamku. A to wszystko XIX wiek – wiek rozumu, wiek kiedy rozebrano zamek dla cegły i pieniędzy, a dolinę Bzury osuszono dla siana i pieniędzy, dodaje ze smutkiem.
Zamek prymasowski skrywa w sobie wiele ciekawych historii związanych z wieloma osobami i wydarzeniami. - Zamek to setki, a może i tysiące lat trwania tego miejsca, jego znaczenia dla ludzi, informuje. - Przyczyny lokalizacji tego obiektu w tym miejscu są nie tylko racjonalne, ale i metafizyczne, dodaje. - Sięgając bliżej naszych czasów – spotkanie z ostatniego tygodnia – Siostry Szarytki przybyły po latach na zamek w Łowiczu, aby zobaczyć miejsce od którego ich historia w Polsce się zaczyna. Przybyły na zamek w 1655 roku z królową Marią Gonzaga i mieszkały na zamku pół roku i siostry nadal to pamiętają, wiedzą że tutaj zaczyna się historia ich zgromadzenia w Polsce.
Jest wiele historii o duchach związanych z tym zamkiem. - Kilka lat temu przyjechała grupa z Australii. Jedna z pań początkowo zachowywała się bardzo nerwowo, potem zaczęła płakać Ona wiedziała gdzie jest, znała każde pomieszczenie, znała każde miejsce. Nie mogła sobie z tym wrażeniem poradzić, bo wiedziała wszystko. Więc są duchy?
To jednak nie koniec historii związanych z łowickim zamkiem. - Ostatnio opowiedziano mi natomiast legendę znaną obecnemu pokoleniu 70-latków – dlaczego jest tutaj tyle murów, a gdzie jest zamek. Dziadkowie mówili, że zamek się zapadł pod ziemię. Mamy zatem nawiązanie do podziemi, czyli powtarza się schemat znany nam z Krakowa, gdzie pod siedzibą władcy znajdowały się tajemne przestrzenie, zaświaty, gdzie żyły niezwykłe istoty, których nikt nigdy nie widział, opowiedział.
Oprócz wydarzeń muzycznych, których przykładem było spotkanie przybliżające postać Stanisławy Winawerówny czy spotkania przy herbatce, na zamku odbywają się również inne wydarzenia. - Wyścigi chartów są bardzo związane z zamkiem dlatego, że arcybiskupi polowali i charty były na zamku zawsze, informuje Gronecki. - Prymas Antonii Ostrowski, który tutaj już nie mieszkał, ale mieszkał w Skierniewicach, ze względu na stan zdrowia zalecane miał spędzanie czasu na świeżym powietrzu i oczywiście polował z chartami, dodał. - Jednak najstarszy odnotowany ikonograficznie piesek związany z arcybiskupami to jest lwi piesek – maleństwo strzyżone tak, aby wyglądało jak lew. Może zatem i ta rasa wróci na zamek?
- Wydarzenia, które są organizowane na zamku zawsze w jakiś sposób korespondują z czymś co działo się wcześniej. Jeśli mamy rajd nawigacyjny po Ziemi Łowickiej, to jest to nawiązanie do jazdy konnej po tych terenach. Są to również polowania – obecnie polowania na informacje, usłyszeliśmy.
Na zamku odbywają się także warsztaty przyjmujące różną formę. - Zaczęło się jednak od warsztatów jogi, która ma również wiele wspólnego z zamkiem.
I właśnie już w tym tygodniu, a dokładnie 27 sierpnia (sobota) o godzinie 16:00 odbędą się takie zajęcia, które poprowadzi Beata Gęsikowska. Na przybyłe osoby czekać będzie również azjatycka herbatka, ciasto, prezentacja materiałów z pobytu na dachu światu.
Koszt udziału w spotkaniu to 80zł. Zapisać się na zajęcia można dzwoniąc albo do zamku, bądź też bezpośrednio do prowadzącej zajęcia (nr tel. 604 160 824).
A co można powiedzieć o samym Wojciechu Groneckim? Rodowity Łowiczanin, który urodził się i wychował w grodzie Pelikana. Człowiek o wielu zainteresowaniach. - Może zabrzmi to dziwnie, ale w epoce ekologii polecam wszystkim zainteresowanie się kompleksem sorpcyjnym gleby, bo wiedza społeczeństwa jest o tym zerowa, a w glebie wszystko się zaczyna.
Jednocześnie przypominamy, że ruiny zamku można zwiedzać codziennie, ale po wcześniejszym telefonicznym umówieniu się.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie