Łowiczanin Mateusz Jagiełło już dziś (8 listopada) wieczorem wystąpi w odcinku na żywo programu The Voice of Poland. Kto namówił go do udziału w programie? Jakimi trenerami są Tomson i Baron? Co dzisiaj zaśpiewa? Zachęcamy do lektury.
To będzie pierwszy z odcinków na żywo szesnastej edycji The Voice of Poland. Do tej fazy programu dotarło 16 zawodników, którzy wciąż mają szansę na miano najlepszego głosu w kraju.
W tym gronie znalazł się 26-letni Mateusz Jagiełło z Łowicza. Prezenter Radia Victoria opowiedział nam o dotychczasowych wrażeniach związanych z udziałem w popularnym programie talent show Telewizji Polskiej.
- Długo zastanawiałeś się nad tym, aby zgłosić się do castingu programu The Voice of Poland? Dużo osób wiedziało o Twoich planach?
- To może zacznijmy od tego, że ja sam o tych planach nie wiedziałem! Myślenie nie jest moją mocną stroną, dlatego też zastanawiano się nad tym za mnie. Największa w tym rola moich przyjaciół, zwłaszcza Martyny Kowalskiej z "Victorii", mojej żony Marii i... Łukasza Drapały, aktualnego wokalisty zespołu Perfect, byłego uczestnika "Voice of Poland". Na początku roku przeprowadzałem z nim wywiad w Radiu Victoria i mieliśmy okazję chwilę porozmawiać o samym programie. Opowiedział mi nieco jak to wygląda "od kuchni" i jak wiele się przy tym nauczył. Jego historia rockmana w świecie popu może być dla mnie wzorem.
- Jak wspominasz Przesłuchania w ciemno i reakcję jurorów, którzy pod koniec Twojego występu odwrócili swoje fotele?
- Miałem naprawdę niezły ubaw. Tak naprawdę przy każdym etapie czułem się jak ryba w wodzie, ale przy przesłuchaniach w ciemno doszła ta szczególna adrenalina, gdy robi się coś po raz pierwszy. Mieszanka ekscytacji z niepewnością. Do tego szok - nie dość, że przechodzę dalej, to jeszcze z deklaracją chęci współpracy od każdego z trenerów. Byłem ostatnią osobą, która wierzyła w to, że w tym programie będzie dla mnie miejsce i teraz co tydzień zaskakuję się na nowo. A śpiewanie "Master of Puppets" w duecie z Tomsonem? Tego nie było w moim bingo na ten rok!
- Jak oceniasz dotychczasową współpracę z Tomsonem i Baronem? Jakimi są trenerami?
- Nawet jakbym na siłę szukał powodów do wzbudzenia kontrowersji, do zrobienia szumu, dramy, to bym nie był w stanie nic znaleźć. Chłopaki zarażają luzem i optymizmem. To ludzie, którzy znają scenę i ten biznes na wylot, a do tego, o czym miałem okazję przekonać się na warsztatach, są piekielnie zdolni. Oczywiście, to nie jest tak, że spędziliśmy razem dziesiątki godzin na ćwiczeniach wokalnych, że Tomson uczy mnie śpiewu "od zera". Jednak nieraz kilka słów od kogoś, kogo zdanie cenisz, może zmienić Twoje nastawienie o 180 stopni. Ich optymizm - słowa otuchy i motywacja to coś, czego mi najbardziej potrzeba, bo sam z natury jestem skrajnym pesymistą i swoim największym "hejterem". Nadajemy na podobnych falach zarówno muzycznie, jak i poczuciem humoru. Jako, że do programu poszedłem, by dać sobie i widzom jak najwięcej pozytywnej energii, uważam, że nie mogłem trafić pod lepsze skrzydła.
- Bardziej stresująca była dla Ciebie Bitwa czy Nokauty?
- Ja się nie stresuję. W ogóle. Tylko potem odpalam nagranie z "przesłuchań w ciemno" i się okazuje, że wystąpiłem w okularach, bo pierwszy raz w życiu zapomniałem je zdjąć. Czyli chyba jednak ten "stresik" musiał być... Jeżeli za wyznacznik stresu uznamy więc to, ile pamiętam z danego występu, to bardziej stresowałem się nokautami. W bitwie dzieliłem scenę z Anią Janulek, mega zdolną dziewczyną. Złapaliśmy świetny kontakt i na scenie wzajemnie się nakręcaliśmy. Nokauty bardziej przypominały "przesłuchania w ciemno", więc gdy jury pytało "coś ty wyprawiał na tej scenie?" zgodnie z prawdą odparłem - "nie pamiętam".
- Co dał Ci już występ w The Voice of Poland? Czym jest dla Ciebie dotarcie do odcinków na żywo?
- Program dał mi przede wszystkim mnóstwo radości. Chciałbym móc dzielić się nią jak najdłużej ze sceny. Na pewno też "otworzył mi głowę" w kilku kwestiach. Tych oczywistych, jak emisja głosu i ćwiczenia wokalne, ale i tych, na które kompletnie nie zwracałem uwagi, jak różne kołnierzyki przy koszulach, czy wpływ zamiłowania do łowickich kebabów na moją cerę. W ogóle praca przy odcinkach na żywo to już nieco inna bajka niż poprzednie etapy. Uczestników jest znacznie mniej, w związku z tym każdy ma nieco więcej czasu na zaprezentowanie siebie. Nie chcę zdradzać szczegółów, by nie psuć niespodzianki, ale... dosłownie będzie ogień! Produkcyjnie i muzycznie będzie to jeszcze wyższy poziom niż dotychczas, a już poprzednie odcinki były największym przedsięwzięciem, jakiego miałem przyjemność być częścią. Już podczas prób do "lajwów" czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Bardzo bym chciał jeszcze kilka razy do tego sklepu zajrzeć.
- Co zaśpiewasz w najbliższym odcinku na żywo? Czy możesz nam zdradzić tytuł piosenki?
- Pary z ust nie puszczę, czytelnicy będą musieli zasiąść przed telewizorami o 20:30 i przekonać się sami. Będzie to chyba najcięższy utwór z dotychczasowych - zarówno najtrudniejszy, jak i najbardziej rockowy. Bardzo, bardzo energetyczny.
- Czy chciałbyś przekazać coś naszym czytelnikom?
- Nie traćcie nadziei! Pelikan wróci kiedyś na zaplecze Ekstraklasy!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie