
Marcin Klimczak, który 14 sierpnia wyruszył w ambitny rejs dookoła świata na własnoręcznie zbudowanym jachcie Libra, obecnie przebywa przy nabrzeżu u ujścia rzeki Raan, na południe od Helsingborga w Szwecji. Niespodziewany przystanek wynikł z wypadku, który wydarzył się na morzu, co wzbudziło spekulacje w mediach społecznościowych o możliwym zakończeniu rejsu.
Udało nam się skontaktować z łowickim żeglarzem, który rozwiał wszelkie wątpliwości. Klimczak potwierdził, że mimo problemów technicznych nie zamierza rezygnować z dalszej podróży. - Zrobiłem chwilowy przystanek w Szwecji, ale nie poddaję się i planuję kontynuować obraną trasę – powiedział.
Nieplanowany postój był spowodowany awarią silnika, do której doszło podczas prób przepłynięcia przez Helsingborg kilka dni temu. - Warunki pogodowe były ciężkie. Coś zaplątało się w silnik, i aby uratować statek, musiałem rzucić kotwicę, która niestety pękła. Szwedzka policja pomogła mi, odholowując jacht do portu – relacjonuje Klimczak.
Obecnie żeglarz czeka na dostawę nowej kotwicy, co umożliwi mu kontynuowanie wyprawy w kierunku Atlantyku. - Kotwica jest już w drodze, ale trudno powiedzieć, kiedy dokładnie dotrze – dodaje. Klimczak nie traci jednak czasu i wykorzystuje ten przymusowy postój na naprawy innych systemów na pokładzie, które również ucierpiały podczas awarii.
Pełen optymizmu, Marcin Klimczak nie rezygnuje z marzeń o opłynięciu świata i wkrótce planuje ponownie wyruszyć w dalszą drogę, realizując swoje ambitne cele.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No cóż, skoro po dwóch tygodniach żeglugi nasz żeglarz nie opuścił jeszcze właściwie Bałtyku a do tego gnębią go awarie, to nie wróżę raczej powodzenia na Morzu Tasmana. Myślę, że konstrukcję zweryfikują Biskaje.
Sami specjaliści morscy w Łowiczu
Cóż co racja to racja, sypie to już na wstępie. Łajba pójdzie na dno zanim dotrze na ocean . A tam to już nie przelewki. Nasz żeglarz żeglował raczej na sucho, jak do tej pory.