
W Sądzie Rejonowym w Łowiczu trwa proces dziesięciu osób podejrzanych o udział w procederze wyłudzania pieniędzy z wykorzystaniem podrobionych dokumentów. Część oskarżonych przyznaje się do winy.
O grupie przestępczej rozbitej przez łowicką policję pisaliśmy pod koniec stycznia: https://lowicz24.eu/artykul/gang-oszustow-ktory/387624. Do przestępstw miało dochodzić m.in. na terenie Łowicza i Żyrardowa w latach 2015-2016.
Pierwsza rozprawa odbyła się 2 lipca i była kontynuowana w ostatni poniedziałek (9 lipca). Sprawę prowadzi sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska.
Zebrany przez śledczych materiał dowodowy pozwolił na postawienie zarzutów dziesięciu osobom w wieku od 23 do 55 lat, głównie mieszkańcom powiatu łowickiego. Wobec dwóch oskarżonych: 41-letniego Mariusza M. i 30-letniego Adama S. zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Z aresztu na salę rozpraw doprowadzany jest też 42-letni Tomasz Z. Mężczyzna został pozbawiony wolności w związku z inną sprawą. Pozostała siódemka oskarżonych odpowiada z tzw. wolnej stopy.
Sam akt oskarżenia liczy ponad 450 stron. Oskarżeni podejrzewani są o popełnienie łącznie ponad 650 czynów zabronionych na szkodę ponad 140 podmiotów: osób fizycznych, banków, instytucji parabankowych, a także firm telekomunikacyjnych.
Najwięcej zarzutów, ponad 300, usłyszał Mariusz M. Prokuratura Rejonowa w Łowiczu oskarża go o dokonanie licznych oszustw, wyłudzanie kredytów, fałszowanie dokumentów, a także podszywanie się pod inne osoby. 41-latek działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami miał doprowadzić do zawierania fikcyjnych umów kredytów i pożyczek w oparciu o podrobione dokumenty potwierdzające tożsamość pożyczkobiorców i kredytobiorców, a także do wyłudzania usług telekomunikacyjnych i telefonów.
- Forma przestępczego współdziałania polegała na zawieraniu umów za pośrednictwem współdziałającego pośrednika kredytowego lub kuriera - czytamy w akcie oskarżenia. Na potrzeby nielegalnej działalności utworzono ponadto kilkadziesiąt kont bankowych na fikcyjne dane osobowe, za pośrednictwem których wyłudzano pożyczki i kredyty. Podmioty finansujące przelewały wyłudzone środki na wspomniane rachunki.
Mariusz M. był wcześniej karany za podobne przestępstwa. W 2013 roku wyszedł na wolność po 13 latach odsiadki. - Nie ma wątpliwości, że uczestniczyłem w procederze wyłudzania pożyczek na fałszywe dane osobowe - przyznał 41-latek na etapie postępowania przygotowawczego. W związku ze zdarzeniami, o które jest teraz posądzany, dwa lata temu chciał odebrać sobie życie.
Na rozprawie 9 lipca Mariusz M. złożył wstępne wyjaśnienia, jednak jak zaznaczył, w tej chwili nie potrafi ustosunkować do tego czy przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Opisał m.in. jak wyglądała współpraca z Mateuszem M. i Kamilem B., zasiadającymi na ławie oskarżonych byłymi pracownikami firm kurierskich.
41-latek wielokrotnie spotykał się z kurierami, którzy dostarczali mu umowy, za co dostawali pieniądze. - Pan Kamil otrzymywał od 500 do 1000 złotych w zależności od wagi umowy, a pan Mateusz od 200 do 500 złotych - mówił przed sądem Mariusz M. Jak stwierdził, kurierzy początkowo targowali się z nim widząc, że nie jest osobą ze zdjęcia na dokumentach. Niejednokrotnie też sami mieli podpisywać umowy.
Mariusz M. opowiedział również o tym, jak powstawały umowy. Obarczył winą Martę P., znajomą z pracy w łowickim lokalu z automatami. - P. otrzymywała dokumenty na maila i drukowała je, a następnie przedstawiała pijanym graczom do podpisu - relacjonował mężczyzna. 41-latek dziwi się, że kobieta nie zasiada na ławie oskarżonych.
Wedle relacji oskarżonego, Marta P. jeździła z nim do kurierów, by zobaczyć jak funkcjonuje przestępczy interes, a także uczestniczyła w niszczeniu dokumentacji. Jak twierdzi M., z kobietą łączył go romans. - Z jej strony było ewidentne ultimatum: albo zostawiam dla niej żonę albo robię to co ona chce, bo powie żonie co nas łączy - mówił. Kochanka miała żądać od niego, aby przedkładał umowy do parafowania swojej małżonce, oskarżonej zresztą w tej sprawie.
- Jeżeli moja wina zostanie udowodniona, chciałbym z całego serca przeprosić wszystkich pokrzywdzonych - kajał się Mariusz M. Zarzekał się, że nie był głównym sprawcą, a jedynie marionetką w całym procederze.
Z prawa odmowy składania wyjaśnień skorzystali za to 30-letni Adam S. i 42-letni Tomasz Z., którym przedstawiono łącznie 172 zarzuty. Dlatego przewodnicząca odczytała ich wcześniejsze wyjaśnienia.
Dowiadujemy się z nich, że starszy z mężczyzn w grudniu 2014 roku wyszedł z więzienia. Niedługo później otrzymał propozycję łatwego zarobku. 42-latek akurat popijał piwo ze swoim siostrzeńcem Adamem S. na jednym z blokowisk w Łowiczu, gdy podjechał do nich mercedes. Kierowca zapytał, czy nie chcieliby zarobić.
Zaproponował, że zapłaci im 50 złotych za założenie konta bankowego i 100 złotych za każdorazową wypłatę pieniędzy. Nieznany im wcześniej kierowca mercedesa tłumaczył, że komornik zajął mu konto. Oskarżeni przystali na propozycję. Zakładali konta na swoje nazwiska w różnych bankach, m.in. w Łowiczu i Skierniewicach, a później podejmowali z nich określone kwoty, za co otrzymywali umówione pieniądze. Dokumenty uprawniające do korzystania z kont przekazali wspomnianemu mężczyźnie.
Dodatkowo Adam S. na polecenie dwóch innych mężczyzn założył działalność gospodarczą w Sochaczewie. Był pośrednikiem w jednej z firm pożyczkowych. Wprowadzał drogą elektroniczną dane potrzebne do zawarcia umów pożyczek, następnie drukował je i przekazywał jednemu z organizatorów przestępczej działalności. 30-latek na etapie postępowania przygotowawczego przyznał, że działał na zlecenie osób, których się obawiał. Zgodził się na współpracę, ponieważ dawała łatwe pieniądze, a on nie miał pracy.
Tomasz Z. przyznał się do zarzucanych mu czynów, zaś Adam S. do części zarzutów. Obaj wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze.
Jak już wspominaliśmy, na ławie oskarżonych zasiada również dwóch byłych już kurierów: 30-letni Mateusz M. i o rok młodszy Kamil B. Oprócz oszustw i fałszowania dokumentów śledczy zarzucili im. m.in. poświadczenie nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Jak wynika z ustaleń prokuratury, mężczyźni mieli otrzymywać od 50 do 100 złotych za dostarczenie umów Mariuszowi M.
Mateusz M. złożył wyjaśnienia 2 lipca. Twierdzi, że jest niewinny. Przed sądem zapewniał, że nie wiedział jakie dokładnie umowy dostarcza Mariuszowi M. - Nie miałem świadomości, w jaki sposób jest to rozgrywane - dodał. Były pracownik firmy kurierskiej wyjaśniał na wcześniejszym etapie postępowania, że w sprawie umów kontaktował się z nim telefonicznie właśnie M. Potwierdził, że oprócz 41-latka umowy podpisywali m.in. Tomasz Z. i Adam S.
Odpowiadając na pytania swojego obrońcy Mateusz M. tłumaczył, że jego zadaniem jako kuriera było sprawdzenie czy dane na formularzu przesyłki są takie same jak dane na dokumentach okazanych przez klienta, takich jak skany dowodu osobistego, legitymacji emeryta lub rencisty czy opłaconego rachunku. W firmie nikt nie przekazał mu, że powinien sprawdzać tożsamość osób, którym dostarczał paczki.
Sprawa wydała mu się podejrzana, kiedy umowy podpisywały różne osoby, ale zawsze przyjeżdżające na spotkanie tym samym autem, którym jeździł Mariusz M. 30-latek przestał odbierać od niego telefony. Ten miał go zastraszać, sugerując, że wie gdzie mieszka.
Drugi z byłych kurierów Kamil B. na rozprawie 9 lipca zapewniał, że nie chciał nikogo oszukać. - Nie wiem czym się kierowałem robiąc takie rzeczy. Bardzo tego żałuję - mówił skruszony. 29-latek wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze.
Kamil B. zwrócił uwagę, że pracodawca nie instruował go w kwestii jego obowiązków w zakresie doręczania paczek. Jego zdaniem kontaktujący się z nim Mariusz M. zachowywał się tak, jakby był adresatem przesyłek. Nie sprawdzał czy faktycznie ma do czynienia z osobą, na którą nadano paczkę. Mariusz M. zawsze posiadał wymagane dla podpisania umowy skany dokumentów.
29-latek utrzymuje, że nie znał treści umów ani kwot, na jakie opiewają. Za każdą przekazaną umowę otrzymywał 50 złotych.
Oskarżoną w sprawie jest również Katarzyna M., żona Mariusza M. Kobieta przyznała się do zarzutów dotyczących oszustw, podszywania się pod inne osoby i fałszowania dokumentów. - Żałuję i chciałabym dobrowolnie poddać się karze - mówiła przed sądem.
Jak wyjaśniała na wcześniejszym etapie postępowania, w latach 2015-2016 na rozkaz męża podpisywała się za inne osoby na różnych dokumentach. Gdy chciała dowiedzieć się, czego dotyczą, mężczyzna odpowiadał, że nie robi nic złego. 40-latka tłumaczyła się na sali rozpraw, że podpisywała umowy ze względu na małżonka, który w 2013 roku wyszedł z więzienia. - Nie chciałam więcej awantur - wyznała kobieta.
Z instytucji dobrowolnego poddania się karze chciała skorzystać również Danuta G. Prokuratura oskarżyła 46-latkę o to, że zawarła umowę o świadczenie usług komunikacyjnych podszywając się pod 64-letnią emerytkę z Łyszkowic, dzięki czemu weszła w posiadanie iPhone'a 6s. Działała tym samym na szkodę firmy P4 i starszej kobiety, za którą podpisała się na umowie.
Jak dotąd przed sądem nie stawiła się trójka oskarżonych: Kinga M., Jacek K. i Paulina G., którym zarzuca się popełnienie odpowiednio: 28, 20 i 12 czynów niezgodnych z prawem.
Z aktu oskarżenia wynika, że 33-letnia Kinga M. i 23-letnia Paulina G. miały własne firmy i były uprawnione do udzielania pożyczek. Rolą bezrobotnego 55-letniego Jacka K. w przestępczej działalności było zakładanie kont i wypłacanie wyłudzanych pieniędzy, za co otrzymywał odpowiednio 20 i 30 złotych.
9 lipca przed sądem zeznawali ponadto pierwsi świadkowie, głównie emeryci lub renciści w wieku od 49 do 67 lat. Na ich dane osobowe zaciągano pożyczki i otwierano rachunki bankowe. O tym, że padli ofiarą oszustów, dowiedzieli się od pracowników banku albo od policjantów.
Wnioski o udzielenie pożyczek były składane drogą internetową, choć niektórzy pokrzywdzeni nie potrafią nawet obsługiwać komputera. W sfałszowanych dokumentach, którymi posługiwali się wyłudzacze, pojawiały się błędy. Świadkowie zaprzeczyli, aby w wyniku oszustw doznali szkód finansowych czy toczyłyby się wobec nich postępowania cywilne.
Świadkowie nie wiedzą w jaki sposób kanciarze pozyskiwali ich dane osobowe. - Chciałbym się dowiedzieć skąd wyciekły moje dane? - pytał jeden z nich. Co ciekawe, część przesłuchiwanych przyznała, że kilka lat temu przebywała w szpitalu w Skierniewicach.
Sąd zadecydował o przedłużeniu tymczasowego aresztu dla Mariusza M. i Adama S. Obaj pozostaną w zakładzie karnym do 9 października.
Jak argumentowała sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska, oskarżonym zarzuca się popełnienie kilkuset czynów zagrożonych surową karą i zachodzi obawa, że swoimi działaniami na wolności mogliby zakłócić prawidłowy przebieg procesu. Postanowienie jest nieprawomocne.
Sąd zamierza też przesłuchać Martę P. w związku z wyjaśnieniami złożonymi przez Mariusza M.
Rozprawa będzie kontynuowana 26 lipca.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie