
Tytułowe słowa padły z ust byłego policjanta Tomasza P., który usiadł na ławie oskarżonych w głośnej aferze łowickiej drogówki. Podczas wtorkowej rozprawy swoje zeznania postanowiło złożyć dwóch eksmundurowych, którzy wcześniej zrezygnowali z tej możliwości.
Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiada ośmiu byłych funkcjonariuszy wydziału ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Łowiczu: Jarosław G., Artur J., Dariusz M., Tomasz P., Tomasz S., Mariusz T., Grzegorz W. i Jacek W. Mężczyźni usłyszeli zarzuty przyjęcia korzyści majątkowych oraz przekroczenie uprawnień. Kierowca Marcin D. został oskarżony o wręczenie łapówki, a Jolanta S. o próbę przekupienia policjantów.
Dziś, 20 grudnia swoje zeznania postanowili złożyć dwaj byli funkcjonariusze – Tomasz P. i Mariusz T., którzy w początkowym etapie procesu nie skorzystali z tej możliwości.
- Żadnych korzyści majątkowych podczas kontroli drogowych nie przyjmowałem, nawet przez myśl mi to nie przeszło. Będąc policjantem kierowałem się literą prawa, ale i duchem tego prawa – powiedział na zakończenie składania zeznań Tomasz P.
Wcześniej nakreślił patologiczny system pracy w ruchu drogowym. P. przyznał, że kładziono wówczas nacisk na wyrabianie tzw. progów satysfakcji, ustalonych przez KWP w Łodzi. Progi te dotyczyły ujawnienia poszczególnych przewinień przez niechronionych uczestników ruchu drogowego (piesi, rowerzyści) oraz kierowców, którzy mieli nie zapinać pasów bezpieczeństwa. Jego słowa w swoich zeznaniach potwierdził Mariusz T.
Były funkcjonariusz przyznał, że policjant w czasie służby powinien wypisać trzy mandaty karne, w tym jeden nałożyć na niechronionego uczestnika ruchu drogowego. Liczba miesięcznych pouczeń nie mogła natomiast przekroczyć 10 proc. wszystkich wykrytych przewinień w ruchu drogowym. Oznaczało to, że na 100 wykroczeń tylko 10 mogło zakończyć się bez wymierzania kary finansowej. Ponadto w ciągu miesiąca policjant ujawnić musiał co najmniej trzech nietrzeźwych kierujących.
Policjanci, którzy nie wyrabiali norm poddawani byli naciskom ze strony ówczesnego naczelnika wydziału drogowego i zastępcy komendanta KPP w Łowiczu. Funkcjonariusze zastraszali podwładnych, dokonywali sugestywnych wpisów w ich notatnikach, odbywali rozmowy, podczas których stwierdzali, że jeżeli sobie nie radzą mogą zmienić wydział. Za osiągane wyniki policjant nagradzany był jednorazowym dodatkiem do wynagrodzenia czy chociażby awansem zawodowym.
Tomasz P. wyjaśniając motywy swojego postępowania mówił, że 90 proc. służb w tamtym okresie odbywało się na dwóch głównych ciągach komunikacyjnych (trasa Warszawa-Poznań i Łowicz-Łódź). - Ruch pieszych na nich był praktycznie zerowy, a polecenia przełożonych trzeba było wykonywać – mówił, jakby chciał usprawiedliwić nakładanie mandatów za inne niż popełnione przewinienia.
Mariusz T. przyznał z kolei, że nigdy nie ukarał osoby za wykroczenie, którego nie popełniła. - Nie przeczę, że jednym z głównych powodów zatrzymań było przekroczenie prędkości. Mając na uwadze słowa przełożonych karałem za inne popełnione przewinienia. Te, dotyczące szybkiej jazdy upominałem słownie – mówił.
Sędzia Anna Kwiecień-Motylewska otrzymała podczas dzisiejszej rozprawy płytę CD, na której utrwalono jedną z odpraw służbowych w łowickiej KPP. Zapis przedstawia w jaki sposób wysokiej rangi funkcjonariusz motywuje swoich podwładnych do osiągania wyników. Dowód został podważony przez panią prokurator, która stwierdziła, że jest to materiał na inną sprawę.
Ostatecznie o dopuszczeniu nagrania zdecyduje sędzia Kwiecień-Motylewska podczas przyszłorocznej rozprawy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ONI WSZYSCY BYLI ŚWIĘCI