
Czworo pracowników Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Kiernozi zostało przesłuchanych w charakterze świadków w procesie przeciwko byłej dyrektor i pracownikom placówki. Jeden z nich zeznawał za zamkniętymi drzwiami.
Przypomnijmy, że na ławie oskarżonych zasiadają była dyrektor MOS w Kiernozi Dorota Z., pedagog i aktualna wicedyrektor Aneta C., emerytowana kierowniczka internatu Hanna K. oraz wychowawcy: Robert W. i Artur B.
Śledczy zarzucają im, że mimo posiadanej wiedzy nie poinformowali organów ścigania o tym, że jeden z wychowanków ośrodka wykorzystał seksualnie swojego kolegę. Oskarżonym grozi kara do 2 lat więzienia. Nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im czynów.
Proces przed Sądem Rejonowym w Łowiczu kontynuowany był we wtorek 4 maja. Sąd przesłuchał pracowników MOS w Kiernozi: nauczycielkę Katarzynę K., wychowawców Arkadiusza Z. i Hannę L. oraz psychologa Sebastiana Z., którzy w toku śledztwa mieli początkowo status świadków, a następnie podejrzanych. Ostatecznie nie zostali objęci aktem oskarżenia.
„Procedury są wszczęte”
22 września 2018 roku Katarzyna K. i Arkadiusz Z. pełnili wspólnie popołudniowy dyżur w MOS w Kiernozi. Dla 38-latki był to jeden z pierwszych dyżurów w internacie.
Jak wynika z ustaleń śledczych, przed godziną 22, gdy oboje kończyli pracę, w sypialni nr 211 doszło do czynności seksualnych między dwójką nieletnich wychowanków placówki. 12-letni Marcin wykorzystał swojego rówieśnika Adama (imiona chłopców zostały zmienione - przyp. red.).
Opiekunowie przebywali wtedy na korytarzu. Katarzyna K. zeznała przed sądem, że rozpoczynający nocny dyżur Robert W. przyszedł do pracy przed godz. 22. Widziała, jak do oskarżonego podchodzi wychowanek Dominik (imię zmienione - przyp. red.), który był w tej samej sypialni co 12-latkowie. Mówił coś wychowawcy.
Później, według relacji kobiety, Robert W. wszedł do pokoju wychowawców, do którego zostali poproszeni również obaj chłopcy. Świadek widziała, że oskarżony 46-latek rozmawiał z podopiecznymi. Na nocny dyżur przyszła też kierowniczka internatu Hanna K.
Przesłuchiwana nauczycielka powiedziała na sali rozpraw, że nie wiedziała o co chodzi w całej sytuacji oraz czy powinna zostać w pracy ze swoim kolegą. - Arek powiedział, że jest już wychowawca i pani kierownik internatu, że procedury są wszczęte - mówiła 38-latka.
Na etapie postępowania przygotowawczego kobieta zeznała, że kończąc zmianę dowiedziała się od Roberta W. o sytuacji opisanej przez niego w notatce. W sądzie kobieta nie pamiętała czy Robert W. mówił jej o tym, co powiedzieli mu chłopcy.
Katarzyna K. stwierdziła również, że sam fakt, że dzieci zostały rozdzielone w sypialni, a pracownicy zostali poproszeni o wzmożoną obserwację wychowanków, był dla niej wystarczający do uznania, że dyrekcja była powiadomiona o zdarzeniu.
Na pytanie jednego z obrońców odparła, że 22 września sama nie była w stanie ocenić czy w związku z zaistniałym zdarzeniem należy zawiadomić policję. Świadek zeznała, ze nie dowiadywała się czy Robert W. powiadomił kierownictwo o zajściu.
Nauczycielka zeznała, że na jednej z rad pedagogicznych dyrektor nie była zadowolona ze słów, jakich Robert W. użył w notatce. Chodziło o określenie, że między wychowankami doszło do seksu oralnego.
„Nie wierzyłem, że będzie wszystko w porządku”
Arkadiusz Z. wieczorem 22 września 2018 r. był w sypialni 12-latków.
Dominik zaalarmował wychowawcę, że Marcin i Adam „będą coś kombinować”. 41-latek wszedł do sypialni. Jak zeznał, chłopcy byli w piżamach, siedzieli na swoich łóżkach. - Sprawiali wrażenie rozbawionych - oznajmił przed sądem Arkadiusz Z.
Świadek podejrzewał, że podobnie jak to miało miejsce kilka dni wcześniej, chłopcy wyrzucali przez okno farby na zaparkowane samochody. Upomniał podopiecznych, że jeśli narozrabiają, to poniosą konsekwencje.
41-latek wrócił na korytarz, ale pozostał w pobliżu sypialni. - Nie wierzyłem, że będzie wszystko w porządku, znając ich zachowanie - wyjaśnił. Kilka minut później do MOS w Kiernozi przyszedł Robert W., który o 22 zaczynał nocną zmianę.
- W tym czasie doszedł do nas Dominik i powiedział, że w sypialni między Adamem i Marcinem była jakaś czynność, czy seksualna, czy z naruszeniem cielesności - oświadczył świadek. Jak mówił, bardzo go to zdziwiło, bo cały czas był w pobliżu sypialni i niczego nie słyszał.
Robert W. poprosił chłopców na rozmowę do pokoju wychowawców, a świadek pozostał na korytarzu. Przed 22 do pracy przyszła również kierowniczka internatu.
Nazajutrz wieczorem Arkadiusz Z. uspokajał młodszą koleżankę Katarzynę K., że jeżeli doszło do jakiegoś przestępstwa lub innego czynu zabronionego w kodeksie szkoły, to będą wyciągnięte konsekwencje i ewentualnie zostanie wezwana policja.
Gdy 41-latek rozmawiał po kilku dniach z Robertem W. ten drugi oświadczył, że chłopcy zmieniają zeznania, a także że przekazał sprawę zgodnie z procedurami do psychologa oraz sporządził notatkę ze zdarzenia.
W toku śledztwa świadek zeznał, że wykorzystany seksualnie chłopiec od samego początku pobytu w ośrodku stwarzał problemy wychowawcze.
Według niego 12-latek był agresywny w stosunku do innych wychowanków i pracowników. Nie był prawdomówny, a w sytuacjach konfliktowych z innymi chłopcami często stawiał się w charakterze pokrzywdzonego, choć prawda była inna.
Katarzyna K. i Arkadiusz Z. zeznali ponadto, że kilka dni po zdarzeniu przed ośrodkiem widzieli radiowóz. Byli przekonani, że obecność mundurowych ma związek z zajściem między wychowankami.
W listopadzie, już po wizycie matki zastępczej Adama, na prośbę dyrekcji sporządzili notatki z dyżuru pełnionego w dniu 22 września.
„Wszyscy o tym rozmawialiśmy”
Sąd przesłuchał również nauczycielkę i wychowawcę Hannę L. Kobieta mówiła, że o zdarzeniu dowiedziała się od innych wychowanków, gdy po weekendzie przyszła od pracy. Nastolatkowie od samych drzwi krzyczeli o tym, co działo się w ośrodku.
Jak zeznała 59-latka w toku śledztwa, podopieczni mówili, że Marcin z Adamem zabawiali się nieodpowiednio. - Chodziło o czynności seksualne - tłumaczyła. Obaj w rozmowie z nauczycielką zaprzeczyli, że doszło między nimi do zachowań na tle seksualnym. Stwierdzili, że wszystko jest w porządku.
Świadek nie była w stanie stwierdzić czy ktoś z pracowników czy dyrekcji wiedział o tej sytuacji. - Wydaje mi się, że wiedzieli wszyscy o tym zdarzeniu, jednak nie jestem w stanie stwierdzić, co dokładnie dana osoba wiedziała - mówiła świadek w postępowaniu przygotowawczym.
Hanna L. oznajmiła, że rozmawiano na ten temat w pokoju nauczycielskim. - Mówił o tym najprawdopodobniej psycholog, dyrektor, pedagog, kierowniczka, ale nie jestem w stanie doprecyzować kto jeszcze - oznajmiła śledczym.
Na pytanie jednego z obrońców odparła, że skoro była sporządzona notatka, to uznała, że sprawa ma swój tok i trzeba czekać na efekty. - U nas dzieją się setki różnych przypadków i trzeba wybrać co jest ważne, a co nie - zeznała kobieta.
Na wezwanie sądu stawił się również Sebastian Z., psycholog zatrudniony w MOS w Kiernozi. Na wniosek 37-latka sędzia zwolniła mężczyznę z tajemnicy zawodowej. Przesłuchanie świadka odbyło się bez udziału przedstawicieli mediów.
Proces ma się ku końcowi. Sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska zobowiązała strony do złożenia ewentualnych dodatkowych wniosków dowodowych w terminie 10 dni.
Na kolejnym posiedzeniu zostaną odczytane m.in. zeznania nieletnich wychowanków. Ta część rozprawy będzie niejawna.
Niewykluczone, że wyrok w tej sprawie zapadnie w czerwcu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie