
W Sądzie Rejonowym w Łowiczu rozpoczął się proces oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego w Bocheniu Renalda S., w wyniku którego śmierć na miejscu poniosła 20-letnia Klaudia K.
Przypomnijmy, że do tragicznego w skutkach wypadku doszło 27 sierpnia 2016 r. na drodze wojewódzkiej nr 703 w miejscowości Bocheń. Osobówką od Bielaw w kierunku Łowicza podróżowało pięć młodych osób – Renald S., Kamil C., Adrian S., Robert T. i Klaudia K., która zginęła. Przebadani na miejscu uczestnicy zdarzenia – mężczyźni, wszyscy w wieku 20 lat byli nietrzeźwi. Sekcja zwłok kobiety wykazała, że ona także był pod wpływem alkoholu i środków odurzających.
Z zebranych materiałów dowodowych i zeznań świadków wszystko wskazuje na to, że pojazd feralnego dnia prowadził Renald S. Prokuratura zarzuca mężczyźnie, że kierując nissanem micrą umyślnie naruszył zasady ruchu drogowego i znajdując się w stanie nietrzeźwości (pierwsze badanie 0,81 mg/dm3, alkoholu w wydychanym powietrzu, drugie badanie – 0,65 mg/dm3), na prostym odcinku drogi, jadąc z prędkością około 120 km/h stracił panowanie nad pojazdem i doprowadził do wypadku, w którym zginęła Klaudia K., pozostali uczestnicy odnieśli liczne obrażenia. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.
Doprowadzony z aresztu tymczasowego Renald S. nie przyznał się dziś (30 marca) do zarzucanych mu czynów, odmówił składania jakichkolwiek zeznań i odpowiedzi na ewentualne pytania. - Wyjaśnienia złożę na koniec postępowania – mówił do sędzi Małgorzaty Szubert-Fiałkowskiej.
Z tego powodu odczytano zeznania, które złożył po wypadku. Wynika z nich, że S. od początku prowadzonego postępowania nie przyznaje się do tego, jakoby prowadził nissana. Twierdził, że jechał jako pasażer, obok niego na tylnym siedzeniu znajdowała się młoda kobieta i mężczyzna, którego nie znał. Wskazywał, że autem najprawdopodobniej kierował Adrian S. Przed sądem przyznał, że to nie pierwszy jego konflikt z prawem. Wcześniej karany był za posiadanie narkotyków i kradzieże. Leczył się psychiatrycznie.
Przed sądem przesłuchanych zostało trzech bezpośrednich świadków zdarzenia – Kamil C., Adrian S. i Robert T. Ich zeznania pokrywały się ze sobą.
Tragiczny sierpniowy wieczór dla piątki młodych ludzi rozpoczął się około godziny 19. Klaudia K. dzień spędziła pomagając rodzicom w gospodarstwie. Wczesnym wieczorem przyjechał do niej chłopak – Adrian S. Oboje w planach mieli wyprawę do stadniny koni w Walewicach, gdzie Przemysław B. miał pokazać im zwierzęta. W pewnym momencie Adrian S. otrzymał telefon od Renalda S., który namawiał go na piwo. Chłopak oznajmił, że prowadzi samochód i nie spożywa alkoholu. Następnie z taką samą propozycją zatelefonował Robert T. Doszli więc do wniosku, że razem udadzą się do Walewic. W trakcie podróży pojechali do jednego z łowickich marketów, gdzie oskarżony zakupił wysokoprocentowe trunki. Po drodze grupa zatrzymała się na stacji paliw w Bielawach, gdzie samochód tymczasowo opuścili Renald i Robert. Para zaś udała się do rodzinnego domu chłopaka, aby zamienić mazdę, którą podróżowali na nissana. W drodze powrotnej zabrali dwóch pasażerów ze stacji, w miejscowym sklepie zakupili alkohol i papierosy i we czwórkę udali się do stadniny.
Tam oczekiwał na nich Przemysław B., pracownik stadniny. Wszyscy w pomieszczeniu gospodarczym spożywali alkohol. W pewnym momencie z kierowcą samochodu skontaktował się Kamil C., prosząc Adriana o podwózkę do Łowicza. Zgodził się. W drodze do oddalonego o kilkanaście metrów samochodu Adrian S. oznajmił, że wypił trzy piwa i nie może prowadzić. Wówczas z propozycją kierowania pojazdem miał wyjść Renald S. Właściciel pojazdu oddał mu kluczyki i ruszyli w kierunku gospodarstwa, gdzie znajdował się Kamil C., a następnie do Łowicza.
Niestety, swoją podróż zakończyli w Bocheniu. Kierowca pojazdu na prostym odcinku drogi stracił nad nim panowanie, zjechał do rowu, gdzie auto koziołkowało. Wszyscy podróżowali bez zapiętych pasów. W wyniku tego przez tylną szybę z pojazdu wypadła Klaudia K., upadając na asfalt w odległości około 50 metrów od wraku pojazdu. Z jego wnętrza wypadł także Robert T. Pozostali – Renald, Adrian i Kamil ocknęli się w środku, skąd dwóch ostatnich wydostało się przez szybę, zaś pierwszy wyszedł drzwiami.
Kwestią, która budzi najwięcej wątpliwości są okoliczności zgonu dziewczyny – leżała niemal na środku drogi, w znacznej odległości od wraku auta, które zatrzymało się na polu. Zmasakrowane i częściowo obnażone ciało kobiety odnalazł jej chłopak, który zaczął okrywać je własną koszulą. Ziarenko niepewności, co do przyczyn zgonu Klaudii K. zasiał obecny na miejscu lekarz. Przed sądem przyznał dziś, że jej obrażenia nie były współmierne do tych, które doznali pozostali pasażerowie auta.
- W mojej ocenie obrażenia kobiety nie mogły powstać podczas wypadania z samochodu – mówił lekarz karetki. Dodał również, że zgłaszał możliwość, iż dziewczyna próbowała zatrzymać inny samochód, wówczas doszło do jej potrącenia. - Była to wysoka kobieta, obrażenia jej miednicy były na wysokości zderzaka dużego samochodu, jednak na miejscu nie było śladów np. reflektorów – kontynuował wywód mężczyzna.
Sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska dopytywała, czy jest możliwość, że na zwłoki kobiety najechał inny samochód i przeciągnął je. - Nie widziałem śladów ciągnięcia – odpowiedział.
Zaznający dziś funkcjonariusz policji przyznał, że w jego ocenie w zdarzeniu nie było nic nietypowego. - Samochód był cały zmiażdżony, na drodze nie znalazłem części pasujących do innego pojazdu – mówił Kamil S.
Dodał, że powstały nieścisłości co do osoby kierującej autem i ilości osób podróżujących nim. Trójka pasażerów wskazywała na Renalda S., podczas gdy on sam twierdził, że micrą kierowała szósta osoba, która uciekła. Wobec tego na miejsce przybyli strażacy, którzy rozpoczęli poszukiwania. Okazało się, że informacje przekazane przez 21-latka są nieprawdziwe.
Trzech pasażerów zeznało dziś, iż wydaje im się, że zaraz po wypadku drogą nr 703 w kierunku Łowicza przejechał samochód, który nie zatrzymał się. Zrobił to kolejny, którym kierował Robert Sikorski (kandydat na burmistrza w ostatnich wyborach samorządowych). Mężczyzna dokładnie opisał sytuację, jaką zobaczył po zatrzymaniu swojego auta. Odpowiadając na pytanie obrońcy przyznał, że tej nocy wracał do domu z Włocławka. Znajdując się na prostym odcinku drogi przed Łowiczem nie widział świateł auta, które mogło jechać z przeciwka, nie zauważył również świateł pozycyjnych oddalającego się samochodu.
Robert Sikorski dodał, że po powrocie do domu dość długo analizował położenie ciała dziewczyny względem wraku samochodu. Do tego stopnia, że następnego dnia wrócił na miejsce zdarzenia, gdzie odkrył rozbite szkła z szyb, widoczne ślady zahaczenia oponami o pobocza, zaś od miejsca, w którym stało auto do położenia młodej kobiety dwie charakterystyczne plamy krwi. - Wytłumaczyłem sobie wówczas, jak poważne były obrażenia, których doznała i dlaczego jej ciało okrywał mężczyzna – dodał.
Podczas dzisiejszej rozprawy doszło do pewnego incydentu. „Radosne usposobienie i wylewność słowna” przesłuchiwanego Przemysława B., z którym uczestnicy wypadku pili alkohol sprawiła, że sędzia postanowiła sprawdzić jego trzeźwość. Wezwany na miejsce patrol dokonał badania, które wykazało 1,8 promila w jego organizmie. Na mężczyznę za naruszenie powagi sądu nałożono karą porządkową w wysokości 1000 zł, pod rygorem natychmiastowej wykonalności. Zostanie również ponownie przesłuchany.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono na kwiecień.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Po co te wywlekanie "Wczesnym wieczorem przyjechał do niej chłopak – Adrian S. Oboje w planach mieli wyprawę do stadniny koni w Walewicach, gdzie Przemysław B. miał pokazać im zwierzęta." Niczym pisanie książki. Po co takie szczegóły? Czy to jest istotne w tej sprawie? Nie! Istotne jest to że dziewczyna zginęła i najprawdopodobniej na własną odpowiedzialność bo wsiadła do samochodu z nietrzeźwym kierowcą.
I to jest obszerny artykuł :) Nie to co na innej stronie...