
Martyna Wiankowska, urodzona 24 grudnia 1996 r. w Łowiczu, to dziś jedna z liderek kobiecej reprezentacji Polski i zawodniczka niemieckiego 1. FC Köln. Jej historia to przykład determinacji, pasji i rodzinnego wsparcia, które popchnęły ją z podwórka w Chąśnie aż do wielkiej piłkarskiej sceny.
Niedawno Martyna odwiedziła rodzinne strony, gdzie została uhonorowana przez gminę Chąśno za sukcesy na arenie międzynarodowej.
Swoją przygodę z piłką zaczęła w bardzo młodym wieku.
– Od zawsze czułam, że piłka to coś mojego. Początkowo to była czysta frajda – bieganie z tatą i bratem po boisku, bez myślenia o karierze – wspomina.
W wieku 10 lat była jedyną dziewczyną w drużynie GKS Olimpii Chąśno grającej w lidze okręgowej. – Chłopaki z drużyny traktowali mnie jak równą. Uczyłam się szybko, chciałam dorównać im poziomem i nie odstawać. To była świetna szkoła walki i charakteru – dodaje.
W 2011 roku z zespołem Pelikana Łowicz wywalczyła awans do I ligi. Potem był SMS Łódź, Czarni Sosnowiec (gdzie zdobyła 58 bramek w ponad 100 meczach Ekstraligi), aż w końcu FC Köln w Bundeslidze.
Jej debiut w kadrze U-19 nastąpił w wieku 17 lat. Od 2015 roku powoływana jest regularnie do seniorskiej reprezentacji Polski. Docenił ją najpierw Miłosz Stępiński, a później Nina Patalon, która postawiła na Martynę także w kluczowych meczach barażowych z Austrią. Największym jak dotąd sukcesem było historyczne zwycięstwo nad Danią podczas tegorocznego EURO, gdzie Wiankowska zdobyła jednego z decydujących goli.
Podczas krótkiej wizyty w rodzinnych stronach Martyna znalazła chwilę, by odpowiedzieć na kilka naszych pytań:
– Twoi rodzice są obecni na niemal każdym Twoim meczu. Co dla Ciebie znaczy ich nieustanne wsparcie?
Martyna Wiankowska: Jest to dla mnie ogromna siła. Rodzice są ze mną od pierwszego treningu, kiedy jeszcze biegałam po boisku z chłopakami w Chąśnie. Ich obecność na trybunach daje mi spokój i motywację. Wiem, że cokolwiek się wydarzy, mam za sobą ludzi, którzy wierzyli we mnie od początku – niezależnie od wyniku. Rodzice byli również ze mną cały czas podczas EURO, za co jestem im bardzo wdzięczna.
– Czy pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy pojawili się na trybunach jako kibice reprezentacji?
Rodzice są ze mną na każdym meczu, odkąd pamiętam, więc byli również podczas mojego debiutu w reprezentacji. Nie ma nic piękniejszego niż odśpiewanie hymnu Mazurka Dąbrowskiego przed swoimi rodzicami. W takich chwilach czujesz, że to, co robisz, ma sens.
– Czy to właśnie rodzice zaszczepili w Tobie miłość do piłki nożnej?
Zdecydowanie tak. Wszystko zaczęło się od wspólnej gry z bratem, który grał w okręgówce. Gdy trener poprosił go, żeby mnie zabrał na trening, wiedziałam, że chce grać z chłopakami. Rodzice nigdy nie wątpili. Nawet gdy trzeba było dojeżdżać, zmieniać szkołę, zostawiać dom – zawsze wspierali. Nigdy nie usłyszałam, żebym poszukała dla siebie innego zajęcia.
– Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas tegorocznego EURO – zwłaszcza w kontekście gry z orzełkiem na piersi?
To był jeden z najważniejszych momentów w mojej karierze. Oczywiście, emocje były, ale gdy zaczyna się mecz – liczy się tylko zadanie do wykonania. Czułam dumę, odpowiedzialność i ogromną motywację. Chciałam reprezentować Polskę najlepiej, jak potrafię – nie dla siebie, ale dla całej drużyny, dla ludzi, którzy w nas wierzą.
– Strzeliłaś bramkę w jednym z najważniejszych turniejów reprezentacyjnych – co wtedy poczułaś?
To była mieszanka ulgi, radości i wdzięczności. Wiedziałam, że ta bramka przeciwko Danii może dać nam coś więcej niż tylko wynik – komfort gry. To nie była tylko „moja” bramka – to efekt wspólnej pracy.
– Jak oceniasz występ reprezentacji Polski na EURO? Co według Ciebie było naszą najmocniejszą stroną, a co jeszcze trzeba poprawić?
Myślę, że naszą siłą była zespołowość i podejście do każdego meczu z pełnym zaangażowaniem. Pokazałyśmy, że potrafimy grać z drużynami ze światowego topu i nie ulegamy presji. Oczywiście, mamy jeszcze sporo pracy przed sobą, ale na pewno to doświadczenie pomoże nam w dalszym rozwoju.
– Z jakimi reakcjami spotkałaś się po turnieju – zarówno od kibiców, jak i znajomych czy mediów?
Było dużo pozytywnego odbioru, szczególnie po meczu z Danią. Kibice dziękowali za walkę, znajomi pisali wiadomości, że są dumni. To bardzo budujące. Wiadomo – nie wyszłyśmy z grupy, ale zostawiłyśmy serce na boisku i to zostało zauważone.
– Jakie są Twoje sportowe marzenia na najbliższy czas – reprezentacyjne lub klubowe?
Chcę dalej rozwijać się w Bundeslidze, grać regularnie i podnosić poziom mojej gry. W reprezentacji – chciałabym być częścią drużyny, która stanie się stałym bywalcem turniejów. Żeby nasze EURO nie było jednorazową historią, tylko początkiem nowego standardu w polskiej piłce kobiecej.
– Czas wakacji za, czy przed Tobą?
Już powoli dobiegają końca. Powoli muszę wracać do treningów w Kolonii. Te kilka dni na regenerację i czas spędzony z rodziną dały mi mnóstwo energii.
Martyna Wiankowska to dziś nie tylko reprezentantka Polski, ale również wzór dla młodych dziewczyn z Łowicza, Chąśna i całego kraju. Jej historia pokazuje, że wielkie marzenia można spełniać, jeśli tylko ma się odwagę, ciężko pracuje i ma się przy sobie ludzi, którzy zawsze wierzą – tak jak jej rodzina.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie