
Wczoraj, 4 października odbyła się kolejna rozprawa w głośnej sprawie wyłudzeń, prowadzonej w Sądzie Rejonowym w Łowiczu. Zeznania Marty P. ujawniły wiele, niewyjaśnionych do tej pory, kwestii w toczącej się od lipca sprawie.
Podczas wczorajszych przesłuchań, na sali rozpraw obecni byli tylko dwaj oskarżeni, doprowadzeni z zakładu karnego w Łowiczu – Mariusz M. oraz Adam S. Trzeci z oskarżonych - Adam S., który do tej pory towarzyszył „kolegom” na ławie oskarżonych, nie stawił się na czwartkowej rozprawie.
Przypomnijmy, że Tomasz Z. odbywał karę w łowickim więzieniu niezwiązaną ze sprawą wyłudzeń. Po odbyciu kary, został zwolniony z aresztu, dlatego doprowadzenie go, mimo nakazu sądu, nie było możliwe. Na rozprawie nie stawił się również żaden z jego obrońców.
W pierwszej kolejności swoje zeznania złożyli specjaliści ds. przeciwdziałania przestępstw bankowych i internetowych, m. in. pracownicy – P4Play, Alior Bank, Raiffeisen Polbank, Vivus czy Wonga.
Z ich relacji wynika, że umowy zawierane zdalnie dostarczał do klientów, celem podpisania, ten sam pracownik firmy kurierskiej DPD – Kamil B.
- Zadaniem kuriera jest weryfikacja tożsamości klienta. Powinien porównać dane znajdujące się na dowodzie klienta z danymi na umowie oraz zweryfikować podpis i zdjęcie z rzeczywistym stanem rzeczy. Niedopuszczalne jest aby osoba podpisująca dokumenty była, krewnym czy np. domownikiem i okazywała ksero dowodu – zeznaje pracownik P4Play.
Niestety weryfikacja danych przed podpisaniem umów była na tyle znikoma, że większość z nich z automatu zatwierdzano. Działo się to jedynie na podstawie poprawnego nr PESEL, danych osobowych takich jak imię i nazwisko i „czystej karty” w wewnętrznej bazie danych firmy czy BIK.
- W 2016 roku otrzymaliśmy trzy reklamację od klientów, które dotyczyły umów zawartych na ich dane przez osoby trzecie. Po tych sygnałach przeprowadziliśmy analizę tych umów i zwróciliśmy uwagę, że wszystkie były zawierane w miejscowości Łowicz, w sposób zdalny. W toku dalszych analiz okazało się, że większość umów zawieranych przez kuriera Kamila B. nie znalazło potwierdzenia u osób, które rzekomo zawierały je z naszym bankiem. - wyjaśnia pracownik Alior Banku
Pracownicy zgodnie zeznali, że po dokładnym przejrzeniu dokumentów dołączonych do umów wyraźnie widać, że są one sfałszowane i noszą ślady ingerencji – niezgodne dane ( najczęściej adres zamieszkania), odmienne czcionki, błędy logiczne czy w końcu powielające się zdjęcia.
Kwestię nielegalnego pozyskiwania danych wyjaśniają częściowo zeznania Marty P. Podczas jej przesłuchania, na sali obecna była biegła sądowa Anna Borowska- Tokarska.
41-latek podczas poprzedniej rozprawy, na której zeznawać miała P., wniósł o przesłuchanie świadka z udziałem psychologa. Jego zdaniem kobieta miała problemy natury psychicznej i leczyła się od dłuższego czasu, co daje podstawy do obecności lekarza podczas przesłuchania.
29-latka przyznała, że z oskarżonym łączył ją dwuletni romans, ale w procederze podpisywania umów nie brała bezpośredniego udziału. Była świadkiem rozmów M. z bankami, gdzie podawał się za kogoś innego oraz wymiany dokumentów z kurierem Kamilem B.. Była świadoma, że oskarżony wyłudza pożyczki i kredyty z banków oraz instytucji parabankowych. Podczas zeznań wymienia Adama M. jako wspólnika Mariusza M., To właśnie on miał przekazywać oskarżonemu dane wykorzystywane do zaciągania umów. Z kolei osoby które według jej wiedzy podpisywały umowy to – Adam S., Tomasz Z. Edyta S. i Krzysztof K.
- Nie było takiej sytuacji, żebym ja osobiście tworzyła podpisy na dokumentacji pożyczkowej, czy też kredytowej, za inne osoby. Mariusz nigdy nie prosił mnie o to. - odczytała na podstawie wcześniejszych zeznań przesłuchiwanej - sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska.
Natomiast w dalszej części przesłuchania na pytanie ze strony Mariusza M. - Czy świadek jest pewien, że nie podpisywała żadnych umów? - Marta P. odmówiła udzielenia odpowiedzi.
Biegła sądowa podkreślił później, że odpowiedź na pytanie przed sądem mogła być niewygodna dla świadka, dlatego skorzystała z prawa odmowy.
Zaskakującym wątkiem jest wskazanie przez byłą kochankę Mariusz M., osoby powiązanej ze skierniewickim Szpitalem. Miała być nią niejaka Agnieszka mieszkająca w Skierniewicach. Marta P. zeznała, że była świadkiem jak młoda mieszkanka Skierniewic, przekazywała Mariuszowi M. tabletkę morfiny. Z relacji kochanka dowiedziała się, że ciotka tej kobiety pracuje w szpitalu.
W odczytanych zeznaniach Marty P. pojawia się również, często wspominana podczas procesu Roksana K. pośredniczka finansowa.
- Z tego co mi wiadomo to długoletnia koleżanka Mariusza. Prowadziła swoją firmę, była pośrednikiem finansowym, Myślę, że to on wprowadził tą dziewczynę do jego działalności. Mieszkała w jakimś wynajętym domu i była z daleka. Nie mam wiedzy, czy zawierała jakieś umowy, ale z tego co mi wiadomo wyjechała za granicę, a znajomość z Mariuszem zakończyła awanturą.
Najbardziej emocjonująca częścią wczorajszego procesu, były pytania zadawane Marcie P. przez głównego oskarżonego. Mimo, że kobieta starała się trzymać emocje na wodzy, widać było, że reaguje dość nerwowo na zadawane pytania. Emocji nie krył również sam Mariusz M. na sam koniec przesłuchania zadał byłej partnerce pytanie.
- Niech świadek wyjaśni. Dlaczego na podpisywanie umów i przekazywanie dokumentów, zabierałem ją, a nie np. żonę?
- Bo byliśmy w związku – odpowiedziała Marta P.
- Nie! Bo byliśmy wspólnikami ! - dodał uniesionym głosem oskarżony.
Obrońcy po raz kolejny wnieśli o nieprzedłużanie aresztu dla oskarżonych. Jednak sąd nie podtrzymał wniosku Kamila Skórskiego (obrońca Mariusz M.) i przedłużył areszt oskarżonemu do dnia 20 grudnia 2018 r. Natomiast Adam S. po upływie daty wyznaczonej we wniosku o tymczasowe zatrzymanie, zostanie zwolniony z aresztu.
Sprawa łowickich oszustów zbliża się wielkimi krokami ku końcowi. Teoretycznie do zakończenia procesu przesłuchań, zostały jeszcze dwa terminy rozpraw 11 i 29 października.
Więcej w sprawie przeczytasz:
Łowicz: podejrzani o udział w wyłudzeniach usłyszeli zarzuty. Zeznawali pierwsi świadkowie
Trwa proces w sprawie wyłudzeń. Zeznawali kolejni poszkodowani
Na zeznania Marty P. będzie trzeba poczekać
Proces oszustów. Trwają kolejne przesłuchania
Proces oszustów: przyznanie kredytu nigdy nie było tak łatwe
Proces oszustów: kolejni świadkowie zeznają przed sądem
Proces oszustów: Czy dowiemy się jak wyciekły dane ze skierniewickiego szpitala?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie